wtorek, 27 grudnia 2011

[9]-Kto to Miles?- spytałam, a dziewczyna wybałuszyła oczy.-I kim ty jesteś?

 Carmen
       Chodziłam w tą i z powrotem, co jakiś czas przysiadając na łóżku. W duchu modliłam się by ktoś tu przyszedł i powiedział mi chodź tą najgorszą prawdę. Jeśli w ciągu pięciu minut by tego nie zrobili to chyba bym zemdlała. Słysząc ciche kroki i otwierane drzwi zacisnęłam powieki. Mina przybysz mogła mówić wszystko. Gdy poczułam, że ktoś ściska mnie i miażdży mi płuca otworzyłam szeroko oczy. Miles trzymał mnie w mocnym uścisku i uśmiechał się.
-Udało się-powiedział cicho i pocałował mnie. Zastanowiłam się na chwilę nad tym gestem i odepchnęłam go lekko. Nie chciałam go ranić, ale on nie dawał mi wyboru.
-To świetnie-powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Powoli usiadłam na łóżku.
-Czemu tak się zachowujesz?- uniosłam jedną brew w znaczącym geście.- Wiesz o co mi chodzi. Kiedy cię pocałowałem zaczęłaś mnie unikać.-już otwierałam usta, by powiedzieć, że nie unikałam go gdy telefon w mojej kieszeni zawibrował.
-Porozmawiamy później- powiedziałam i wyszłam z domku.  Odczytując wiadomość kierowałam się w stronę lasku. Zadziwiło mnie, że TA osoba ma ochotę ze mną porozmawiać. Z drugiej strony cieszyłam się, że nie musze jej do tego zmuszać. Szłam wąską ścieżką do miejsca które wskazała Alison. Znałam je dobrze bo na tym mostku rozegrała się znacząca scena. Uśmiechnęłam się na wspomnienie chowanego za mną Milesa i głośnego śmiechu Alice na widok, naszej dwójki w wodzie. Przełknęłam głośno ślinę na widok niskiej blondynki. Wpatrywała się w taflę wody i rzucała kamieniami. Na chwilę pomyślałam, że tak bardzo się nie zmieniła, że to nadal moja dawna nadopiekuńcza siostra. Jednak gdy spojrzała na mnie gniewnie, zmieniłam zdanie. Jej oczy płonęły czystą nienawiścią, a grymas na twarzy wyrażał niechęć do mnie. Cały czas czułam, że ktoś mi się przygląda. Podeszłam do Alison i oparłam się o barierkę mostu.
-Zjawiłaś się wreszcie… Ileż można czekać do cholery-nigdy z jej ust nie padły tak ostre słowa w kierunku do mnie, a wiedziałam, że to dopiero początek.
-Alison co się z tobą dzieje?- spytałam i położyłam dłoń na jej ramieniu, ona jednak z trzepała ją i prychnęła.
-Ty się jeszcze pytasz?! Jesteś chamska! Zostawiłaś mnie tak po prostu dla bandy rozpuszczonych nastolatków! Zapomniałaś o mnie! Nawet nie zauważyłaś że od dwóch nocy nie śpię w pokoju!- zmrużyłam zaskoczona oczy. Wyczułam zapach perfum. Takie same ostatnio czułam od Mendy. Czyli nawet do tego doszło.
-Nie zostawiłam cię! Jesteś moją siostrą powinnaś mnie wspierać! Czy ty nie zauważyłaś, że się zakochałam?!
-A ty?! Zauważyłaś, że ja się zakochałam do cholery?! Nie będziemy tak rozmawiać!- ruszyła w stronę domków. Gdy tylko zniknęła za najbliższym drzewem usiadłam i ukryłam twarz w dłoniach. Mimo, ze Miles i Alice zostają wszystko sypało mi się na głowę. Musiałam opowiedzieć o wszystkim Milesowi, ale to było takie trudne… Musiałam mu powiedzieć o tym przed Alison… Podniosłam się i wytarłam pupę.  Ręce włożyłam do kieszeni bluzy, a na mój nos spadła jedna kropla deszczu.

***
      Weszłam bez pukania do domku i od razu tego pożałowałam. Na łóżku w pokoju siedziała Alison i przytulała się do Milesa. Coś w środku mnie tknęło, jakby ktoś wbił mi sztylet w plecy. Po chwili zobaczyłam, że dziewczyna płacze sztucznymi łzami. Miles przeprosił ją na chwilę i wypchnął mnie na zewnątrz.
-Jak mogłaś jej to zrobić?!
-Ale, że co?- spytałam zdezorientowana i rozejrzałam się w koło.-Naopowiadała ci jakichś bzdur…
-Własną siostrę wyrzuciłaś z domku?! To jest chore! Ja jej nie lubię, ale nie posunął bym się do tego!- wszystko we mnie kipiało. Jak on mógł jej w to uwierzyć.
-Dobra! Mam dość! Ona cię okłamuje, a ty tak po prostu jej wierzysz! Kurwa! Nie mam zamiaru tego znosić!- coraz mocniej padało. Szybko pobiegłam do swojego domku. Założyłam na siebie mój strój kąpielowy i wyszłam na zewnątrz. W przejściu minęłam uśmiechającą się Alice.
-Co…
-Nie pytaj…- powiedziałam szybko i ruszyłam w stronę kąpieliska. Już po chwili znajdowałam się w wodzie. Pływanie zawsze mnie odstresowywało, a teraz potrzebowałam tego jak niczego innego. Zanurzyłam się głębiej i położyłam się na wodzie. Musiałam przestać myśleć o kłopotach. Nagle poczułam jak czyjeś dłonie zaciskają się na mojej szyi, a czyjaś noga pcha mój tułów pod wodę. Moje ręce automatycznie zaczęły chlapać wodą. Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam po drugiej stronie Nicka. Uśmiechał się wstrętnie i coraz mocniej mnie dusił. Powoli traciłam siły, a i nie mogłam złapać już oddechu. Moje ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała, powieki opadły, a oddech odszedł. Widziałam tylko ciemność…
                                                                               ***                            
    Ciche pikanie w pomieszczeniu było mi tak znane… Byłam tu już wiele razy. Wiedziałam, że jak otworze oczy oślepi mnie jasność, że zaraz zobaczę biały fartuch i słowa lekarza w nim, mimo to uchyliłam lekko powieki. Jasne światło przedarło się  przez moje rzęsy i sprawiło, że mechanicznie zakryłam twarz dłonią. Na moim nadgarstku znajdował się wentyl co tylko umacniało mnie w przypuszczeniach, że to szpital. Gdy byłam mała trafiłam tu wraz z moimi rodzicami.  Nic innego jednak nie pamiętałam. W mojej głowie widniał tylko obraz wypadku i szpitala. Zerknęłam na prawo i zobaczyłam siedzącego w fotelu chłopaka. Miał mniej więcej osiemnaście lat, ciemną karnację i dobrze zbudowaną sylwetkę. 
-Puk, puk, puk-usłyszałam cichy głos dziewczyny. Do pomieszczenia weszła niska brunetka. Uśmiechała się lekko, a w ręce trzymała tacę z jedzeniem. Spojrzała na  nieznanego mi chłopaka i powiedziała.-Miles całą noc przy tobie siedział.-zmarszczyłam czoło i wytężyłam umysł. Moje wspomnienia nie posiadały jednak żadnego chłopaka imieniem Miles.
-Kto to Miles?- spytałam, a dziewczyna wybałuszyła oczy.-I kim ty jesteś?
-Idę po lekarza-powiedziała cicho i wyszła oniemiała.

___
Od Oli;Jest akcja! Nie uwierzycie gdzie naszedł mnie pomysł na ten rozdział. W kościele na mszy! No i Carmen straciła pamięć:D Jak wam się podoba?
Dedykacja; Musi być. To jeden z niewielu rozdziałów, który mi się podoba.

 Jemi- za to że jesteś:) Pomagasz mi i sprawiasz, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech:D

Wszyscy czytelnicy- dajecie mi chęci na dalsze pisanie no i to za te komentarze:D


Pod tym rozdziałem mają pojawić się komentarze wszystkich czytelników! Albo będzie foch z przytupem!

czwartek, 22 grudnia 2011

Życzenia i Podziękowania :)

            Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia chciałyśmy (My Jemi i Ola)  życzyć wam radosnych, pogodnych i pełnych miłości świąt. Mamy nadzieję ,że wszystkie wasze marzenia i głęboko skryte pragnienia się spełnią ,a pod choinką znajdziecie wymarzone prezenty. Święta to magiczny czas dlatego też chcemy, by magia gościła i w waszych domach. Wierzymy też,że pomimo tego ,iż w tym roku gdy wyjrzymy za okno nie jest biało to te święta i ludzie spełnią wasze oczekiwania. Życzymy wam po prostu wszystkiego co najlepsze :*




            Przy okazji chcemy wam również podziękować za to ,że czytacie to co piszemy :) Nawet nie wiecie jakie to wspaniałe gdy robi się to co kocha a ludzie to doceniają. Cieszymy się też ,że wytrwale komentujecie każdy rozdział. Dzięki wam to wszystko ma sens :) Jesteście naprawdę najlepsi ! To właśnie wy daliście w tym roku nam najwspanialszy prezent...wasz czas, który poświęcacie na czytanie i komentowanie :) I pomimo tego ,że to nie zajmuje naprawdę dużo czasu daje nam to pewną niespotykaną chęć do dalszego tworzenia i rozwijania się :) Jeszcze raz dziękujemy :*



                                                                                                                                    Ola and Jemi :)

wtorek, 20 grudnia 2011

[8] - Czas dorosnąć ! Nie wszystko będzie tak po prostu uchodzić nam na sucho !


                                                           Alice…



            Westchnęłam i podniosłam do ucha telefon.
-Alice ? Coś się stało ?- Zapytała mama z paniką w głosie.
-Czy to,że do ciebie dzwonie oznacza,że coś musiało się stać?- Odpowiedziałam pytaniem próbując grać na zwłokę.
-Tak.- Usłyszałam westchnienie.- Co się stało tym razem?
-Wyrzucili nas z obozu.- Powiedziałam szybko zamykając oczy i czekając na wybuch.
-Że co?! Stamtąd też?! Alice…-Jęknęła.- Co wy znowu zrobiliście?
-No właśnie tym razem nic! Miles pomógł tylko Carmen…takiej dziewczynie, w której się kocha. Słuchaj mamo my to postaramy się załatwić…-Nie dała mi dokończyć.
-O nie, wy już nic nie róbcie. Wiesz jak to się zawsze kończy. Pamiętasz przeprowadzkę?- Na to wspomnienie się uśmiechnęłam. Nigdy nie zapomnę miny Milesa całego w pierzu zwisającego z balkonu z pierwszego piętra.
-Tym razem będzie inaczej…jak nam się nie uda to nie, ale proszę cię nie mów na razie tacie, teraz to chyba nas wyrzuci już z domu.- Zaśmiałam się cicho.
-Dobrze tylko proszę was…Wolę już was odebrać z obozu niż komisariatu. Muszę kończyć, tata wrócił. Kocham was pozdrów Milesa. Pa!- Rozłączyła się. Spojrzałam na Carmen.
-Wymyślimy coś, nie poddamy się tak łatwo.- Powiedziała. Przytaknęłam jej.
            Szłam zamyślona do domku. Do ogniska została niecała godzina a my jeszcze nic nie wymyśliliśmy. Nagle ktoś na mnie wpadł.
-Mam pomysł ! Musisz mi pomóc !- Krzyczał ktoś ciągnąc mnie za rękę. Gdy byłam już w domku zdałam sobie sprawę ,że to Carmen.
-Wow…wymyśliłaś ? Ja myślałam cały dzień i nic…- Powiedziałam cicho.
-Co ty na to gdybym tak wpadła do jeziora ?- Podniosłam jedną brew patrząc na nią jak na wariatkę.- Ah…idź po prostu po…-Nie skończyła bo do pomieszczenia ze smutną miną wszedł Mike.
-Pomogę.- Powiedział i puścił do mnie oczko.
-Idź Alice po Milesa i przyprowadź go nad jezioro za dziesięć minut a ty Mike idź po dyrektora. Musi to wszystko widzieć.- Powiedziała Carmen ściągając bluzę.- Wiecie może czy woda jest zimna ?- Dodała dziewczyna z uśmiechem. Mike wzniósł oczy ku niebu i skierował się do wyjścia. Po chwili też ruszyłam do drzwi.
            Podbiegłam do ociekającej wodą czarnulki i okryłam ją swoją bluzą. Miles przestraszony patrzył na dziewczynę a ta mu puściła oczko. Po niedługiej chwili koło nas znalazł się zszokowany dyrektor obozu.
-Carmen wszystko dobrze ?- Zapytał dokładnie przyglądając się dziewczynie. Moje serce biło jak oszalałe właśnie ważył się nasz los.
-Tak ale gdyby nie Miles to pewnie bym utonęła.- Powiedziała kaszląc. Dyrektor spojrzał na niego nieco sceptycznie.
-Miles , to co zrobiłeś było naprawdę godne podziwu.- W moim sercu pojawiła się niesamowita nadzieja a na twarz zaczął wypływać uśmiech.- Jednak to nic nie zmienia…Jutro wyjeżdżasz razem z siostrą.
Czułam pustkę…zupełną pustkę.
To co w tym momencie przeżywałam było nie do opisania…Smutek ,żal , porażka.
Do moich oczu napłynęły łzy. Byłam pewna ,że nam się uda.
Spojrzałam na Carmen która stała ze spuszczoną głową. Miles miał twardy wyraz twarzy…zawsze tak ukrywał smutek. Mike patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Wracaj do domku i się ogrzej , dzisiaj nie jest za ciepło.- Powiedział dyrektor do Carmen i po chwili odszedł. Miles zerknął na mnie i mruknął.
-Chodź się spakować. Jutro rano na to nie będzie czasu.
Odchodząc od przyjaciół szepnęłam.
-Dzięki ,że próbowaliście.- Miles ruszył przed siebie a ja posyłając blady uśmiech poszłam za nim. Najpierw poszliśmy do domku chłopaków. W ciszy pomagałam brunetowi pakować wszystkie ubrania. Wyjmując z szafki małą piłę uśmiechnęłam się.
-Nie chce stąd wyjeżdżać.-Szepnęłam.
-Ja też nie Alice…tym razem nam się nie udało…i tyle.- Powiedział obojętnie nawet na mnie nie patrząc.
-Wcale nie…-Mruknęłam wręcz niesłyszalnie.- Wcale nie.- Powtórzyłam głośniej.- My nawet nie spróbowaliśmy ! Nie zauważyłeś ,że poddaliśmy się od razu ?!- Warknęłam.
-Alice…-Jęknął.-To koniec.
-To wcale nie koniec !- Krzyknęłam.- Te wakacje i ten obóz miały być dla nas karą , ale to dzięki temu poznaliśmy tych wszystkich ludzi. Mamy się teraz tak poddać ? Bo pieprzonej blondi się coś nie podoba ?! Bo pomogłeś dziewczynie którą naprawdę lubisz ?
-Czas dorosnąć ! Nie wszystko będzie tak po prostu uchodzić nam na sucho ! Może to nasza kara ?- Powiedział rzucając ciuchami.
-Wmawiasz to sobie…Przykro mi z tego powodu ,że chcesz się poddać. Zawsze byłeś dla mnie wzorem.-Mruknęłam. Ten westchnął i usiadł na łóżko chowając twarz w dłoniach.
-Pocałowałem ją…a ona następnego dnia omijała mnie szerokim łukiem.- Szepnął. Usiadłam obok niego i go przytuliłam.- Co robie nie tak ?
-Nic… Jesteś świetnym chłopakiem. To Carmen ma pewien kłopot. Dużo przeżyła…Musisz z nią o tym porozmawiać ale wiem ,że jesteś dla niej ważny. Nie zmarnuj tego wyjeżdżając , walcz.
Gwałtownie podniósł głowę. Spojrzał na mnie i po raz pierwszy tego dnia zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
-Dzięki mała.- Powiedział przytulając mnie.
-Dobra a teraz czas działać ale naszymi sposobami.- Powiedziałam podekscytowana. Miles zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
-Chyba mam plan.- Na moją twarz wrócił wielki uśmiech.


                                                                    ***


            Biegłam przed siebie ile miałam sił w nogach, mimo to miałam wrażenie ,że wlokę się jak złów. Do ogniska pozostało tylko piętnaście minut. Po chwili stałam przed własnym domkiem. Wbiegłam tam trzaskając drzwiami. Na podłodze siedziała owinięta ręcznikiem Carmen, dopiero po pewnej chwili zauważyłam ,że obejmuje załamanego Mike. Gdy weszłam obydwoje podnieśli gwałtownie głowy.
-Miles ma plan.- Powiedziałam. W oczach przyjaciół zobaczyłam nadzieję.- Wiecie gdzie jest Alison ?- Zapytałam. Pokiwali przecząco głową.
-Zdaje mi się ,że zaczęła trzymać się z pustakami.- Powiedziała smutno Carmen. Widać było ,że martwiła się o siostrę.
-No dobra…Wy idźcie do domku Milesa i Mike tam się wszystkiego dowiecie !- Krzyknęłam wybiegając a oni szybko wstali i wyszli. Wiedziałam gdzie może być Alison. Nie byłam pewna czy powinniśmy prosić ją o pomoc…czy ja ją powinnam prosić o pomoc ale Miles przekonał mnie ,że jeżeli nie będę miała świadka to mojej kary nie zniosą.
Wbiegłam na stołówkę. Wszyscy byli zajęci rozmowami. Zauważyłam ją przy stoliku z Mendy. Wzięłam głęboki oddech i do niego podeszłam.
-Czego chcesz plebsie ?- Zapytała piskliwie Mendy a kilka dziewczyn się zaśmiało.
-Nie przyszłam do ciebie kretynko, Alison…mogłabym z tobą porozmawiać ?- Dziewczyna spojrzała na mnie nieokreślonym wzrokiem.- To ważne, zajmę ci tylko chwilkę.
Blondynka wstała i zaczęła iść do wyjścia , poszłam za nią. Stanęła niedaleko ogromnego świerku i patrzyła na mnie wyczekująco.
-Jak wiesz…Ja i Miles mamy jutro wyjechać.- Przytaknęła.- Wiem też ,że za mną nie przepadasz choć nie wiem czemu.-Prychnęła.
-Zjawiasz się tak po prostu i zabierasz mi wszystko na czym mi zależy ! Zupełnie wszystko… a ty jak byś się zachowała w tej sytuacji ?- Zapytała z bólem w oczach. W tamtym momencie nie wiedziałam zupełnie co powiedzieć. Było mi jej strasznie szkoda.
-W takim razie pewnie nie masz zamiaru mi pomóc…-Szepnęłam.
-Pomóc ? Komuś takiemu jak ty ? Ciebie i twojego brata nie powinno tu nigdy być !- Te słowa mnie zabolały. Ostatni raz spojrzała na mnie niechętnie i wróciła do stołówki. Usiadłam na ściółce a po moim policzku zaczęły płynąć łzy. Nie wiedziałam co robię nie tak…Jak można aż tak bardzo znienawidzić człowieka ?
Wzięłam głęboki oddech i starłam z policzków ostatnie mokre krople.
-Jesteś silna…-Szepnęłam.- Nie to teraz jest najważniejsze.- Powiedziałam wstając i strzepując z pupy piach i igły świerku. Odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam do domku chłopaków. Gdy weszłam Miles od razu mi się przyjrzał.
-Płakałaś ?- Zapytał. Wszyscy na mnie spojrzeli.
-Nie pomoże mi.- Mruknęłam cicho. Carmen spojrzała na mnie zszokowana.
-Jak to nie pomoże ? Alison ?- Zapytała niedowierzając.
-Tak to, nienawidzi mnie. Powiedziała mi ,że nie powinno mnie tu nigdy być.-Odparłam. Carmen opadły ręce.
-Co się z nią dzieje ?-Zapytała cicho patrząc na Mike. Ten wzruszył ramionami i przytulił ją.
-Nie to jest teraz najważniejsze.- Powiedział po chwili.- Tym zajmiemy się jutro.- Dziewczyna cicho się zgodziła i przeszliśmy do omawiania planu.


                                                                 ***


            Ognisko trwało już dobre dwie godziny a my nie mogliśmy nic zrobić. Wszyscy mieliśmy udawać smutek. Dla Carmen nie było to trudne bo martwiła się o Alison która nie pojawiła się na imprezie. Nagle usłyszałam jak ktoś się podnosi z miejsca. To Miles i Mike wstali. Mike delikatnie skinął mi głową po czym odeszli. Uderzyłam lekko łokciem Carmen dając jej znać ,że to już czas. Ta wstała i podeszła do instruktora który dziś pilnował porządku na ognisku. Nie słyszałam co mówili ale już znałam historię Carmen o okropnym bólu brzucha. Po niedługim czasie czarnulka do mnie podeszła i mruknęła ,że idzie do domku bo się źle czuje. Moje serce zaczęło mocniej bić gdy patrzyłam na znikającą sylwetkę dziewczyny.

Pisane w trzeciej osobie:
            Chłopak o jasnych włosach zapiął rozporek i gwiżdżąc skierował się w przeciwną stronę. Szedł powoli niczym się nie przejmując. Wiatr zaczął robić się bardziej porywisty a w ciemności można było dostrzec latające w powietrzu zielone liście które zerwał mocnymi szarpnięciami. Nagle z dwóch boków wyłoniły się zakapturzone postacie. Blondyn szedł przed siebie nie zauważając ich. W ciągu kilku sekund podbiegły do niego i przygniotły go do drzewa.
-Kim jesteście ?! Co wy robicie ?!- Krzyczał chłopak.
-Zamknij się bo nie będziemy tak mili !- Warknął jeden z nich. Nagle z cienia wyszła czarnowłosa dziewczyna. Podeszła do blondyna i z delikatnym uśmiechem na twarzy mruknęła :
-Nick…Nick. Znowu się widzimy. Musisz przyznać ,że w dość niekomfortowej sytuacji. Okazało się ,że jesteś strasznym kłamcą.
-Ty kurwo…- Wysyczał patrząc w stronę czarnulki. Nagle jeden z chłopaków którzy go trzymali puścił jego rękę i uderzył go z całej siły w twarz. Z jego głowy spadł kaptur a ciemne włosy zalśniły w blasku księżyca.
-Nigdy tak na nią nie mów !- Krzyknął i chciał go uderzyć ponownie jednak dziewczyna go złapała za ramie i powiedziała.
-Nie warto Miles…- Chłopak się opanował i mocno go przygniótł do drzewa.
-Czego chcecie ?- Zapytał a z jego ust spłynęła czerwona maź.
-Twojego wyjazdu…-Odparła dziewczyna.- Jednak przed nim powiesz dyrektorowi obozu ,że wszystko co powiedziałeś wcześniej to kłamstwo i ,ze cię do tego zmuszono. Następnie znikniesz stąd. Proste…-Stwierdziła.
-Pierdolcie się !- Warknął.
-Uuuu…Nie ładnie tak mówić. Jeżeli tego nie zrobisz to dyrektor dowie się całej prawdy o tamtym dniu. Powiem mu ,że próbowałeś mnie zgwałcić a Miles cię powstrzymał.-Blondyn zaśmiał się głośno.
-Nie uwierzy ci.
-Jesteś tego pewien ? A gdybym miała filmik na którym to wszystko jest udokumentowane ?-Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. Ta wyjęła telefon i pokazała mu fragment.
-Ale to nie ja !- Krzyknął.
-A jak to udowodnisz ?- Zapytała.- Jeżeli jeszcze dziś nie powiesz dyrektorowi ,że kłamałeś to ja do niego pójdę i pokaże mu ten filmik. Zrozumiano ?- Przytaknął. Chłopacy go puścili. Jeden z nich kopnął blondyna w brzuch nogą i warknął.
-Nikt nie będzie obrażał mojej przyjaciółki a zwłaszcza ty…


Pisane w pierwszej osobie:
            Chłopacy wrócili po jakiś dziesięciu minutach jakby nigdy nic. Powiedzieli tylko ,że teraz wystarczy zaczekać.
            Po jakiś trzydziestu minutach na imprezę wrócił również Nick. Od razu podszedł do dyrektora obozu. Po jakimś czasie mężczyzna podszedł do Milesa i poprosił go do siebie do gabinetu.
            Czekaliśmy niecałe piętnaście minut na powrót bruneta. Podszedł z grobową miną po czym mruknął.
-Udało się.- Rzuciłam się na niego i go przytuliłam.
-Idź powiedzieć Carmen !- Krzyknęłam. Ten przytaknął i ruszył w stronę naszego domku. Spojrzałam na Mike i się uśmiechnęłam. Po chwili już znajdowałam się w ramionach chłopaka. Podniosłam delikatnie głowę do góry i zobaczyłam jego czekoladowe oczy. Nasze usta dzieliły centymetry. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy na pewno tego chcę. Dotknęłam dłonią policzka chłopaka i przysunęłam się bliżej a nasze usta się złączyły

____
Od autora : Ludzie mówcie co chcecie , to pierwszy rozdział od tak długiego czasu który mi się podoba :D I moje słowa powinny was zastanowić bo rzadko tak mówię /piszę :P No to jest akcja , łzy i romans :D Życzycie sobie czegoś jeszcze ? :)
Dedykacja: Tutaj musi być :) Zostawić ten rozdział bez dedykacji to grzech ! :P haha :D 
Werble proszę...(trrrrrrrrrrrrrr)
Dedykacje dostają...Jeszcze chwila niepewności...:
Olka - Za to ,że zawsze wiesz co powiedzieć i jesteś przy mnie w tych trudnych chwilach :) Cieszę się ,że cię poznałam :*
Gossip Girl .! i Cold_Princess- Bo zawsze komentujecie naszego bloga :) I jesteście z nami od długiego czasu :D Dzięki za wszystko :)


Oczywiście każdy z was jest wyjątkowy ale postanowiłam niektórych wyróżnić :) No to czekamy na rozdział Olki ! <3

poniedziałek, 12 grudnia 2011

[7]-Jutro wyjeżdżam.-powiedział obojętnie i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku

  Carmen

             Siedziałam i niemrawo grzebałam widelcem w groszku gdy po pomieszczeniu rozległ się głośny huk. Ktoś zamknął drzwi z trzaskiem. Niestety byłam tak leniwa, że nawet nie miałam siły spojrzeć w ich stronę. Po chwili koło naszego stolika stał główny organizator obozu i wściekle patrzył to na Milesa, to na Alice. Zastanawiałam się co takiego mogło wywołać jego złość, gdy przypomniałam sobie o wczorajszym zdarzeniu.
 -Miles i Alice… do mnie!- zerknęłam wystraszona na Milesa, ale na jego twarzy nie widziałam ani odrobiny strachu.-Już!- rodzeństwo wstało powoli od stołu i wyszło z pokerowym wyrazem twarzy z jadalni.
-Mike wiesz może co zrobiła takiego Alice?- chłopak wzruszył tylko ramionami i nerwowo zaczął zapychać sobie usta ziemniakami. Uniosłam jedną brew i nachyliłam się nad stołem.-No mów!- powiedziałam
-Ah… Zrobiliśmy wczoraj Mendy małego psikusa. –wytrzeszczyłam oczy w złości. – A co takiego zrobił Miles?
-Nie wiem co ja jestem jego matka?- podniosłam się nerwowo i wyszłam z sali. Szłam wąskim korytarzem w stronę wyjścia. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, mój krok skierowałam w stronę domku dyrektora obozu. Niewielki domek z gankiem i dwoma oknami niczym nie wyróżniał się od innych. Jedyne co go wyróżniało to to, że z środka dobiegały głośne krzyki. Organizator niemiłosiernie się darł, w jakim to świetle stawia teraz ten obóz. Po chwili ciszy z domku wyszła Alice. Widząc mnie uśmiechnęła się tylko i wyminęła. Zaraz po niej wyszedł Miles. Na jego twarzy nie widziałam ani na chwilę bólu czy żalu. Gdy chciał ruszyć w stronę swojego domku złapałam go za rękę.
-Coś nie tak?- spytał i ani na chwilę na mnie nie spojrzał.
-Co się stało?
-Jutro wyjeżdżam.-powiedział obojętnie i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku- Alice zostaje, ale nie ma wstępu na żadną najbliższą imprezę na tym obozie- czułam jak coraz bardziej chce mi się płakać. I pomyśleć, że to przeze mnie musi wyjechać.
-Ale jak to?- zamrugałam szybko, by nie uronić ani jednej łzy.
-Tak to… Zobaczymy się dzisiaj na ognisku. Cześć…- gdy tylko weszła do naszego domku po moich policzkach popłynęły łzy. Alice siedziała na łóżku z telefonem w ręce. Gdy tylko mnie zobaczyła podniosła się i podeszła do mnie. Otarłam łzy i wymusiłam na mojej twarzy uśmiech.
-Powiedział ci... Sądzę, że zrezygnuję.  Bez niego to nie będzie to samo.- otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Musimy coś zrobić. Nie możecie tak po prostu zostawić mnie, Mikego, Alison.
-Alison jakoś mój pobyt tutaj się nie podoba.- dziewczyna położyła się na łóżku. Nie mogłyśmy tak po prostu poddać się.Nie miałam na razie pomysłu na to jak to zrobimy, ale z pomocą Mike, Alison
 na pewno coś wymyślimy.

                                                             ***

                 
Pośpiesznie przewracałam kartki książki w poszukiwaniu pomysłu lecz jak zwykle nic, a nic nie przychodziło mi do głowy. Za godzinę mieliśmy spotkać się wszyscy przy ostatnim naszym wspólnym ognisku. Nagle podskoczyłam jak oparzona. Takiego pomysłu nie można było zmarnować. Musiałam go zrealizować i to jeszcze dzisiaj. Wybiegłam z domku i wpadłam na Alice. Była mi teraz bardzo potrzebna.
-Mam pomysł! Musisz mi pomóc!-powiedziałam ciągnąc ją do środka domku.
-Wow...Wymyśliłaś?Ja myślałam cały dzień i nic...-powiedziała z nutką goryczy w głosie, ale zaraz nastawiła ciekawsko uszu.
-Co ty nato gdybym tak wpadła do jeziora?-dziewczyna uniosła jedną brew do góry nie rozumiejąc o co mi chodzi.-Ah...Idź po prostu po...-nagle do pomieszczenia wszedł z nieciekawą miną Mike.
-Pomogę-powiedział ochoczo i puścił oczko do Alice- Idź Alice po Milesa i przyprowadź go nad jeziorko za dziesięć minut, a ty Mike idź po dyrektora. Musi to wszystko widzieć-powiedziałam zdejmując z siebie bluzę.-Wiecie może czy woda jest zimna?-spytałam z uśmiechem. Mike tylko wzniósł oczy do nieba i wyszedł, a zaraz za nim Alice.
***
Stałam na brzegu i szukałam wzrokiem Alice. Nie wiedziałam co ona za wymyśli za wymówkę by sprowadzić tu Milesa, ale zdałam się na jej pomysłowość. Po około dwóch minutach rozbrzmiał sygnał mojej komórki informujący mnie, że zbliżają się. Po chwili zauważyłam jak Mike idzie i o czymś opowiada dyrektorowi obozu. Szybko wskoczyłam do wody i podpłynęłam na środek jeziora. Woda nie była za ciepła, ale to dało mi więcej pola do popisu. Zaczęłam szybko przebierać dłońmi, a z moich ust wydobył się krzyk.
-Ratunku!-wrzeszczałam jak głupia. Na usta cisnął mi się uśmiech, ale powstrzymałam się. Nie było mowy na żadne potknięcie. Zanurzyłam się na chwilę pod wodę. Po moim ciele przebiegł zimny dreszcz. Mieliśmy środek lata, ale pogoda nie dopisywała.Wynurzyłam się i ujrzałam jak Miles płynie w moją stronę.Zamknęłam oczy by nie rozproszył mnie jego widok. Po chwili poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie. Odruchowo uczepiłam się jego i przyłożyłam głowę do torsu. Po chwili pod stopami czułam ląd. Odkaszlnęłam parę razy i zastanowiłam się czy jestem dobrą aktorką.

___
Od Oli; Myślę, że nie jest źle. Naprawdę nie miałam pomysłu jak ratować sytuację, ale jestem dumna, że napisałam ten rozdział. Zwłaszcza, że nie miałam od dawna weny. Proszę o wyrozumiałość...Również mam małe opóźnienie za co przepraszam:) No i krótki...ah...same wady, ale nic na to nie poradzę.

piątek, 2 grudnia 2011

[6] W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to już prawdopodobnie nasz ostatni dzień na tym obozie…


                                                                 Alice…



            Spojrzałam w czekoladowe oczy chłopaka i się uśmiechnęłam.
-Co masz na myśli pytając czy mam plany na dzisiejszą noc?- Zapytał.- Czuję,że to chytry plan,żeby zemścić się na pustakach. Mam racje?
-Jak zawszę…- Powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu. Nagle mój wzrok przyciągnęła tańcząca para. Chłopak o postawnej sylwetce trzymał w objęciach niewielką czarnulkę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Gdy moje spojrzenie zetknęło się ze wzrokiem Carmen podniosłam kciuki do góry. Usłyszałam cichy śmiech dziewczyny a potem Miles zaczął do mnie machać.
-Jak oni ładnie wyglądają…- Powiedziałam.
-Tak…ale nadal nie są ze sobą razem. Przecież coś do siebie czują.- Odparł a ja spojrzałam na niego i przytaknęłam.
-Prawda, ale Carmen nie jest pewna czy on coś do niej czuje…-Mruknęłam spoglądając na znikające postacie.
-Jak można być taką idiotką i nie widzieć w spojrzeniu drugiej osoby tak widocznej miłości.- Podniósł głos Mike piorunując mnie wzrokiem. Spojrzałam na niego. Był zły. Przekrzywiłam delikatnie głowę w bok i wyszeptałam.
-Czasami potrzeba trochę czasu…-Na jego twarzy zabłądził uśmiech.- Chodź mam idealny plan.- Powiedziałam ciągnąc chłopaka do jego domku.
            Wybiegliśmy cicho z osiemnastki (domek chłopaków) i pobiegliśmy do szesnastki (domek dziewczyn). Mike trzymał mocno w ręce małą piłę.
-No to dalej wskakuj i zobacz czy ona tam jest.- Powiedział szeptem chłopak. Przytaknęłam mu. Otwierając drzwi spojrzałam na niego a ten puścił mi oczko. Gdy tylko weszłam usłyszałam szum wody.
-Mendy ! A ty znowu zajmujesz łazienkę !- Wydarłam się uderzając pięścią w drzwi.
-Odwal się plebsie będę tu tak długo jak chcę !- Krzyknęła piskliwie. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do okna dać znak Mikemu,żeby wszedł do środka. Na migi pokazałam mu, które łóżko zajmuje blondi a on z chytrym uśmieszkiem do niego podszedł i klęknął.
Siedzieliśmy w domku tak długo aż w końcu Mendy wyszła z łazienki. Na całe szczęście nie trwało to długo. Gdy tylko zauważyłam ,że drzwi się otworzyły a blondynka wychodzi z pomieszczenia wstałam z mojego miejsca i poszłam do toalety. Chwilę postałam przed lustrem po czym spuściłam wodę i wyszłam. Widząc ,że dziewczyna chce usiąść na łóżku pociągnęłam Mika za rękę i wyszliśmy z domku. Nawet nie odeszliśmy pięciu kroków gdy nagle po całym obozie rozniósł się okropny huk i pisk dziewczyny. Ja i Mike równo na siebie spojrzeliśmy i rzuciliśmy się przed siebie w bieg.
            Okropnie zmęczona weszłam do szesnastki i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i już odpływałam gdy usłyszałam nad sobą znienawidzony głos :
-Dobrze wiem ,że to ty !- Otworzyłam jedno oko.
-O co ci chodzi ?- Zapytałam patrząc na Mendy.
-Podnieś dupsko i zobacz.- Wskazywała ręką w prawą stronę. Niechętnie spojrzałam w tamtym kierunku i wybuchłam śmiechem widząc leżący na podłodze materac.
-Gdzie ty masz łóżko ?- Zapytałam śmiejąc się.
-Musieli je zabrać do naprawy bo jacyś idioci podpiłowali nóżki i się połamało ! I pierwszą osobą o której pomyślałam jesteś ty !- Warknęła.
-Musisz po prostu schudnąć…-Powiedziałam patrząc na nią sceptycznie.- A nie wymyślasz jakieś niestworzone historię o podpiłowaniu nóżek.- Uśmiechnęłam się do siebie za tak dobrą grę aktorską.
-Kłamiesz…-Syknęła.
-Jak miałabym to zrobić ?! Do tego potrzebna jest piła ! A poza tym sama nie dałabym rady…-Odparłam i z powrotem położyłam się na łóżku.
-Pewnie pomógł ci Mike albo Carmen…Jeszcze nie wiem jak ale się zemszczę…I to tak ,że po raz pierwszy gorzko zapłaczesz.- Powiedziała groźnie. Machnęłam na nią ręką i wtuliłam się w poduszkę. Nagle drzwi od domku się otworzyły. Po chwili zamknęły się z takim trzaskiem ,że podskoczyłam przerażona. Alison nawet na mnie nie spojrzała i poszła do łazienki. Westchnęłam i po raz ostatni tego dnia zamknęłam oczy.


                                                                       ***


            Następnego dnia rano obudziła mnie Carmen szepcząc ,że musi mi o czymś powiedzieć. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy zastanawiając się która godzina. Za oknem mocno prażyło słońce a w pokoju byłyśmy tylko my dwie. Z tych spostrzeżeń wywnioskowałam ,że mamy popołudnie.
-Co jest takie ważne ,że mnie budzisz w środku południa w jedyny wolny dzień na tym okropnym obozie ?- Zapytałam. Ta się tylko uśmiechnęła i odparła.
-Tak ogółem…Chciano mnie wczoraj zgwałcić i twój brat mnie uratował następnie udaliśmy się do jego domku i tam się z nim całowałam ale jeśli uważasz ,że to mało ważne to ja mogę stąd wyjść…-Powiedziała odchodząc.
-Czekaj , czekaj…Kto cię chciał zgwałcić ?! Jesteście razem z Milesem ? Czy Miles bardzo pobił tego gościa ?- Zapytałam zrywając się z łóżka i zatrzymując dziewczynę.
-Nick , nie i tak.- Odpowiedziała.
-Chwila zacznijmy od początku. Siadaj i wszystko mi opowiedz. - Tak jak powiedziałam , tak zrobiłyśmy.
-No więc tak…wszystko się zaczęło od tego ,że…- Czarnulka dokładnie opowiedziała mi całą historię a ja słuchałam jej w szoku. Gdy skończyła powiedziałam.
-Dobrze ,że ten kretyn nic ci nie zrobił… Mam też nadzieję ,że nie doniesie na Milesa ale to jeszcze się pewnie okaże. Najbardziej zaskakujące jest to ,że całowałaś się z moim bratem a nie jesteście razem…-Ta opuściła na chwilę głowę a czarne loki opadły na jej twarz.
-To trudne.- Szepnęła.
-Ale Miles coś do ciebie czuję…i w dodatku znam go na wylot to wspaniały chłopak. Jak kogoś pokocha to naprawdę.- Powiedziałam trochę głośniej niż powinnam.
-Tu nie chodzi o to ,że ja się boję ,że on do mnie czegoś nie czuję.-Mruknęła.
-A więc o co ?- Zapytałam. Ta podniosła głowę i powiedziała.
-Nie chcę być łatwą panienką…znamy się zaledwie od tygodnia , nadal nie jestem pewna swoich uczuć. To za wcześnie…Ten pocałunek to był błąd.- Spojrzałam na dziewczynę. Po chwili na kołdrę opadła pojedyncza łza.  Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę ,że to wszystko nie jest dla niej łatwe…a ta cała sprawa ma głębsze dno. Nie mogłam od niej wymagać aby mi wszystko powiedziała. Po prostu przysunęłam się do niej bliżej i ją przytuliłam. Po pewnym momencie dziewczyna rozszlochała się na dobre.


                                                             ***


            Kilka godzin później szłam razem z Carmen do stołówki na kolacje. Przy naszym stałym stoliku siedzieli Miles , Mike i Alison. Mój brat grzebał widelcem w jedzeniu zamyślony a pozostała dwójka zażarcie rozmawiała. Carmen delikatnie ścisnęła moje ramię na widok Milesa.
-Spokojnie…porozmawiaj z nim i powiedz mu ,że dla ciebie to za wcześnie. Wszystko się ułoży.- Szepnęłam w jej stronę. Podeszłyśmy po jedzenie i usiadłyśmy do stolika. Gdy tylko Mike poklepał miejsce obok siebie Alison wstała i wyszła z pomieszczenia.
-A jej co się stało ?- Zapytał brunet. Wzruszyłam ramionami. -Jak tam po wczorajszym ?
Kopnęłam delikatnie Mike pod stołem. Ten na mnie spojrzał zdziwiony a jego usta ułożyły się w słowa „Co powiedziałem nie ,tak ? ”. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Było przyjemnie.- Powiedział Miles.- A jak tam u was ?
-Też , nic specjalnego się nie wydarzyło.- Odparłam. Nagle ktoś bardzo mocno szarpnął drzwi. Po chwili koło naszego stolika pojawił się główny przewodniczący tego obozu i spojrzał na nas wściekły.
-Miles i Alice…do mnie- Zerknęłam na brata.- Już !-Warknął. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to już prawdopodobnie nasz ostatni dzień na tym obozie…

____
Od Jemi : Tak mi wstyd ,że ten rozdział pojawia się dopiero po tak długim czasie... Wiem ,że to moja wina. A Olka nie mogła przeze mnie ostatnio nic a nic tu pisać :( Naprawdę mi głupio ale takich zaległości nie na robiłam sobie tylko i wyłącznie na tym blogu. Ostatnio miałam naprawdę mało czasu na cokolwiek i nawet nie myślałam o pisaniu. Przepraszam. No ale oficjalnie przyrzekłam na Szept mroku... ,że się poprawię i obietnicy dotrzymam :D Rozdziały są już zaczęte a pomysłów mam mnóstwo :) Mam nadzieję ,że nie jesteście źli z atak długą przerwę :*:*:**
Co do rozdziału :) Trochę nudny ale nie jest zły :)

środa, 16 listopada 2011

[5]-Nawet nie wiesz jak się wystarczyłam, gdy widziałem strach w twoich oczach… gdy widziałem tę jedną, jedyną łzę.

Carmen
Szłam wąskim korytarzem za Milesem. Gdy dochodziliśmy do drzwi wyjściowych spojrzałam na niego badawczo. W ciemności ledwo co dostrzegałam jego umięśnioną sylwetkę. Nagle poczułam na sobie zimny wietrzyk co oznaczało, że wyszliśmy na dwór. Założyłam ręce na ramiona i przegryzłam wargę. Miles usiadł na ławeczce i poklepał miejsce obok siebie.  Spojrzałam na niego dziwnie po czym usiadłam na wskazane miejsce.
-Em… chciałem… pogadać…- odkaszlnęłam i odrzuciłam włosy do tyłu.
-To zdążyłam zauważyć-chłopak przebiegł wzrokiem wzdłuż mojego ciała i utkwił wzrok na piersiach. Z całej siły uderzyłam go z otwartej pięści w twarz i podniosłam się.-Cham!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę Sali.
-Carmen! Czekaj!- chłopak podbiegł do mnie i złapał mnie za dłoń. Szybko ją wyrwałam.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam i spojrzałam na niego z wściekłością.
-Przepraszam, ale prowokujesz mnie swoim wyglądem… Pięknie dziś wyglądasz- na mojej twarzy zawitał delikatny uśmiech jednak zaraz znikł.-Chcę tylko porozmawiać-usiadłam nerwowo na trawie nie myśląc o tym jak będzie wyglądała moja biała sukienka.
-O czym?- spytałam i odwróciłam wzrok w stronę Sali dyskotekowej.
-Przepraszam. Głupio się zachowywałem… Po prostu byłem zazdrosny.-wybałuszyłam oczy ze zdziwienia i spojrzałam na niego.- Mendy powiedziała mi, że obściskiwałaś się z jakimś gościem, a ja się martwiłem, ze coś ci zrobił…- zrobiłam jedno oko większe od drugiego i lekko uśmiechnęłam się.
-Tylko tyle?- spytałam. Chłopak przytaknął. W duchu uśmiechnęłam się. Martwił się o mnie, a to już dobry znak. Nagle z sali doszły mnie rytmy mojej ulubionej piosenki. Zaczęłam delikatnie się kołysać i zamknęłam oczy.
-Zatańczy pani ze mną?- spytał Miles i wyciągnął do mnie dłoń jak dżentelmen. Zaśmiałam się cicho i chwyciłam jego dłoń.
-Oczywiście, jak śmiała bym odmówić mojemu…- zastanowiłam się chwilę kim on dla mnie jest-przyjacielowi -na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Czyżbym coś do niego czuła? Stanęłam naprzeciw niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Jego ręce znajdowały się na mojej tali, a ja poczerwieniałam. Nigdy nie chodziłam na dyskoteki, to też nie tańczyłam wolnych tańców.
-Coś się stało?- spytał gdy kładłam swoją głowę na jego piersi. Pokiwałam przecząco głową i wsłuchałam się w bicie jego serca. Ciche stukanie przerywał tylko odgłos muzyki. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.  Trzy minutowa piosenka mijała szybko, a ja chciałam by trwała jak najdłużej.  Nagle muzyka umilkła, a ja usłyszałam rozmowę Mikego z Alice. Spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się do Alice, która patrzała na mnie i unosiła kciuk do góry. Przewróciłam oczami, a Miles głośno się roześmiał.-Czy to było do mnie?- spytał chłopak i pomachał dziewczynie.
-Chyba tak…- powiedziałam i odkleiłam się od chłopaka.
-Ej no! Już koniec? Może jeszcze jeden kawałek?- pokręciłam przecząco głową i ruszyłam w stronę domku. Nie miałam ochoty na balowanie. Nie oglądając się za siebie weszłam do swojej siedziby słysząc za sobą tylko cichy głos Milesa ,,Coś zrobiłem nie tak?” Gdy tylko drzwi za mną zamknęły się po moich policzkach spłynęły łzy. Pojawiły się stare wspomnienia, a ja nie mogłam ich odgonić.

Szatynka biegła ile sił w nogach w stronę kościoła. Za nią biegła matka z łzami w oczach. Mała dziewczynka miała zaledwie siedem lat, a na jej twarzy dało się wyczytać wielką rozumność. Wbiegła na ruchliwą ulicę i przebiegła przez drogę… Niestety jej matka nie miała tyle szczęścia… Jeden z samochodów potrącił ją, co skutkowało natychmiastowym zgonem.
I kolejne wspomnienie:

Mała dziewczynka siedziała na poczekalni i machała nóżkami.  Lekarz wychodzący z sali operacyjnej wziął ją na kolana i uśmiechnął się do niej.
-Wiesz gdzie jest niebo?- Carmen przytaknęła. -Właśnie tam jest teraz twój tata.

Nie chciałam cierpieć po raz kolejny, przez kogoś mi bliskiego i nie chciałam ranić Milesa.  Ale ukrywać uczucia do kogoś do kogo naprawdę czuje się miętę… było trudne. Słysząc pukanie do drzwi i krzyk Mendy otarłam łzy.
-Wyłaź!- spojrzałam w lustro i wytarłam spływający po moich policzkach tusz do rzęs.
***
Weszłam do zatłoczonej sali i przebiegłam wzrokiem po pomieszczeniu. Podeszłam do stołu z napojami. Nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego, a ktoś zamienił mi szklankę. Spojrzałam na twarz chłopaka i rozpoznałam w nim jednego z członków naszej grupy imieniem Nick.
-Dzięki, ale nie spożywam alkoholu-powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Chłopak tylko puścił mi oczko i powiedział.
-Nikt się nie dowie-powiedział i położył swoją dłoń na mojej pupie. Z trzepnęłam jego rękę i wyszłam z sali.  Noc była gwieździsta, na ziemię padało tylko delikatne światło.  W oddali widziałam sylwetkę Milesa i Alice. Chłopak miał ręce założone w geście modlitwy, a dziewczyna z trudem powstrzymywała śmiech. Tworzyli takie zgrane rodzeństwo, a ja z trudem dogadywałam się ostatnio z Alison. Zbliżałam się do mojego domku gdy przede mną pojawił się nagle ten sam chłopak, co zawracał mi gitarę na sali. Lekceważąco wyminęłam go i poszedłem przed siebie. Ten jednak nie odpuścił i złapał mnie w pasie od tyłu. Wymierzyłam w jego brzuch cios z łokcia, on jednak stał nie wzruszony jak by nawet nie poczuł drobnego ukłucia.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać, gdy ten majstrował przy odpięciu od mojej sukienki. -Zostaw mnie!- krzyknęłam, a po moim policzku spłynęła łza strachu. Doskonale wiedziałam jak się bronić, ale nie umiałam wykorzystać mojej wiedzy w praktyce. Nagle mocny uścisk w pasie rozluźnił się, a ja opadłam na ziemię. Wysoki chłopak okładał pięściami Nicka.  Krzycząc jakieś słowa po francusku. Zbiło mnie to z tropu. Gdy jednak ocknęłam się, wstałam szybko i odciągnęłam Milesa od Nicka. -Miles… Spokojnie…- powiedziałam łapiąc go za roztrzęsione dłonie.
-Nic ci nie jest?- powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Niechętnie zmusiłam się do uśmiechu i spuściłam wzrok.
-Umiem sobie radzić- powiedziałam i założyłam ręce na ramiona.
-Wiesz, przed chwilę wydawało mi się, że jednak sobie nie radzisz- wywróciłam oczami i z poważniałam.
-Panowałam nad sytuacją!- krzyknęłam, a na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech. Mimo powagi sytuacji, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu w towarzystwie tego chłopaka.
-Chodźmy stąd…- powiedział Miles i pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam wystraszona na Nicka, po czym na Milesa.  Jednak po chwil chłopak podniósł się z ziemi i pomaszerował w stronę Sali.-I po sprawie- nie wydawało mi się to tak proste jak w oczach Milesa. Wiedziałam, że będzie miał kłopoty, a to wszystko przeze mnie.
***
Siedziałam na łóżku i przyglądałam się chłopakowi siedzącemu na drugim jego końcu. W uszach miał słuchawki i poruszał się w rytm muzyki. Przyjrzałam się mu uważniej i zauważyłam w jego oczach płomień wściekłości. Gdy zauważył, że się mu przyglądał, wyjął jedną słuchawkę z ucha i podszedł bliżej mnie, tak że mogłam oprzeć głowę o jego ramię. Zrobiła to co myślałam, a brunet pogłaskał mnie po głowie. Wyjął drugą słuchawkę i zbliżył się jeszcze bardziej mnie.
-Nawet nie wiesz jak się wystarczyłam, gdy widziałem strach w twoich oczach… gdy widziałem tę jedną, jedyną łzę.-wzdrygnęłam się na myśl, że mógł widzieć tę całą sytuację. Jednak gdyby nie to, możliwe, że leżała bym teraz naga w lesie.  Chłopak złapał mnie za podbródek i delikatnie musnął moje usta swoimi wargami. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, gdy… Do pokoju weszła Mendy…

______
Od Oli: Miałam nagły napływ weny w drugiej części rozdziału i jak się rozpędziłam to nie mogłam skończyć...Miałam nawet pomysł na dalszą część, ale zrezygnowałam z niej. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Ostatnio miałam niezłą załamkę dlatego też tak wyszła pierwsza część, a nie inaczej. Na pewno zorientowaliście się w którym momencie poprawił mi się humor:D
Następny: Jemi:) Kochana czekam! Jak na każdy twój rozdział:**

poniedziałek, 7 listopada 2011

[4] ...w tym momencie zrozumiałam ,że czas pomyśleć o samobójstwie.

                                                                 Alice…



            Weszłam roześmiana do domku w towarzystwie Mike. Jednak gdy wyczułam panującą tam atmosferę nagle umilkłam. Alison siedziała na swoim łóżku z książką w rękach a jej wrogość w stosunku do nas była wręcz namacalna. Po raz kolejny mocno przerzuciła stronę.
-No w każdym razie, jeszcze raz dzięki za ratunek.- Powiedziałam spoglądając na chłopaka. Ten bohatersko wypiął pierś i pięknie się uśmiechnął.
-Jestem do pani dyspozycji w każdej porze dnia.- Zaśmiałam się.
-Och mój cny rycerzu cóż bym bez ciebie zrobiła.- Alison głośno kaszlnęła. Mike spojrzał na nią dziwnie po czym wzruszył ramionami i mruknął.
-Dobra ja spadam tylko mi się nie przezięb !- Pogroził mi palcem wychodząc. Uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na Alison. Nie byłam pewna czy jest zła na mnie czy może na Mike…a może na naszą dwójkę ? Postanowiłam to sprawdzić.
-Ktoś jest w łazience ?- Zapytałam sięgając z szafy puchaty ręcznik. Szybko się nim owinęłam.
-Sprawdź.- Warknęła. No i wszystko jasne…była zła na mnie.
-Alison ja nie wiem co ci zrobiłam i czemu mnie tak traktujesz ale…- Nie dała mi dokończyć. Zamknęła głośno książkę i wychodząc mruknęła.
-Daruj sobie.- Drzwi głośno trzasnęły. Westchnęłam, co ja jest takiego do cholery zrobiłam ?! Nagle z łazienki wyszła Mendy i z drwiną powiedziała.
-I jak kąpiel się podobała ?
-W końcu mogłam zobaczyć jak to u ciebie codziennie wygląda.- Odgryzłam się i weszłam do łazienki.


                                                                    ***


            Następnego dnia rano obudził mnie głos Carmen. Miałam ochotę jej przywalić… jednak się powstrzymałam. Wczoraj w nocy nie mogłam zasnąć próbując sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego Alison tak mnie nienawidzi. Moje rozmyślania na ten temat zakończyły się tym ,że poszłam spać o trzeciej w nocy. Niechętnie otworzyłam jedno oko i w tym momencie zrozumiałam ,że czas pomyśleć o samobójstwie.
            Po śniadaniu wszyscy uczestnicy obozu przenieśli się na podest i czekali na dalsze instrukcje kierownika obozu. Co chwile ziewałam aż w końcu ktoś powiedział ,że mam przestać.
-A spadajcie ode mnie…-Powiedziałam i podeszłam do Carmen. Zauważyłam ,że obserwowała Milesa. W pewnym momencie podeszła do niego Mendy coś szepnęła na ucho i go przytuliła. Po krótkiej chwili spojrzał ze złością na Carmen. Co ta ździra mu nagadała ?
-Witam! Dzisiaj jesteście w takich samych drużynach jak wczoraj tyle, że zmieniają się wasze zajęcia. Grupa pierwsza idzie na wspinaczkę- Krzyknął instruktor na co podskoczyłam przestraszona. Jak dla mnie może być. Nasza grupa ruszyła w stronę ścianki wspinaczkowej. Nie bardzo pamiętam kto mnie przypiął i jak ale pamiętam krzyk instruktora ,że możemy ruszać. Zauważyłam ,że Miles i Carmen są już praktycznie na górze więc sobie odpuściłam i stałam w miejscu. Nagle z góry zaczęło coś spadać, po pisku wywnioskowałam ,że to Mendy. W duchu biłam brawo dla tego który w końcu postanowił zakończyć jej marny żywot.
-Wygrywa Miles!- Krzyknął instruktor i wszyscy powoli zaczęli schodzić ze ścianki. Gdy dotknęłam nogami ziemi miałam wrażenie ,że zaraz się przewrócę. W oddali mi mignęła sylwetka Carmen jednak najbardziej zaskoczyło mnie to ,że Miles stał i rozmawiał z Mendy. Świat zwariował. Nie miałam siły na cokolwiek więc podeszłam do instruktora i powiedziałam ,że mi słabo. Ten powiedział ,że mam iść do domku i odpocząć.
            Nie pamiętam jak trafiłam do domku jedyne co spostrzegłam to ,to ,że za oknem bardzo mocno świeci słońce i strasznie mi śmierdzi z ust. Zerknęłam na budzik. Wskazywał 16:30. Wszyscy obecnie byli w mniej więcej połowie obiadu. Poszłam do łazienki i umyłam zęby. Po chwili szłam już w stronę stołówki. Większość stolików była pusta jednak przy tym największym zauważyłam : Alison która rozmawiała z Mikiem oraz grzebiącą widelcem w groszku Carmen. Zdziwiłam się jeszcze bardziej widząc ,że mój brat siedzi z Mendy i jej przyjaciółeczkami. Nie było mnie połowy dnia a tu coś takiego ? Co tu się dzieje do cholery ?! Westchnęłam i poszłam nałożyć sobie trochę spaghetti. Usiadłam przy stoliku z Alison , Mikiem i Carmen. Spojrzałam na czarnulkę i zapytałam:
-Co tu się dzieje ?- Podniosła obojętnie wzrok znad talerza i wzruszyła ramionami.
-Ta tleniona idiotka coś mu nagadała…-Mruknęła. Spojrzałam w jej oczy i gdzieś głęboko dostrzegłam smutek. Wściekła na Milesa wyprostowałam się i zmroziłam go wzrokiem.
-Pogadam z nim.- Powiedziałam.
-Jak chcesz…-Odparła Carmen i wstała. Odłożyła swój talerz na odpowiednie miejsce i wyszła. Mike spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Zerknęłam na niego obojętnie i tak jak Carmen wstałam od stołu. Podeszłam do Milesa.
-Idziesz ze mną. Dalej.- Ten tylko westchnął i wyszedł ze mną na zewnątrz. Stanęliśmy pod ogromnym rozłożystym dębem.- Od kiedy zadajesz się z tą idiotką ?
-Mogę zadawać się z kim chce.- Powiedział beznamiętnie. Obrzuciłam go groźnym spojrzeniem i warknęłam.
-Nie wiem co ta kretynka ci nagadała o Carmen ale jeżeli jej uwierzysz i się od niej odwrócisz to stracisz wszystkich ludzi których tu poznałeś. Nie zapominaj ,że ta tleniona blondyna zawsze robiła wszystko aby właśnie tak się stało.- Patrzył mi uważnie w oczy. Pokręciłam głową i od niego odeszłam.


            Dziś miała się odbyć dyskoteka. Może to nie to co impreza w klubie ale zawsze coś. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i sięgnęłam po prostownicę.
-Pasztet nadal w łazience ?- Zapytała Carmen wchodząc do domku. Przytaknęłam. Ta rzuciła się na łóżko i westchnęła.
-Dlaczego dałam ci się namówić ,żebyśmy tam poszły ?-Zapytała podnosząc głowę i na mnie spoglądając.
-No jak to czemu ? Bo mam świetny dar przekonywania !- Ta cicho się zaśmiała.
-Nie mam humoru na imprezowanie.- Powiedziała. Odłożyłam prostownice i do niej podeszłam.
-Rozmawiałam z Milesem jestem pewna ,że jeszcze dziś z tobą porozmawia a dyskoteka to dobre miejsce. Możesz mu walnąć w ten głupi łeb i tłumaczyć się ,że go nie zauważyłaś bo było ciemno.- Czarnulka się zaśmiał.
- Pomogę ci wyprostować włosy.- Powiedziała a ja podziękowałam.

                                                           ***

            Trzy godziny później wychodziłyśmy z domku.
-Ta sukienka jest za krótka.- Powiedziała Carmen obciągając ją.
-Mam na sobie krótszą sukienkę, nie marudź wyglądasz seksownie. Miles rzuci ci się na kolana i będzie błagał o wybaczenie.- Ta się zaśmiała i poprawiła włosy. Moja sukienka wyglądała tak>zobacz< a Carmen pożyczyła ode mnie tą >zobacz<
Dyskotekę zorganizowano w Sali tanecznej z której nikt już nie korzystał. Przy wejściu stał stół zakryty białym obrusem na którym stały różne przekąski i napoje. Muzyka głośno grała.
-Chodź znajdźmy Mike i Alison !- Krzyknęła Carmen. Przytaknęłam jej i ruszyłyśmy przed siebie. Przeciskałyśmy się przez tańczących ludzi trzymając się za ręce.
-Widzę ich !- Krzyknęłam i pociągnęłam przyjaciółkę w przeciwną stronę. Mike stał przodem do Alison i o czymś rozmawiali. Blondynka gdy nas zauważyła tylko otworzyła ze zdziwienia usta. Mike spojrzał na nią dziwnie po czym się odwrócił i zrobił podobną minę. Zmierzył mnie od dołu do góry i się uśmiechnął.
-Świetnie wyglądacie !- Krzyknął. Nagle z tłumu wyszedł Miles. Podszedł do Carmen i coś jej powiedział na ucho. Dziewczyna pokazała mi ,że wychodzi a ja jej przytaknęłam. Mike patrzył na mnie z błyskiem w oku a Alison stała purpurowa ze złości obok.
-Zatańczymy ?-Zapytał. Strasznie mnie ciągnęło na parkiet więc bez zastanowienia się zgodziłam i pociągnęłam chłopaka za sobą.
W czasie tańca pozwoliłam sobie na więcej niż zwykle…Czasami nasze usta dzieliły milimetry jednak do pocałunku nie doszło.
            Nalewałam sobie soku gdy nagle obok mnie zjawiła się Mendy i jej przyjaciółki. Westchnęłam i przewróciłam oczami…
-Załoga Ufo wpadła po napoje !- Powiedziałam i już miałam odejść gdy Mendy prychnęła.
-W końcu ubrałaś się adekwatnie do swojego charakteru.- Jej przyjaciółki się zaśmiały a każda z nich dokładnie mnie zmierzyła wzrokiem. Przyznaje dziś ubrałam krótką sukienkę i wysokie buty ale czy ona właśnie nazwała ,że jestem dziwką ?!
-Wiesz , między wyglądaniem jak dziwka a byciem nią jest zasadnicza różnica której ty i tak nie zrozumiesz , ponieważ twój rozwój intelektualny zakończył się na poziomie trzeciego roku życia !- Wysyczałam w jej stronę. Ta patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Nagle obok mnie znalazł się Mike.
-Idźcie rozsiewać pustkę gdzie indziej !- Krzyknął zły i pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz.- Wszystko w porządku ?- Zapytał z troską w głosie.
-Tak , przecież umiem sobie radzić ale dzięki.- Powiedziałam i się delikatnie uśmiechnęłam.-Jakie masz plany na dzisiejszą noc ?- Zapytałam i zaczęłam poruszać brwiami w dół i w górę. Chłopak na mnie spojrzał z filuternym błyskiem w oku.


_____
Od Jemi : Najpierw co do rozdziału. Mam nadzieje ,że się podoba :) Jak dla mnie może być...Nie jest jakoś szczególnie świetny ale jak dla mnie jest ok :) Chciałabym podziękować razem z Olką za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem ! :D To jest naprawdę bardzo miłe widzieć tyle pozytywnych opinii o tym blogu :) Dzięki temu mamy też poczucie ,że to co robimy jest doceniane przez innych :) Jesteście najlepsi ! :*:* Jeszcze raz dziękujemy :):)
Następny : Olka no bo kto by inny :* Ty wiesz ,że cię kocham ,nie ? :P
Informacja : Przypominam ,że jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach na tym blogu to proszę o zostawienie swoich numerów gg w komentarzu a ja będę to robić ;) Mam nadzieję ,że grono osób informowanych się powiększy :P

poniedziałek, 31 października 2011

[3] Miles patrzył na mnie z wściekłością, a ja nadal nie wiedziałam o co mu chodzi.

Carmen
Właśnie zakładałam na siebie kamizelkę gdy ktoś objął mnie w pasie. Szybko odskoczyłam i spojrzałam w stronę zboczeńca. Jednak gdy zobaczyłem piękne, brązowe oczy Milesa na usta zaczął cisnąć mi się uśmiech.
-Nie pozwalaj sobie-powiedziałam i zapięłam  kapok.
-Do twarzy ci w pomarańczowym- uśmiechnęłam się drwiąco i szturchnęłam chłopaka w ramię. Głośne prychnięcie Mendy sprawiło, że wszystkich spojrzenia zostały utkwione w nią.
-Dobieramy się w pary ! Dziś jak chcecie za tydzień podzielimy się :chłopak i dziewczyna. Dalej !- rozbrzmiał donośny głos instruktora. Gdy Miles złapał mnie za rękę szybko ją wyrwałam. Jednak widząc jego smutne oczy zgodziłam się. Tak łatwo mu ulegałam. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a już byłam na jego wezwanie.
-Z nią ?- burzyła się Alice. Spojrzałam w jej stronę. Stała na środku, a obok niej Mendy. Obydwie dziewczyny piorunowały się spojrzeniami. - Jej ego przeważy kajak i się utopimy ! Nie chce umierać !- słysząc te słowa wybuchłam śmiechem, ale co racja to racja. Mendy mogła przeważyć kajak. Nawet nie tyle swoim ego, ile tłusta dupą.
-Mam patrzeć na tą jej bladą mordę ? No chyba nie…- wzniosłam oczy ku niebu. Ta dziewczyna nie umiała nawet wymyślić dobrej riposty.
-Przestańcie ! To tylko jeden dzień ! Do kajaków !-krzyknął instruktor i nagle wszyscy znaleźli się w podłużnych, pływających maszynach. Nienawidziłam sportów wodnych. Samo pływanie odpychało mnie, a co dopiero kajaki i wiosłowanie. Zasiadłam za Milesem z nadzieję, że będzie wiosłował za mnie. I nie pomyliłam się. Jego sylwetka nadawała się do tego doskonale.  Po woli zaczynało nudzić mi się to całe pływanie w kółko po jeziorze więc nachyliłam się w stronę Milesa. Chyba miałam prawo wykonać mały żarcik?  Głośno huknęłam mu do ucha co spowodowało wymknięcie się wiosła z rąk chłopaka. Plusk wody sprawił, że byłam cała mokra.
-Masz za swoje!- krzyknął Miles i wytknął mi język.  Wszyscy już powoli zaczynali dopływać do brzegu gdy nagle ktoś całą swoją powierzchnią uderzyło o taflę wody. Automatycznie wszyscy spojrzeli w miejsce dochodzącego dźwięku. Na środku jeziora  topiła się Alice, a Mendy bezczelnie oddalała się od niej. Widząc to aż we mnie bulgotało. Co ta dziewczyna sobie myśli? Spojrzałam na Milesa. Chłopak już zdejmował koszulkę i szykował się do skoku, ale złapałam go za umięśnione ramię.
-Nie. Daj wykazać się Mikemu.- mój przyjaciel tylko wzniósł oczy ku niebu, ale koszulki nie założył. Strasznie mnie to denerwowało i rozpraszało.  Mike już dopływał do brzegu z Alice gdy nagle czyjś kajak przewrócił się. Oczywiście była to Mendy. Robiła to celowo. Miles tylko głośno się roześmiał i wyszedł na brzeg. Co mnie zdziwiło Alison była cała czerwona na twarzy. Coś było nie tak. Zabijała wzrokiem Alice. 
-Dzięki Mike- słychać było z oddali głos Alice.-A to w podziękowaniu za uratowanie- dziewczyna pocałowała Mike w policzek.
-Też dostanę?- spytał Miles i zrobił dzióbek. Ja tylko głośno się roześmiałam i ruszyłam w stronę domku. Nagle ktoś mnie popchnął. Była to Alison. Jej twarz była cała purpurowa, a dziewczyna gnała przed siebie jak struś pędziwiatr.
-Coś z nią jest nie tak-powiedziałam sama do siebie i weszłam do domku. Oczywiście Mendy już siedziała w łazience.-Mendy! Muszę do toalety!- krzyknęłam, ale z strony dziewczyny żadnej reakcji.  Wyszłam z domku i zapukałam do drzwi Mike i Milesa. Nie słysząc żadnego ,,Proszę” weszłam do środka. Pomieszczenie było puste tylko z łazienki wydobywał się dźwięk puszczanej wody. Już miałam wychodzić, ale niestety mój pęcherz domagał się wypróżnienia. Zapukałam więc do drzwi od łazienki.
-Od kiedy to pukasz!- wrzasnął męski głos i wyszedł z łazienki. Gdy drzwi się otworzyły przede mną stał grecki Adonis z samym ręcznikiem na biodrach. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok.-O to ty. Właśnie brałem kąpiel. Na wiosłowałem się dziś za dwóch-powiedział Miles i uśmiechnął się uroczo. Kolejny raz odwróciłam wzrok i spojrzałam gdzieś na ścianę.-Chłopak złapał mnie za podbródek i ustawił moją głowę tak, że patrzałam mu prosto w oczy. Gdy jego usta były niebezpiecznie blisko moich zrobiłam unik. Wyminęłam chłopaka i stanęłam w drzwiach od łazienki.
-Przepraszam, ale mój pęcherz dłużej nie wytrzyma.
***
      Kolejny dzień zaczynał się od dzwonka budzika. Uderzyłam dłonią o zimną powierzchnie i otworzyłam oczy. Wszyscy jeszcze spali. Zobaczyłam na nim godzinę 6:30. Za pół godziny miało być spotkanie przy podeście. Szybko się ubrałam i obudziłam resztę załogi. Alison od samego rana patrzała wściekle na Alice. Musiałam się dowiedzieć co się między nimi wydarzyło.
    Cały obóz stał już w wyznaczonym miejscu i czekał na instruktora gdy Mendy podeszła nagle do Milesa. Nie umknęło to mojej uwadze w końcu cały czas na niego patrzyłam. Powiedziała mu coś na ucho i mocno przytuliła. Coś nagle zakuło mnie. To bolało jak cholera. Nie mogłam patrzeć na nią, ale udało mi się zobaczyć jaki wyraz twarzy ma Miles. Chłopak stał przybity, a gdy spojrzał na mnie w jego oczach znalazłam wściekłość. Co ona mu powiedziała?
-Witam! Dzisiaj jesteście w takich samych drużynach jak wczoraj tyle, że zmieniają się wasze zajęcia. Grupa pierwsza idzie na wspinaczkę- podskoczyłam uradowana. To było to zajęcie, które sprawiało mi przyjemność. Ruszyliśmy w stronę ścianki wspinaczkowej. Mierzyła ona ok. dwunastu metrów. Mielimy wspinać się wszyscy razem, a ten kto dojdzie pierwszy na szczyt dostanie nagrodę.  Ustawiłam się obok Mendy i Alice. Instruktor właśnie mnie przypinał gdy ktoś kopnął mnie w łydkę.
-Au…- wymamrotałam i spojrzałam w stronę tej osoby. Mendy stała do mnie przodem i uśmiechała się głupio. Nie miałam zamiaru jej ustąpić, a w mojej głowie już rodził się chytry plan. Gdy wszyscy byli już zabezpieczeni instruktor włączył stoper i wszyscy ruszyli. Od razu wybiłam się na początek stawki. Na równi ze mną wspinała się Mendy i Miles.  Ja jednak zamiast przyspieszyć przybliżyłam się w stronę Mendy, tak że ocierałyśmy się o siebie. Przechyliłam się w bok i zrzuciłam dziewczynę w ścianki. Mendy próbując złapać się połamała sobie wszystkie paznokcie. Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam przed siebie. Miles patrzył na mnie z wściekłością, a ja nadal nie wiedziałam o co mu chodzi. Może o to, że odtrąciłam go gdy chciał mnie pocałować? Nie miałam czasu zastanawiać się nad tym bo zbliżałam się do celu. Ostatnie podciągnięcie i byłam na samej górze. Miles siedział po drugiej stronie ściany i patrzył w dół. Zrobiłam to samo. Na samym środku dyndała Mendy, a Alison stała na samym dole z rękoma założonymi. No, tak. Przecież ona ma lęk wysokości.
-Wygrywa Miles!- krzyknął instruktor. Zrobiłam naburmuszoną minę w stronę Milesa, ten jednak nawet na mnie nie spojrzał.  Zeszliśmy ostrożnie na ziemię i podeszliśmy do instruktora.
-Co wygrywam?- spytał chłopak i zerknął na Mendy. Czyżby mu się odwidziało? Zaczął ją tolerować?
-Wygrywasz dwa bilety…- nie dosłyszałam reszty bo oddaliłam się od grupy. Podeszłam do Alison i usiadłam przy niej.
-Faceci to debile co nie?- spytała dziewczyna, a ja spojrzałam na nią dziwnie.
-Nie wszyscy. Przecież Mike jest super. Przyjaźnimy się z nim.- dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i podniosła się.-Ej!- powiedziałam i złapałam ja za bluzę.-Coś się stało wczoraj? Wyglądałaś  na złą.
-Nie twoja sprawa-powiedziała oburzona i oddaliła się. Moja siostra zaczynała wariować.                   
______
Od Oli:  Napisany dość szybko. Całkiem inaczej chciałam to rozegrać, ale niestety nie wyszło mi to. Chciałam by Carmen stał się zadziorna nie wiem tylko czy mi to wyszło. Jak sądzicie?
Następny: Jemi, Jemi, Jemi...Co ja bym bez ciebie zrobiła...                                          

poniedziałek, 24 października 2011

[2] -Chcesz wojny będziesz ją miała...


                                                           Alice…


            Spojrzałam na Milesa z groźnym uśmiechem na ustach:
-Wykurzmy stąd tą panienkę.- Ten obdarzył mnie podobnym uśmiechem i wyjął z szafki maleńką piłę.- Zaczynam się trochę ciebie bać. Kto normalny trzyma piłę w szafce ?- Ten się zaśmiał i zaczął poruszać brwiami w dół i w górę.
-Najprostsze sposoby są czasami najbardziej wyszukane.- Przytaknęłam mu i wyszliśmy. Plan był bardzo prosty i oczywisty. Wszyscy muszą pojawić się na powitalnym ognisku więc naszej ofiary nie trzeba będzie jakimś specjalnym sposobem zwabiać do miejsca przeznaczenia. Ławka z delikatnie naciętymi nóżkami plus tłusty tyłek blondi równa się niezła zabawa. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
            Wszyscy słuchali z uwagą kierownika obozu gdy nagle rozległ się głośny trzask. Każdy spojrzał w stronę z której doszedł dźwięk. Mendy siedziała na ziemi. Wybuchłam śmiechem. Spojrzałam na siedzącego obok mnie Mike który się wręcz krztusił ze śmiechu.
-Dobra na koniec…- powiedział prowadzący powstrzymując się od śmiechu.-Mamy dla was zabawę. Dobierzcie się w pary. Chłopak-dziewczyna.- Nagle poczułam ,że ktoś delikatnie bierze mnie za rękę. Zerknęłam w ciepłe czekoladowe oczy chłopaka i się do niego uśmiechnęłam.
-Teraz my!- Krzyknął Miles i wbiegł z Carmen na podest. Czyżby mój braciszek kogoś adorował ? Carmen jak było widać nie była przyzwyczajona do tak dużej uwagi nad jej osobą bo spojrzała przestraszona po wszystkich uczestnikach obozu.
-Alice ?- Usłyszałam.
-Co jest ?- Zapytałam Mika.
-Słuchaj…bo…-  Nie dane mu było dokończyć.
-On ją całuje…-Szepnęłam patrząc na parę na podeście. Szybko spojrzałam na Mendy. Patrzyła na nich z chęcią mordu w oczach. Byłam jednak pewna ,że cała ta sytuacja odbije się tylko na jednym z nich.
-Ruszaliście się! Nie zaliczam!- Krzyknął rozbawiony opiekun.-Możecie iść do swoich domków.- Stanowczo podkreślił słowo SWOICH i spojrzał na Milesa. Niektórzy zaczęli się śmiać.
-Wybacz…Co chciałeś powiedzieć ?- Zapytałam wstając ze swojego miejsca i z uwagą patrząc na chłopaka.
-Już nic.- Odparł i posłał mi słaby uśmiech.
-Mów…Nie odejdę dopóki mi nie powiesz. A jak cię nie poruszy ,że umrę tu z zimna to jeszcze będę krzyczeć „To on mnie zabija !”- Mike wybuchnął śmiechem.
-Dobra przekonałaś mnie. Chciałbym ci pokazać pewne miejsce. Dziś w nocy na mostku ?- Uśmiechnął się niebezpiecznie.
-O której ?- Zapytałam.
-Drugiej.- Podeszłam po chłopaka i pocałowałam go w policzek po czym odeszłam od niego mocno kręcąc biodrami. Po policzeniu do trzech odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu seksowny uśmiech. Patrzył na mnie z błyskiem w oczach. I właśnie o to chodziło…Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. 


                                                             ***


            Przewróciłam kolejną stronę książki gdy nagle mój telefon się zaświecił.
-To już.- Szepnęłam sama do siebie i delikatnie wstałam z łóżka. Szybko i bezszelestnie przemknęłam do łazienki. Rozczesałam dokładnie włosy. Usta pomalowałam bezbarwnym balsamem a oczy podkreśliłam malując rzęsy tuszem. Założyłam czarne rurki, zwykły T-shirt a na nogi ubrałam moje ulubione trampki. Teraz wystarczyło wydostać się z domku tak ,żeby nikt nie zadawał zbędnych pytań. Wyszłam ostrożnie z łazienki i skierowałam się ku wyjściu. Będąc przy drzwiach stanęłam na deskę która strasznie zaskrzypiała. Zacisnęłam mocniej zęby i spojrzałam po dziewczynach czekając aż któraś się podniesie.
-Alice ?- Usłyszałam. Cholera !
-Tak to ja.- Odparłam Alison.
-Gdzie idziesz o tej godzinie ?- Zapytała przecierając oczy.
-Spotkać się z kolegą. Wrócę za jakąś godzinkę, śpij spokojnie.- Powiedziałam a ta spojrzała na mnie przenikliwie po czym z westchnieniem mi przytaknęła i położyła głowę na poduszkę.
Szłam powoli patrząc pod nogi. Nagle ktoś objął mnie w pasie i zakrył usta ręką. Zbliżył usta do mojego ucha i szepnął :
-Daj buziaka to cię nie zgwałcę.- Wypowiadając ostatnie słowa zaczął się śmiać. Zwolnił uścisk i pozwolił mi na siebie spojrzeć.
-Mike… - Powiedziałam zaskoczona. Uśmiechnął się do mnie uroczo  i powiedział.
-Dobra koniec żartów. Chodź.- Mruknął nadal z uśmiechem. Ruszyliśmy w stronę lasu.
-A wiesz ,że najczęstszym miejscem gwałtów są właśnie lasy ?- Powiedziałam zupełnie poważnie.
-Czy ty mi coś sugerujesz ?- Powiedział ze śmiechem. Puściłam mu oczko i ładnie się uśmiechnęłam.- Dobra teraz zamknij oczy.- Spojrzałam na niego dziwnie.- Nie zgwałcę cię. No chyba ,że mi na to pozwolisz. -Powiedział poruszając brwiami w górę i w dół. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy.
Mike złapał mnie za ręce i delikatnie pociągnął w przód. Szliśmy tak przez  chwilę gdy nagle usłyszałam.
-Już możesz spojrzeć.- Otworzyłam oczy a przede mną rysował się piękny widok na las znajdujący się na ogromnym zielonym wzgórzu.- Całkiem ładnie.
-Całkiem.- Mruknęłam. Z krzaków z boku wyjął mały koszyk piknikowy i koc. Rozłożyliśmy wspólnie koc i na nim usiedliśmy. Po chwili Mike nalał do kubków które wyjęłam gorącej herbaty.
-Wszystko miałeś zaplanowane…- Powiedziałam znad kubka.
-Zawsze jestem gotowy na wszystko.- Odparł.


                                                                 ***

            Od samego rana byłam na nogach. Po wczorajszej nocy nie mogłam zmrużyć oka. Około godziny szóstej rano weszłam do domku i oznajmiłam Alison ,że dziś idziemy na kajaki.
-Kajaki ? To takie pływające banany ?- Zapytała Mendy. Wybuchłam z Alison śmiechem.- Co się śmiejecie idiotki ?!- Wrzasnęła.
-A wiesz w ogóle jak wygląda banan ?-Zapytała bliźniaczka.
-Yyyy weź !- Prychnęła blond.
-Alison ! Nie obrażaj Mendy ona kocha brać banany do ust…Wie jak wyglądają ! A przynajmniej wie jak smakują !- W tym momencie blondynka obrzuciła mnie groźnym spojrzeniem, już myślałam ,że się na mnie rzuci gdy do domku wszedł Miles.
-A Carmen jeszcze śpi ?- Zapytał. Nagle zdał sobie sprawę ,że chyba nam w czymś przerwał.- Oj…przyjdę później.- Powiedział i wyszedł. Mendy spojrzała na mnie wściekła i zasyczała :
-Chcesz wojny będziesz ją miała…- Gdy poszła do łazienki wzruszyłam ramionami a Alison zaczęła budzić Carmen.
            Gdy już wszyscy zebrali się przy podeście okazało się ,że będziemy podzieleni na grupy. Było sześć sekcji , a mianowicie : Kajaki , wspinaczka ,siatkówka,  koszykówka , piłka nożna i tenis. Podzielono nas na dziesięcioosobowe grupy i każdą z nich przydzielono do odpowiedniej sekcji. W pierwszej grupie byłam ja , Miles , Carmen , Alison , Mike ku niezadowoleniu wszystkich Mendy oraz trzech nie znanych mi chłopaków i jedna dziewczyna.
-Grupa pierwsza kajaki !- Wydarł się przewodniczący.- Grupa druga wspinaczka ! Idźcie w wyznaczone miejsca !
-Wie ktoś gdzie mogą być kajaki ?- Zapytała Mendy patrząc słodko na Milesa. Carmen zaczęła udawać ,że się dławi a Mike zaczął się głośno śmiać.
-Rusz głową i pomyśl. Kajaki…hmmm…jak się na nich poruszasz ? Na wodzie ?- Zapytałam z sarkazmem. Ta głośno prychnęła i ruszyła przed siebie.
-Kocham twoje teksty…-Powiedział Mike i przybił mi piątkę.
-Nie tylko teksty…-Szepnął Miles na co wszyscy oprócz Mike wybuchli śmiechem. Chłopak się zaczerwienił a ja ładnie się do niego uśmiechnęłam.
            Podczas ubierania kamizelek nagle sobie coś przypomniałam. Nie umiem pływać… Pociągnęłam Mike i mruknęłam.
-Nie umiem pływać…-Ten uśmiechnął się do mnie słodko i wypiął pierś.
-Gdy wypadniesz uratuje cię !- Uderzyłam do delikatnie w brzuch.
-To nie jest śmieszne…- Powiedziałam podśmiechując się.
-Po to masz tą kamizelkę. Nie utoniesz, spokojnie.- Powiedział.
-Wybaczcie ,że wam przerywam ale…Mike , mogę płynąć z tobą ?- Usłyszałam. Spojrzałam trochę zdziwiona na Alison ta nawet na mnie nie zerknęła. Mike przez chwilę się zastanawiał a potem z westchnieniem się zgodził.
-Dobieramy się w pary ! Dziś jak chcecie za tydzień podzielimy się :chłopak i dziewczyna. Dalej !- Nagle każdy pociągnął kogoś za rękę a na środku zostałam tylko ja i Mendy. Jęknęłam.
-Z nią ?- Instruktor pokiwał twierdząco głową.- Jej ego przeważy kajak i się utopimy ! Nie chce umierać !- Powiedziałam a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Mam patrzeć na tą jej bladą morde ? No chyba nie…-Powiedziała Mendy.
-Przestańcie ! To tylko jeden dzień ! Do kajaków !
Westchnęłam i ruszyłam w stronę kajaków.  



_____
Od Jemi : Więc tak :) Najpierw przeprosiny :) Przepraszam :P Ostatnio przechodzę dość trudny okres w życiu...i nie jest ze mną najlepiej. Teraz już powoli wszystko wraca do normy ale wcześniej po prostu było mi naprawdę źle i nawet nie myślałam ,żeby coś napisać a zwłaszcza zabawnego :P Więc błagam o wybaczenie :D Mam nadzieje ,że rozdział wam się podoba i was choć trochę śmieszy :P 
Następny : No jak nie Olka jak Olka :P Jeszcze dziś pewnie go napisze :P Załamie się z ta dziewczyną :D
Dedykacja: Dla tych wszystkich którzy byli ze mną w tych ciężkich chwilach i mnie wspierali :* Kocham was :*:*:*:*