środa, 16 listopada 2011

[5]-Nawet nie wiesz jak się wystarczyłam, gdy widziałem strach w twoich oczach… gdy widziałem tę jedną, jedyną łzę.

Carmen
Szłam wąskim korytarzem za Milesem. Gdy dochodziliśmy do drzwi wyjściowych spojrzałam na niego badawczo. W ciemności ledwo co dostrzegałam jego umięśnioną sylwetkę. Nagle poczułam na sobie zimny wietrzyk co oznaczało, że wyszliśmy na dwór. Założyłam ręce na ramiona i przegryzłam wargę. Miles usiadł na ławeczce i poklepał miejsce obok siebie.  Spojrzałam na niego dziwnie po czym usiadłam na wskazane miejsce.
-Em… chciałem… pogadać…- odkaszlnęłam i odrzuciłam włosy do tyłu.
-To zdążyłam zauważyć-chłopak przebiegł wzrokiem wzdłuż mojego ciała i utkwił wzrok na piersiach. Z całej siły uderzyłam go z otwartej pięści w twarz i podniosłam się.-Cham!- krzyknęłam i ruszyłam w stronę Sali.
-Carmen! Czekaj!- chłopak podbiegł do mnie i złapał mnie za dłoń. Szybko ją wyrwałam.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam i spojrzałam na niego z wściekłością.
-Przepraszam, ale prowokujesz mnie swoim wyglądem… Pięknie dziś wyglądasz- na mojej twarzy zawitał delikatny uśmiech jednak zaraz znikł.-Chcę tylko porozmawiać-usiadłam nerwowo na trawie nie myśląc o tym jak będzie wyglądała moja biała sukienka.
-O czym?- spytałam i odwróciłam wzrok w stronę Sali dyskotekowej.
-Przepraszam. Głupio się zachowywałem… Po prostu byłem zazdrosny.-wybałuszyłam oczy ze zdziwienia i spojrzałam na niego.- Mendy powiedziała mi, że obściskiwałaś się z jakimś gościem, a ja się martwiłem, ze coś ci zrobił…- zrobiłam jedno oko większe od drugiego i lekko uśmiechnęłam się.
-Tylko tyle?- spytałam. Chłopak przytaknął. W duchu uśmiechnęłam się. Martwił się o mnie, a to już dobry znak. Nagle z sali doszły mnie rytmy mojej ulubionej piosenki. Zaczęłam delikatnie się kołysać i zamknęłam oczy.
-Zatańczy pani ze mną?- spytał Miles i wyciągnął do mnie dłoń jak dżentelmen. Zaśmiałam się cicho i chwyciłam jego dłoń.
-Oczywiście, jak śmiała bym odmówić mojemu…- zastanowiłam się chwilę kim on dla mnie jest-przyjacielowi -na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Czyżbym coś do niego czuła? Stanęłam naprzeciw niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Jego ręce znajdowały się na mojej tali, a ja poczerwieniałam. Nigdy nie chodziłam na dyskoteki, to też nie tańczyłam wolnych tańców.
-Coś się stało?- spytał gdy kładłam swoją głowę na jego piersi. Pokiwałam przecząco głową i wsłuchałam się w bicie jego serca. Ciche stukanie przerywał tylko odgłos muzyki. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.  Trzy minutowa piosenka mijała szybko, a ja chciałam by trwała jak najdłużej.  Nagle muzyka umilkła, a ja usłyszałam rozmowę Mikego z Alice. Spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się do Alice, która patrzała na mnie i unosiła kciuk do góry. Przewróciłam oczami, a Miles głośno się roześmiał.-Czy to było do mnie?- spytał chłopak i pomachał dziewczynie.
-Chyba tak…- powiedziałam i odkleiłam się od chłopaka.
-Ej no! Już koniec? Może jeszcze jeden kawałek?- pokręciłam przecząco głową i ruszyłam w stronę domku. Nie miałam ochoty na balowanie. Nie oglądając się za siebie weszłam do swojej siedziby słysząc za sobą tylko cichy głos Milesa ,,Coś zrobiłem nie tak?” Gdy tylko drzwi za mną zamknęły się po moich policzkach spłynęły łzy. Pojawiły się stare wspomnienia, a ja nie mogłam ich odgonić.

Szatynka biegła ile sił w nogach w stronę kościoła. Za nią biegła matka z łzami w oczach. Mała dziewczynka miała zaledwie siedem lat, a na jej twarzy dało się wyczytać wielką rozumność. Wbiegła na ruchliwą ulicę i przebiegła przez drogę… Niestety jej matka nie miała tyle szczęścia… Jeden z samochodów potrącił ją, co skutkowało natychmiastowym zgonem.
I kolejne wspomnienie:

Mała dziewczynka siedziała na poczekalni i machała nóżkami.  Lekarz wychodzący z sali operacyjnej wziął ją na kolana i uśmiechnął się do niej.
-Wiesz gdzie jest niebo?- Carmen przytaknęła. -Właśnie tam jest teraz twój tata.

Nie chciałam cierpieć po raz kolejny, przez kogoś mi bliskiego i nie chciałam ranić Milesa.  Ale ukrywać uczucia do kogoś do kogo naprawdę czuje się miętę… było trudne. Słysząc pukanie do drzwi i krzyk Mendy otarłam łzy.
-Wyłaź!- spojrzałam w lustro i wytarłam spływający po moich policzkach tusz do rzęs.
***
Weszłam do zatłoczonej sali i przebiegłam wzrokiem po pomieszczeniu. Podeszłam do stołu z napojami. Nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego, a ktoś zamienił mi szklankę. Spojrzałam na twarz chłopaka i rozpoznałam w nim jednego z członków naszej grupy imieniem Nick.
-Dzięki, ale nie spożywam alkoholu-powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Chłopak tylko puścił mi oczko i powiedział.
-Nikt się nie dowie-powiedział i położył swoją dłoń na mojej pupie. Z trzepnęłam jego rękę i wyszłam z sali.  Noc była gwieździsta, na ziemię padało tylko delikatne światło.  W oddali widziałam sylwetkę Milesa i Alice. Chłopak miał ręce założone w geście modlitwy, a dziewczyna z trudem powstrzymywała śmiech. Tworzyli takie zgrane rodzeństwo, a ja z trudem dogadywałam się ostatnio z Alison. Zbliżałam się do mojego domku gdy przede mną pojawił się nagle ten sam chłopak, co zawracał mi gitarę na sali. Lekceważąco wyminęłam go i poszedłem przed siebie. Ten jednak nie odpuścił i złapał mnie w pasie od tyłu. Wymierzyłam w jego brzuch cios z łokcia, on jednak stał nie wzruszony jak by nawet nie poczuł drobnego ukłucia.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać, gdy ten majstrował przy odpięciu od mojej sukienki. -Zostaw mnie!- krzyknęłam, a po moim policzku spłynęła łza strachu. Doskonale wiedziałam jak się bronić, ale nie umiałam wykorzystać mojej wiedzy w praktyce. Nagle mocny uścisk w pasie rozluźnił się, a ja opadłam na ziemię. Wysoki chłopak okładał pięściami Nicka.  Krzycząc jakieś słowa po francusku. Zbiło mnie to z tropu. Gdy jednak ocknęłam się, wstałam szybko i odciągnęłam Milesa od Nicka. -Miles… Spokojnie…- powiedziałam łapiąc go za roztrzęsione dłonie.
-Nic ci nie jest?- powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Niechętnie zmusiłam się do uśmiechu i spuściłam wzrok.
-Umiem sobie radzić- powiedziałam i założyłam ręce na ramiona.
-Wiesz, przed chwilę wydawało mi się, że jednak sobie nie radzisz- wywróciłam oczami i z poważniałam.
-Panowałam nad sytuacją!- krzyknęłam, a na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech. Mimo powagi sytuacji, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu w towarzystwie tego chłopaka.
-Chodźmy stąd…- powiedział Miles i pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam wystraszona na Nicka, po czym na Milesa.  Jednak po chwil chłopak podniósł się z ziemi i pomaszerował w stronę Sali.-I po sprawie- nie wydawało mi się to tak proste jak w oczach Milesa. Wiedziałam, że będzie miał kłopoty, a to wszystko przeze mnie.
***
Siedziałam na łóżku i przyglądałam się chłopakowi siedzącemu na drugim jego końcu. W uszach miał słuchawki i poruszał się w rytm muzyki. Przyjrzałam się mu uważniej i zauważyłam w jego oczach płomień wściekłości. Gdy zauważył, że się mu przyglądał, wyjął jedną słuchawkę z ucha i podszedł bliżej mnie, tak że mogłam oprzeć głowę o jego ramię. Zrobiła to co myślałam, a brunet pogłaskał mnie po głowie. Wyjął drugą słuchawkę i zbliżył się jeszcze bardziej mnie.
-Nawet nie wiesz jak się wystarczyłam, gdy widziałem strach w twoich oczach… gdy widziałem tę jedną, jedyną łzę.-wzdrygnęłam się na myśl, że mógł widzieć tę całą sytuację. Jednak gdyby nie to, możliwe, że leżała bym teraz naga w lesie.  Chłopak złapał mnie za podbródek i delikatnie musnął moje usta swoimi wargami. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, gdy… Do pokoju weszła Mendy…

______
Od Oli: Miałam nagły napływ weny w drugiej części rozdziału i jak się rozpędziłam to nie mogłam skończyć...Miałam nawet pomysł na dalszą część, ale zrezygnowałam z niej. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Ostatnio miałam niezłą załamkę dlatego też tak wyszła pierwsza część, a nie inaczej. Na pewno zorientowaliście się w którym momencie poprawił mi się humor:D
Następny: Jemi:) Kochana czekam! Jak na każdy twój rozdział:**

poniedziałek, 7 listopada 2011

[4] ...w tym momencie zrozumiałam ,że czas pomyśleć o samobójstwie.

                                                                 Alice…



            Weszłam roześmiana do domku w towarzystwie Mike. Jednak gdy wyczułam panującą tam atmosferę nagle umilkłam. Alison siedziała na swoim łóżku z książką w rękach a jej wrogość w stosunku do nas była wręcz namacalna. Po raz kolejny mocno przerzuciła stronę.
-No w każdym razie, jeszcze raz dzięki za ratunek.- Powiedziałam spoglądając na chłopaka. Ten bohatersko wypiął pierś i pięknie się uśmiechnął.
-Jestem do pani dyspozycji w każdej porze dnia.- Zaśmiałam się.
-Och mój cny rycerzu cóż bym bez ciebie zrobiła.- Alison głośno kaszlnęła. Mike spojrzał na nią dziwnie po czym wzruszył ramionami i mruknął.
-Dobra ja spadam tylko mi się nie przezięb !- Pogroził mi palcem wychodząc. Uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na Alison. Nie byłam pewna czy jest zła na mnie czy może na Mike…a może na naszą dwójkę ? Postanowiłam to sprawdzić.
-Ktoś jest w łazience ?- Zapytałam sięgając z szafy puchaty ręcznik. Szybko się nim owinęłam.
-Sprawdź.- Warknęła. No i wszystko jasne…była zła na mnie.
-Alison ja nie wiem co ci zrobiłam i czemu mnie tak traktujesz ale…- Nie dała mi dokończyć. Zamknęła głośno książkę i wychodząc mruknęła.
-Daruj sobie.- Drzwi głośno trzasnęły. Westchnęłam, co ja jest takiego do cholery zrobiłam ?! Nagle z łazienki wyszła Mendy i z drwiną powiedziała.
-I jak kąpiel się podobała ?
-W końcu mogłam zobaczyć jak to u ciebie codziennie wygląda.- Odgryzłam się i weszłam do łazienki.


                                                                    ***


            Następnego dnia rano obudził mnie głos Carmen. Miałam ochotę jej przywalić… jednak się powstrzymałam. Wczoraj w nocy nie mogłam zasnąć próbując sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego Alison tak mnie nienawidzi. Moje rozmyślania na ten temat zakończyły się tym ,że poszłam spać o trzeciej w nocy. Niechętnie otworzyłam jedno oko i w tym momencie zrozumiałam ,że czas pomyśleć o samobójstwie.
            Po śniadaniu wszyscy uczestnicy obozu przenieśli się na podest i czekali na dalsze instrukcje kierownika obozu. Co chwile ziewałam aż w końcu ktoś powiedział ,że mam przestać.
-A spadajcie ode mnie…-Powiedziałam i podeszłam do Carmen. Zauważyłam ,że obserwowała Milesa. W pewnym momencie podeszła do niego Mendy coś szepnęła na ucho i go przytuliła. Po krótkiej chwili spojrzał ze złością na Carmen. Co ta ździra mu nagadała ?
-Witam! Dzisiaj jesteście w takich samych drużynach jak wczoraj tyle, że zmieniają się wasze zajęcia. Grupa pierwsza idzie na wspinaczkę- Krzyknął instruktor na co podskoczyłam przestraszona. Jak dla mnie może być. Nasza grupa ruszyła w stronę ścianki wspinaczkowej. Nie bardzo pamiętam kto mnie przypiął i jak ale pamiętam krzyk instruktora ,że możemy ruszać. Zauważyłam ,że Miles i Carmen są już praktycznie na górze więc sobie odpuściłam i stałam w miejscu. Nagle z góry zaczęło coś spadać, po pisku wywnioskowałam ,że to Mendy. W duchu biłam brawo dla tego który w końcu postanowił zakończyć jej marny żywot.
-Wygrywa Miles!- Krzyknął instruktor i wszyscy powoli zaczęli schodzić ze ścianki. Gdy dotknęłam nogami ziemi miałam wrażenie ,że zaraz się przewrócę. W oddali mi mignęła sylwetka Carmen jednak najbardziej zaskoczyło mnie to ,że Miles stał i rozmawiał z Mendy. Świat zwariował. Nie miałam siły na cokolwiek więc podeszłam do instruktora i powiedziałam ,że mi słabo. Ten powiedział ,że mam iść do domku i odpocząć.
            Nie pamiętam jak trafiłam do domku jedyne co spostrzegłam to ,to ,że za oknem bardzo mocno świeci słońce i strasznie mi śmierdzi z ust. Zerknęłam na budzik. Wskazywał 16:30. Wszyscy obecnie byli w mniej więcej połowie obiadu. Poszłam do łazienki i umyłam zęby. Po chwili szłam już w stronę stołówki. Większość stolików była pusta jednak przy tym największym zauważyłam : Alison która rozmawiała z Mikiem oraz grzebiącą widelcem w groszku Carmen. Zdziwiłam się jeszcze bardziej widząc ,że mój brat siedzi z Mendy i jej przyjaciółeczkami. Nie było mnie połowy dnia a tu coś takiego ? Co tu się dzieje do cholery ?! Westchnęłam i poszłam nałożyć sobie trochę spaghetti. Usiadłam przy stoliku z Alison , Mikiem i Carmen. Spojrzałam na czarnulkę i zapytałam:
-Co tu się dzieje ?- Podniosła obojętnie wzrok znad talerza i wzruszyła ramionami.
-Ta tleniona idiotka coś mu nagadała…-Mruknęła. Spojrzałam w jej oczy i gdzieś głęboko dostrzegłam smutek. Wściekła na Milesa wyprostowałam się i zmroziłam go wzrokiem.
-Pogadam z nim.- Powiedziałam.
-Jak chcesz…-Odparła Carmen i wstała. Odłożyła swój talerz na odpowiednie miejsce i wyszła. Mike spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Zerknęłam na niego obojętnie i tak jak Carmen wstałam od stołu. Podeszłam do Milesa.
-Idziesz ze mną. Dalej.- Ten tylko westchnął i wyszedł ze mną na zewnątrz. Stanęliśmy pod ogromnym rozłożystym dębem.- Od kiedy zadajesz się z tą idiotką ?
-Mogę zadawać się z kim chce.- Powiedział beznamiętnie. Obrzuciłam go groźnym spojrzeniem i warknęłam.
-Nie wiem co ta kretynka ci nagadała o Carmen ale jeżeli jej uwierzysz i się od niej odwrócisz to stracisz wszystkich ludzi których tu poznałeś. Nie zapominaj ,że ta tleniona blondyna zawsze robiła wszystko aby właśnie tak się stało.- Patrzył mi uważnie w oczy. Pokręciłam głową i od niego odeszłam.


            Dziś miała się odbyć dyskoteka. Może to nie to co impreza w klubie ale zawsze coś. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i sięgnęłam po prostownicę.
-Pasztet nadal w łazience ?- Zapytała Carmen wchodząc do domku. Przytaknęłam. Ta rzuciła się na łóżko i westchnęła.
-Dlaczego dałam ci się namówić ,żebyśmy tam poszły ?-Zapytała podnosząc głowę i na mnie spoglądając.
-No jak to czemu ? Bo mam świetny dar przekonywania !- Ta cicho się zaśmiała.
-Nie mam humoru na imprezowanie.- Powiedziała. Odłożyłam prostownice i do niej podeszłam.
-Rozmawiałam z Milesem jestem pewna ,że jeszcze dziś z tobą porozmawia a dyskoteka to dobre miejsce. Możesz mu walnąć w ten głupi łeb i tłumaczyć się ,że go nie zauważyłaś bo było ciemno.- Czarnulka się zaśmiał.
- Pomogę ci wyprostować włosy.- Powiedziała a ja podziękowałam.

                                                           ***

            Trzy godziny później wychodziłyśmy z domku.
-Ta sukienka jest za krótka.- Powiedziała Carmen obciągając ją.
-Mam na sobie krótszą sukienkę, nie marudź wyglądasz seksownie. Miles rzuci ci się na kolana i będzie błagał o wybaczenie.- Ta się zaśmiała i poprawiła włosy. Moja sukienka wyglądała tak>zobacz< a Carmen pożyczyła ode mnie tą >zobacz<
Dyskotekę zorganizowano w Sali tanecznej z której nikt już nie korzystał. Przy wejściu stał stół zakryty białym obrusem na którym stały różne przekąski i napoje. Muzyka głośno grała.
-Chodź znajdźmy Mike i Alison !- Krzyknęła Carmen. Przytaknęłam jej i ruszyłyśmy przed siebie. Przeciskałyśmy się przez tańczących ludzi trzymając się za ręce.
-Widzę ich !- Krzyknęłam i pociągnęłam przyjaciółkę w przeciwną stronę. Mike stał przodem do Alison i o czymś rozmawiali. Blondynka gdy nas zauważyła tylko otworzyła ze zdziwienia usta. Mike spojrzał na nią dziwnie po czym się odwrócił i zrobił podobną minę. Zmierzył mnie od dołu do góry i się uśmiechnął.
-Świetnie wyglądacie !- Krzyknął. Nagle z tłumu wyszedł Miles. Podszedł do Carmen i coś jej powiedział na ucho. Dziewczyna pokazała mi ,że wychodzi a ja jej przytaknęłam. Mike patrzył na mnie z błyskiem w oku a Alison stała purpurowa ze złości obok.
-Zatańczymy ?-Zapytał. Strasznie mnie ciągnęło na parkiet więc bez zastanowienia się zgodziłam i pociągnęłam chłopaka za sobą.
W czasie tańca pozwoliłam sobie na więcej niż zwykle…Czasami nasze usta dzieliły milimetry jednak do pocałunku nie doszło.
            Nalewałam sobie soku gdy nagle obok mnie zjawiła się Mendy i jej przyjaciółki. Westchnęłam i przewróciłam oczami…
-Załoga Ufo wpadła po napoje !- Powiedziałam i już miałam odejść gdy Mendy prychnęła.
-W końcu ubrałaś się adekwatnie do swojego charakteru.- Jej przyjaciółki się zaśmiały a każda z nich dokładnie mnie zmierzyła wzrokiem. Przyznaje dziś ubrałam krótką sukienkę i wysokie buty ale czy ona właśnie nazwała ,że jestem dziwką ?!
-Wiesz , między wyglądaniem jak dziwka a byciem nią jest zasadnicza różnica której ty i tak nie zrozumiesz , ponieważ twój rozwój intelektualny zakończył się na poziomie trzeciego roku życia !- Wysyczałam w jej stronę. Ta patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Nagle obok mnie znalazł się Mike.
-Idźcie rozsiewać pustkę gdzie indziej !- Krzyknął zły i pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz.- Wszystko w porządku ?- Zapytał z troską w głosie.
-Tak , przecież umiem sobie radzić ale dzięki.- Powiedziałam i się delikatnie uśmiechnęłam.-Jakie masz plany na dzisiejszą noc ?- Zapytałam i zaczęłam poruszać brwiami w dół i w górę. Chłopak na mnie spojrzał z filuternym błyskiem w oku.


_____
Od Jemi : Najpierw co do rozdziału. Mam nadzieje ,że się podoba :) Jak dla mnie może być...Nie jest jakoś szczególnie świetny ale jak dla mnie jest ok :) Chciałabym podziękować razem z Olką za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem ! :D To jest naprawdę bardzo miłe widzieć tyle pozytywnych opinii o tym blogu :) Dzięki temu mamy też poczucie ,że to co robimy jest doceniane przez innych :) Jesteście najlepsi ! :*:* Jeszcze raz dziękujemy :):)
Następny : Olka no bo kto by inny :* Ty wiesz ,że cię kocham ,nie ? :P
Informacja : Przypominam ,że jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach na tym blogu to proszę o zostawienie swoich numerów gg w komentarzu a ja będę to robić ;) Mam nadzieję ,że grono osób informowanych się powiększy :P