wtorek, 28 lutego 2012

[18] ...a moje serce powoli rozpadało się na maleńkie kawałeczki.

                                                                     Alice…



    Nadal miałam okropne wrażenie,że coś jest nie tak. Niby między mną i Mikiem było już wszystko w porządku jednak ja nie byłam tego tak do końca pewna. Chłopak zrobił się strasznie zazdrosny…
-Myślisz siostrzyczko? Co to za okazja?- Nagle zapytał Miles. Spojrzałam na niego jak na idiotę, gdy zaczął się śmiać ze swojego własnego żartu i krztusić herbatą. Po chwili około naszego stolika pojawił się Matt. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie a ten to odwzajemnił. Zauważyłam jeszcze jak Carmen wściekle wkłada dłonie do kieszeni.
-Jak się ma nasza śmieszka?- Powiedział w moim kierunku. Nagle poczułam jak Mike mocno ściska moją dłoń pod stołem. Spojrzałam na niego zła. Jednak instruktor nie czekał długo na moją odpowiedz, moment później patrzył z przerażeniem na Carmen.- Carmen powinnaś odwiedzić naszą pielęgniarkę.-Powiedział troskliwie.
Czarnulka rzeczywiście nie wyglądała dziś najlepiej. Od samego rana miała nudności i była bardzo słaba.
-Zajmij się sobą…-Warknęła patrząc na swój kubek, z którego ulatywała para.-Umiem o siebie zadbać.-Dodała. Matt wzruszył ramionami i do mnie podszedł. Schylił się nisko nad moim uchem i szepnął: „Ładnie dziś wyglądasz”. Nieśmiało się do niego uśmiechnęłam i cicho podziękowałam. W tym momencie Mike wstał z ławki i szybkim krokiem wyszedł wściekły z stołówki. Spojrzałam zła na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął i pobiegłam za nim.
Złapałam go dopiero, gdy wchodził do domku.
-Mike!- Krzyknęłam. Ten prychnął i wszedł do środka. Po chwili uczyniłam to samo.- O co ci znowu chodzi ?!-Warknęłam patrząc na jego wściekłe spojrzenie.
-O co mi chodzi?! On normalnie się do ciebie zaleca a ty z tym zupełnie nic nie robisz!-Krzyknął.
-Mike! Przecież mnie nic z nim nie łączy! Zrozum to wreszcie i daj sobie na luz!- Powiedziałam wściekła.
-Tak! On tylko tak po prostu szepcze ci miłe słówka, dotyka! Dziewczyno czy ty jesteś tak ślepa?! Nawet Carmen i Miles to widzą!- Gdy to usłyszałam w moich oczach zebrały się łzy. Czyli w ten sposób mnie postrzegał…
-Nie będziemy tak rozmawiać! I to ty jesteś ślepy nie ja! To już Matt nie może powiedzieć mi, że ładnie wyglądam?!- Podeszłam do niego i uderzyłam go z pięści w ramię.-Kretyn…-Powiedziałam i wybiegłam z domku. Gdy zbiegałam po schodach prawie się o coś przewróciłam. Przerażona spojrzałam na bladą jak ściana przyjaciółkę.
-Carmen ! Matko…-Krzyknęłam przestraszona i przyłożyłam dłoń do jej czoła. Nagle jej oczy zaczęły się zamykać.- Mike ! Carmen zemdlała !-Wrzeszczałam podtrzymując dziewczynę. Moment później chłopak już podnosił ją ze schodów.- Biegnę po Milesa !- Krzyknęłam biegnąc do stołówki. Wbiegłam do dużego pomieszczenia robiąc niezłe zamieszanie.
-Miles ! Carmen zemdlała !!-Krzyknęłam. Wszyscy się na mnie spojrzeli a chłopak przeskakując przez stół szybko do mnie podbiegł.-Jest u nas w domku…-Nie zdążyłam dokończyć zdania gdyż już zamknęły się za nim drzwi. W rogu zauważyłam przerażoną Alison. Pomimo tego ,że tak jak zwykle siedziała z pustakami dziś wyglądała inaczej…Była jakby bardziej blada i zmęczona.
-Alice !- Usłyszałam nad sobą głos Matta. Po chwili ciągnął mnie już za rękę w stronę domków.


                                                                 ***



    Wszyscy patrzeliśmy przerażeni na drobną postać czarnulki leżąca na moim łóżku.
-Ciąża ?- Zapytałam.
-Tak…to są typowe objawy tego stanu. Przed chwilą sama powiedziałaś ,że od rana wymiotowała ,była blada i słaba.-Przytaknęłam mu.
-Miles czy wy…?-Zapytałam. Chłopak delikatnie przytaknął głową. Wzięłam głęboki wdech.-No ale…
-Tak zabezpieczaliśmy się !-Warknął wściekły. Podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam.
-Jeszcze nic nie wiadomo…Trzeba to sprawdzić.-Powiedziałam patrząc na Matta. Po chwili dodałam.-To nie twoja wina Miles…-Szepnęłam tak aby tylko on to usłyszał.
-Alice, chodź ze mną dam ci testy.-Pokiwałam twierdząco głową i nie patrząc na Mike wyszłam z domku razem z Mattem.
Szliśmy w ciszy do jego domku. Pomieszczenia w których mieszali wszyscy pracownicy obozu niewiele się różniły od tych w których mieszkała młodzież.
-W moim domku są wszystkie takie sprzęty. Zapraszam.-Powiedział otwierając przede mną drzwi.
W głównym pomieszczeniu było tylko jedno łóżko. Jedyne co wyróżniało ten pokój to duża szklana szafa w rogu pomieszczenia. Instruktor szybko do niej podszedł i coś wyciągnął po czym podszedł do mnie i podał mi niewielkie białe pudełko.
-Dziękuję.-Odparłam podchodząc do drzwi.
-Alice…-Powiedział. Odwróciłam się w jego stronę i oczekiwałam na to co chce mi powiedzieć.-Czy mógłbym jutro liczyć na twoją pomoc ?-Widząc ,że milczę kontynuował dalej.-Mam jutro dwie grupy na zajęciach na raz i na pewno by przydał mi się ktoś do pomocy. Wybrałem ciebie bo wydajesz mi się najbardziej do tego odpowiednia. Oczywiście zwolnię cię w tym czasie z twoich zajęć. To jak ?
-Bez problemu. Jeszcze raz dziękuję. Czy mogłabym liczyć na dyskrecję ?- Zapytałam podnosząc pudełko delikatnie do góry.-To końcówka obozu…nie chciałabym ,żeby Carmen miała przez to jakieś kłopoty.
-Oczywiście.-Odparł i się uśmiechnął. Szybko mu przytaknęłam i wyszłam.
    Gdy weszłam do domku Mike patrzył się na mnie wściekły. Zignorowałam to i podeszłam do łóżka na którym leżała czarnulka. Gdy zauważyłam ,że już nie śpi podałam jej pudełko. Ta na mnie dziwnie spojrzała po czym przyjrzała się małemu kartonikowi.
-Nie jestem w ciąży!- Krzyknęła i podciągnęła się na łóżku.
-Uspokój się. To tylko dla pewności. Matt powiedział, że to…-Jednak Milesowi nie dane było skończyć. Carmen go spiorunowała wzrokiem.
-Że to objawy ciąży.- Dokończyłam za niego siadając na skraju łóżka.
-Nie- jestem-w-ciąży!- Powiedziała dokładnie akcentując każde słowo.
-Zrób to dla mnie i sprawdź.-Szepnął Miles. W jego oczach czaił się okropny strach. Nagle zapanowała okropna cisza.
-Dobra…chłopacy zmykajcie na zajęcia. Dajcie Carmen odpocząć. Miles mógłbyś powiedzieć pani Anderson ,że dziś nie przyjdziemy bo Car źle się czuje a ja się nią zajmuje ?- Brunet przytaknął. Spojrzałam przelotnie na Mike…nadal był wściekły. Po chwili w pomieszczeniu zostałyśmy już tylko we dwie.
-To mi zniszczy życie…-Szepnęła dziewczyna a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Widząc to szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam.
-Słuchaj…jeszcze nic nie wiadomo może to zwykłe zatrucie. Idź do łazienki i zrób test.- Ta popatrzyła na mnie ze strachem.
-A co jeśli jednak jestem…no wiesz…-Mruknęła przełykając łzy.
-Wtedy pomyślimy co dalej…Miles to dobry chłopak nie zostawi cię. Idź do łazienki kochana…-Powiedziałam pomagając jej wstać.
-Zostaniesz tu ze mną ?-Zapytała starając się przełknąć łzy.
-Oczywiście ,że tak. Będę tu czekać.- Otworzyłam przed nią drzwi od łazienki nagle zdając sobie sprawę ,że jestem szczęśliwa ,iż Mendy się wyprowadziła z tego domku razem z Alison.
    Siedziałam na łóżku przytulając do siebie ciągle płaczącą Carmen. Nagle mój czasomierz w telefonie zaczął dzwonić.
-To już czas…-Szepnęłam odgarniając jej włosy z twarzy. Powoli wstała po czym chwiejnym krokiem podeszła do szafki na której leżał mały patyczek. Delikatnie wzięła go do ręki po czym na mnie spojrzała.
-Zerknij.-Powiedziałam. Jej wzrok opadł na cienki przedmiot który trzymała w rękach. Dokładnie obserwowałam jej twarz. W jej oczach zebrały się łzy…przez pierwsze kilka sekund nie byłam pewna czy to łzy szczęścia czy też nie. Jednak po chwili gdy upadła i zaczęła strasznie szlochać nie miałam już złudzeń. Mój brat został ojcem. Podbiegłam do niej i próbowałam ją przytulić. Ta jednak miotała się w moich ramionach.
-Rodzice mnie zabiją…Już nigdy nie pójdę na studia…moje życie właśnie dobiegło końca !-Wykrzykiwała pomiędzy wybuchami płaczu. Widząc jej cierpienie w moich oczach również zbierały się łzy.
-Wszystko będzie dobrze…wszystko będzie dobrze…-Powtarzałam nie wiedząc co powiedzieć. Mocno ją do siebie przytuliłam.-Będę ci pomagać…Miles na pewno cię nie zostawi…Jeżeli twoi rodzice będą mieli coś przeciwko to zawsze możesz się wprowadzić do nas…-Plotłam trzy po trzy starając się ją uspokoić.
    Była trzecia w nocy a ja po raz kolejny odgarnęłam przylepiające się do czoła włosy czarnulki. Ciągle płakała. Na całe szczęście udało mi się ją przenieść na łóżko. Dziewczyna leżała na moich nogach.
-A może…-Szepnęła przerywając płacz.-…a może by usunąć ciąże ?- Zapytała patrząc na mnie.
-Carmen…ja nie wiem…Musisz to dokładnie przemyśleć z Milesem.-Powiedziałam będąc już zupełnie bezsilna.
-Najpierw muszę mu to powiedzieć…-Szepnęła a spod jej czerwonej powieki spłynęła kolejna łza.
-Zrób to jutro…On okropnie się denerwuje. Dzwonił chyba już z milion razy i tak jestem zdziwiona ,że cię posłuchał i nie przyszedł tutaj.-Na twarzy dziewczyny pojawił się blady uśmiech.
-Zrobię to jutro…-Szepnęła cicho po czym ze zmęczenia zasnęła. Poczułam ogromną ulgę gdy delikatnie ją przykrywałam kocem. Nagle mój telefon rozbłysnął. Powoli do niego podeszłam i zaczęłam głośno czytać wiadomość od Mike :
-Musimy jutro porozmawiać…jestem strasznym idiotą.
Szybko mu odpisałam „ok.” i opadłam na łóżko.



                                                                    ***



    Słyszałam bardzo dobrze znaną mi melodię która mnie drażniła.
-Alice…-Usłyszałam nad sobą jakiś głos. Powoli otworzyłam oczy , miałam wrażenie ,że przecież przed chwilą się położyłam spać. Byłam okropnie zmęczona.
-Carmen ?- Zapytałam widząc burze zwykle lśniących włosów. Była nadal okropnie blada. Kontrastowały z tym zaczerwienione oczy wskazujące na bezustanny płacz.
-Twój budzik…-Powiedziała wskazując na telefon. Szybko go wyłączyłam. Podrapałam się po głowie i niechętnie odrzuciłam pościel.
-Jak się czujesz ?- Zapytałam patrząc na jej wolne ruchy.
-Okropnie zmęczona…-Szepnęła.-Alice…bo…może…pomyślałam…-Jąkała się nieśmiało na mnie patrząc. Widać było ,że chciała mnie o coś poprosić ale się wstydziła.-Mogłabyś mi pomóc doprowadzić się do porządku ?-Powiedziała szybko opuszczając wzrok. Delikatnie się do niej uśmiechnęłam i złapałam ją pod rękę.
-Jestem twoją przyjaciółką…odpowiedź jest oczywista.-Blado się do mnie uśmiechnęła. Delikatnie otworzyłam drzwi od łazienki i pomogłam jej wejść do środka.
    Wbiegłam na stołówkę i szybko podeszłam do bufetu.
-Alice !- Krzyknął Miles zauważając mnie. Szybko wzięłam na tacę trochę jedzenia i picia po czym podeszłam do stolika przy którym siedział z Mikiem.
-Cześć…-Powiedziałam słabo. Mike spojrzał na mnie troskliwie.
-Wszystko dobrze ?- Zapytał.
-Jestem po prostu strasznie zmęczona. Wybaczcie muszę wracać do Carmen…-Powiedziałam odchodząc. Jednak nie poszłam daleko gdyż Miles złapał mnie za ramię.
-Co z nią ? Jak się czuje ?-Zapytał patrząc na mnie ze strachem w oczach.
-Już z nią lepiej, jest po prostu zmęczona…dziś po zajęciach przyjdzie do waszego domku. Muszę jej zanieść coś do jedzenia. Mike…-Powiedziałam patrząc na ukochanego.-Zobaczymy się po zajęciach na mostku , dobrze ?
Chłopak szybko przytaknął a ja wyszłam sprężystym krokiem z pomieszczenia kierując się do domku numer szesnaście.



                                                                    ***



    Wykończona z przyjemnością wsłuchałam się w dzwonek oznaczający koniec zajęć.
-Alice…jesteś bardzo blada…dasz radę dojść do domku ?- Zapytał Matt.
-Idę na mostek muszę się tam spotkać z Mikiem.- Powiedziałam.
-Mogę cię tam odprowadzić.- Zmęczona nie mając siły zaprzeczać od razu się zgodziłam. Instruktor złapał mnie za talię i zaczęliśmy powoli iść. Zatrzymaliśmy się spory kawałek przed jeziorem , rozejrzałam się po czym spokojnie odetchnęłam nie widząc nigdzie bruneta.
-Dziękuję.-Powiedziałam Mattowi i zaczęłam iść w stronę jeziora. Nagle obok mnie pojawił się wściekły Mike.
-Czy to w ogóle ma sens ?-Zapytał podnosząc głos.
-On mi tylko pomógł bo…-Zaczęłam się tłumaczyć.
-Zawsze jest to samo !- Krzyknął.- Przecież on mi tylko pomógł ,bo on mnie o coś poprosił , on mnie tylko dotknął…-Wściekła uderzyłam go z całej siły w twarz. Chłopak nawet się nie poruszył.
-Co ?! Ty siebie słyszysz jak mówisz ?! Jesteś po prostu okropnie o niego zazdrosny ! Przecież dobrze wiesz ,że to ciebie kocham pieprzony idioto !-Wykrzyczałam. Patrzył na mnie zimno.
-I właśnie dlatego dajesz mu się obejmować ? Dlaczego w ogóle cię nie było dziś na zajęciach ? No oczywiście…byłaś z nim.-Wysyczał. W moich oczach pojawiły się łzy.
-O co ci chodzi ?-Zapytałam bezsilnie.
-No i oczywiście tylko z nim rozmawiałaś…-Ciągnął. Moje oczy nagle się powiększyły.
-Czy ty mi sugerujesz niewierność ?!- Opuścił wzrok. Gdy podniósł głowę widać ,że był zmieszany…żałował tego co powiedział przed chwilą.
-Alice ja po prostu bardzo cię kocham…-Powiedział próbując złapać mnie za ręce.
-Kochasz ?! Gdy się kogoś kocha to powinno mu się ufać !-Krzyknęłam.-To podstawa w związku ! Wczoraj miałam trudny dzień ! Twoja przyjaciółka też…jestem cholernie zmęczona a ty robisz mi sceny o to ,że nie miałam siły sama tu dojść i potrzebowałam pomocy !! Gdzie tu ta pieprzona miłość o której ciągle mówisz ?!- Darłam się na niego jak opętana.
-Zatraciłem się w tym…Przepraszam…naprawdę przepraszam nie zdawałem sobie sprawy z tego co teraz przechodzisz.-Powiedział podchodząc do mnie. Szybko się odsunęłam.
-Teraz nagle mnie przepraszasz ? Przed chwilą mi powiedziałeś ,że się puściłam i oczekujesz ,że tak po prostu ci wybaczę ?!-Krzyczałam płacząc.
-Skarbie…-Powiedział.
-Nie…to koniec Mike…ja tak nie potrafię…żegnaj.-Wyszeptałam wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. Ostatni raz spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i zaczęłam biec przed siebie. Moje serce krzyczało abym tam wracała i wszystko wybaczyła Mikowi jednak rozum głośno powtarzał ,że muszę zniknąć. Nie potrafiłam tak po prostu mu tego wszystkiego wybaczyć. Wpadłam do domku który dzieliłam z Carmen i wyjęłam spod łóżka walizkę. Biegałam jak opętana od szafy do walizki nosząc w dłoniach sterty ubrań. Opadłam na podłogę i zaczęłam okropnie płakać. Nie potrafiłam zapiąć tej walizki…Nie mogłam zostawić biednej Carmen i brata a moje serce powoli rozpadało się na maleńkie kawałeczki.
-Nie mogę tu zostać…-Powiedziałam ścierając zły. Podeszłam do szafki w której Car trzymała różne książki i zeszyty. Wzięłam czysta kartkę i długopis po czym napisałam na niej :

                              „Przepraszam wiem ,że powinnam przy Tobie być
                              w tym ciężkim okresie ale nie potrafię…muszę
                              odpocząć od tego wszystkiego. Wiem ,że gdybym
                             tu została było by jeszcze gorzej.”
                                                                              Kocham , Alice <3



Kartkę rzuciłam na łóżko czarnulki po czym zapięłam walizkę. Mocno ją szarpnęłam do góry i ocierając ostatnie zły wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się w stronę domku dyrektora obozu. Mocno zapukałam do drzwi.
-Proszę !- Usłyszałam. Zdecydowanie pchnęłam drzwi.
-Chcę wrócić szybciej do domu.-Powiedziałam.
-Musimy zadzwonić do twoich rodziców…-Mówił, jednak ja mu niegrzecznie przerwałam.
-Chce wracać teraz.
-Ja mogę ją odwieźć.-Usłyszałam za sobą głęboki męski głos. Nie musiałam się odwracać ,żeby go rozpoznać. To przez jego właściciela mój związek się rozpadł… 



______
Od Jemi : To chyba najdłuższy rozdział który napisałam ! :) Całkiem mi się podoba :) Kurcze jestem tak podekscytowana !!! :D W końcu się naprawdę dzieje :P Rozwaliłam związek Mike i Alice ! Buahahahaha jestem zła :P Co wy na to ? :D Cieszycie się czy raczej nie ? :)
Jak zmiany to na całego :) Razem z Akwamaryn radykalnie zmieniłyśmy wygląd bloga :D Podoba wam się ? :)
Dedykacja: Oczywiście ,że dla Akwamaryn ! Bo rozdział ci się strasznie spodobał :) No i dlatego ,że jesteś :*:*

środa, 22 lutego 2012

[17] A co jeśli jestem w tym okropnym stanie?

                                                                         Carmen...


            Naciągnęłam bluzę i wtuliłam się w Milesa. Ten potarł dłonią o moje ramię i pocałował mnie w czoło. ,,Jeśli po raz kolejny spyta czy wszystko gra to dam mu z liścia.’’ Pomyślałam i zaczęłam temat.
-Obóz niedługo dobiegnie końca…- powiedziałam i posmutniałam. Nie chciałam stąd wyjeżdżać. Było mi tu lepiej niż w domu.
-To już ostatni tydzień...- dodała Alice zerkając na Mikego.  Po chwili przytuliła się do niego i pocałowała. Cieszyłam się, że Mike znalazł sobie w reszcie normalna dziewczynę. - Co powiecie na to żeby przyjechać do nas na pewien czas ?-spytała dziewczyna, a ja spojrzałam na nią z uśmiechem. Chętnie skorzystała bym z tej propozycji, ale czy wypadało?
-Jeżeli wasi rodzice nie będą mieli nic przeciwko to czemu nie-powiedziałam po namyśle i znowu zobaczyłam przed oczyma te czarne plamy. Nie słyszałam dalszych słów. Widziałam tylko jak Alice i Mike oddalają się od nas.
-Carmen. Co się dzieje?- spytał łapiąc mnie za ramiona MIles. Zatrzepotałam powiekami i uśmiechnęłam się do niego.
-Wszystko gra. Pójdę do domku. Jestem zmęczona…- powiedziałam i podniosłam się.
-Odprowadzę cię-powiedział chłopak składając na mych ustach pocałunek.


                                                                           ***


Przekręciłam się na kolejny bok, ale czując jak coś parzy mnie w gardle podniosłam się do pozycji siedzącej. Nagle wczorajsze kiełbaski cofnęły mi się do gardła, a ja ruszyłam do łazienki.  Czułam się gorzej niż gdy miałam kaca i to takiego porządnego. Osunęłam się po ścianie i uniosłam głowę do góry. Te zawroty głowy nie dawały mi spokoju od wczoraj. Ciche pukanie do drzwi rozproszyło ciszę.
-Carmen co ci jest?- spytała Alice i uchyliła lekko drzwi.
-Nic. Chyba zatrułam się tymi kiełbaskami.-powiedziałam i podniosłam się.- Chodźmy na śniadanie.- powiedziałam ale dziewczyna mnie zatrzymała.
-Najpierw się przebierzemy-powiedziała, a ja jej przytaknęłam.
    Czując, że powieki powoli mi opadają otworzyłam szeroko oczy. Całą noc nie spałam. Miles spoglądał na mnie dziwnie, ale nic nie mówił. Był zbyt zajęty swoją jajecznicą i herbatą. Alice i Mike siedzieli jacyś podminowani, ale nie widziałam po Alice by wspominała dzisiejszą scenę w łazience.  Raczej intensywnie nad czymś rozmyślała. Odłożyłam widelec na bok i szturchnęłam Milesa. Ten spojrzał na Alice i szeroko się uśmiechnął.
-Myślisz siostrzyczko? Co to za okazja?- spytał radośnie chłopak, a ja wykręciłam oczami. W tej samej chwili do naszego stolika podszedł Matt i uśmiechnął się do Alice. Włożyłam ręce do kieszeni i spojrzałam na niego wściekle.
-Jak się ma nasza śmieszka?- spytał po czym spojrzał na mnie. Wyglądał jak by zobaczył ducha i można powiedzieć, że tak było. Byłam blada jak ściana i miałam wielkie wory pod oczami.-Carmen powinnaś odwiedzić naszą pielęgniarkę.-powiedział.
-Zajmij się sobą…- wybąkałam i utkwiłam wzrok w herbacie.- Umiem o siebie zadbać.-powiedziałam, a gdy Matt szepnął coś na ucho Alice, Mike wstał od stołu i wyszedł. Spojrzałam pytająco na Alice, ale ta ruszyła za nim.
-Ulotnij się lepiej idioto. Odstraszasz ludzi-powiedział Miles, a Matt z uśmiechem odszedł. Czasem nie rozumiałam tego gościa.
-Idę po bluzę. Zaraz wracam- powiedziałam i wyszłam z stołówki. Dzisiaj było chłodno i instruktor odwołał spływ kajakami. Mieliśmy to robić kolejny raz na tym obozie, ale dobrze, że pogoda nie dopisywała. Był okropny wiatr i lekko kropił deszczyk. Idąc koło domku Milesa i Mike zakręciło mi się znowu głową. Usiadłam na schodku i oparłam się o ścianę. Wzięłam głęboki wdech po czym wypuściłam powietrze.
-Mike! Przecież mnie nic z nim nie łączy! Zrozum to wreszcie i daj sobie na luz!- krzyczała Alice. Dziwiło mnie to. Nigdy się jeszcze nie kłócili.
-Tak! On tylko tak po prostu szepcze ci miłe słówka, dotyka! Dziewczyno czy ty jesteś tak ślepa?! Nawet Carmen i Miles to widzą!- Mike nie był wcale ciszej. Nie miałam jednak siły skupiać się na ich wrzaskach. Miałam swoje własne problem.  Powoli robiło mi się gorąco i czułam jak odpływam.
-Nie będziemy tak rozmawiać! I to ty jesteś ślepy nie ja! To już Matt nie może powiedzieć mi, że ładnie wyglądam?!- nagle z domku wybiegła Alice i prawie się przeze mnie przewróciła.-Carmen! Matko…- powiedziała klękając przy mnie i przykładając swoją dłoń do mojego czoła. Potem pamiętałam już tylko urywki. Jak Mike podbiegł i wziął mnie na ręce. Jak do mojego pokoju wbiegł Matt i Miles i jak podali mi jakieś środki. A potem zasnęłam.
                                                                         

                                                                            ***


Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na szczęście nadal byłam w swoim domku na obozie, a nie w jakimś okropnym szpitalu. Gdy próbowałam się podnieść Miles nie pozwolił mi na to.
-Leż. Zaraz przyjdzie Alice.-powiedział i w tym samym momencie do pomieszczenia wbiegła Alice z jakimś małym opakowaniem w dłoni. Wręczyła mi je, a ja z niedowierzaniem stwierdziłam, że to test… test ciążowy.
-Nie jestem w ciąży!- krzyknęłam i podciągnęłam się.
-Uspokój się. To tylko dla pewności. Matt powiedział, że to…- spiorunowałam Milesa wzrokiem, a ten natychmiastowo umilkł.
-Że to objawy ciąży.-dokończyła Alice i usiadła na brzegu łózka.
-Nie- jestem-w-ciąży!- powiedziałam dobitnie.
-Zrób to dla mnie i sprawdź.-powiedział Miles. Widziałam w jego oczach okropny strach. A co jeśli jestem w tym okropnym stanie?


________
Od Akwamaryn; Rozdział mi się nie podoba. Nie tak to miało być! Eh... No ale niech już tak będzie nie mam siły tego zmieniać;D

czwartek, 16 lutego 2012

[16]...ale ja wiedziałam ,że coś jest nie tak…

                                                          Alice...


    Patrzyłam w sufit zastanawiając się czy dobrze zrobiłam i po raz kolejny westchnęłam.
-Co jest mała ?- Zapytał Mike wychodząc z łazienki.
-Nadal uważam ,że Carmen przesadza…Ona znienawidziła Matta pomimo tego ,że go nie zna. Ocenia ludzi zbyt pochopnie.-Zakryłam dłońmi twarz.-No ale wiem też ,że Carmen po wypadku boi się wody…Muszę z nią jutro porozmawiać.- Mruknęłam spoglądając na bruneta. Dopiero teraz sobie zdałam wprawę ,że stoi obok mnie tylko i wyłącznie w bokserkach a z jego włosów kapie woda. Uśmiechnął się do mnie uroczo. Wtedy wezbrało we mnie pożądanie. Wstałam i powoli do niego podeszłam a ten dokładnie obserwował co robię. Przejechałam palcem po jego umięśnionym brzuchu i szepnęłam.
-Cieszę się ,że tak kochasz sport…-Ten cicho się zaśmiał i mocno mnie do siebie przyciągnął. Koszulka którą mi pożyczył przylepiła się do jego mokrego torsu. Mike delikatnie złapał za jej końce i zaczął podnosić ku górze. Nie opierałam się. Po chwili stałam przed nim już tylko w moim koronkowym staniku i majtkach. Delikatnie dotknęłam swoimi wargami jego ust. On szybko złapał mnie za pupę i mocno do siebie przyciągnął. Objęłam go za szyję łapiąc przy tym rękoma za jego mokre włosy. Nasze pocałunki stawały się coraz namiętniejsze i bardziej intymne. Jęknęłam gdy zaczął obsypywać nimi moją szyję doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Nawet nie zauważyłam kiedy mnie przeniósł na łóżko i delikatnie na nim położył. Widziałam niemą propozycje w jego oczach. Przytaknęłam mu bez zastanowienia. Po chwili niedaleko nas wylądował mój stanik a ja po raz kolejny jęknęłam z rozkoszy.


                                                              ***


    Biegłam przez jakieś zarośla a w oddali słyszałam dobrze znany mi krzyk który doprowadzał mnie jeszcze bardziej do łez. Jak on mógł ?! Jak mógł zrobić mi coś takiego ?! Płynące łzy zamazywały mi obraz. W pewnym momencie nie dostrzegłam wystającego konaru i się przewróciłam. Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Ta zwykła czynność sprawiała mi ogromny ból…a łzy ciągle leciały i leciały…

-Alice…-Usłyszałam nad sobą i szybko otworzyłam oczy. Jednak po chwili się uśmiechnęłam widząc twarz ukochanego. Mocno się do niego przytuliłam.-Kochanie…-Mruknął.
-Hmmm ?- Zapytałam walcząc z opadającymi powiekami.
-Chyba nie chcesz znowu się spóźnić na zajęcia ?-Westchnęłam. Było mi tutaj tak dobrze.
-A co dziś mamy ?- Zapytałam i pocałowałam go w obojczyk.
-Siatkówkę ale miło by było iść na śniadanie.-Delikatnie zaczęłam lizać jego szyję.- Dobra odpuśćmy sobie śniadanie !-Powiedział głośno i namiętnie mnie pocałował.
    Wyszliśmy z domku i trzymając się za ręce dotarliśmy do miejsca porannych zebrań.
-Dzień dobry !- Krzyknął …Matt ?- Tak wiem jesteście zaskoczeni moim widokiem jednak główny instruktor musiał wyjechać na jakiś czas do domu.- Zaczęłam wzrokiem szukać pewnej pary. Carmen przewracała oczami. Uśmiechnęłam się na ten widok. Mike objął mnie w pasie i do siebie przyciągnął patrząc bezustannie na Matta. Wariat…Zupełnie nie mogłam się skupić na tym co mówił zastanawiając się jak przeprosić Carmen.
-Możecie się rozejść !
-Pójdziemy ?- Zapytał Mike.
-Co ale gdzie ?- Spojrzałam na niego próbując sobie coś przypomnieć.
-No na dzisiejsze ognisko…-Powiedział śmiejąc się ze mnie za co oberwał z łokcia w brzuch.
-Możemy iść.
Wszystkie grupy rozchodziły się w swoje strony. My szliśmy w stronę jeziora gdyż mieliśmy grać w plażową siatkówkę. Gdy już dotarliśmy na miejsce instruktor kazał nam się podzielić na dwa zespoły.
-Ja i Carmen nie gramy…muszę z nią porozmawiać.- Szepnęłam do Mike. Ten podszedł i oznajmił wszystkim ,że my dziś sobie odpuszczamy. Miles spojrzał na mnie i puścił mi oczko. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Carmen siedziała na piasku zdejmując trampki.
-Chcę z tobą porozmawiać.-Powiedziałam a ta poklepała miejsce obok siebie. Usiadłam i zaczęłam grzebać palcami w piasku.- Słuchaj chciałabym cię przeprosić za to ,że nie umiałam się wczoraj postawić w twojej sytuacji…Wiem ile przeżyłaś a to co zrobił Matt uważam za nieodpowiednie. Za to naprawdę jest mi przykro.-Powiedziałam podnosząc głowę i na nią spoglądając. Miała nieokreślony wyraz twarzy. Po chwili się do mnie uśmiechnęła.
-Może wczoraj odrobinę za bardzo na ciebie naskoczyłam.
-Należało mi się.-Powiedziałam i się wyszczerzyłam.
-Nie twierdze ,że nie.-Powiedziała wytykając na mnie język.
-W porządku ?-Zapytałam wyciągając w jej stronę rozpostarte ramiona.
-Jak najlepszym.-Powiedziała obejmując mnie. Spojrzałam na nią krytycznie i zapytałam.
-Carmen dobrze się czujesz ? Blado dziś wyglądasz…
-Mam tylko lekkie zawroty głowy i trochę słabo się czuję ale to na pewno nic takiego.-Przytaknęłam jej, może to zwykłe przemęczenie. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i zaczęłyśmy obserwować mecz. Miles i Mike byli w jednej drużynie, świetnie ze sobą współgrali. Nagle obok nas pojawił się Matt. Carmen zacisnęła dłonie w pięści a ja postanowiłam to zignorować. Ma prawo go nie lubić.
-I co dziewczyny…pojawicie się na dzisiejszym ognisku ?- Spojrzałam na przyjaciółkę a ta skinęła głową.
-Tak będziemy.- Odparłam z uśmiechem a on położył mi dłoń na ramieniu i powiedział coś w stylu „Cieszę się” po czym odszedł.
-Mike !- Krzyknął Miles. Piłka uderzyła go prosto w głowę a on nawet się nie zachwiał. Miałam wrażenie ,że wypala dziurę w moim ramieniu.
-Nie chciałem stary…-Mruknął spoglądając na mnie.


                                                                  ***


    Nabiłam kolejną piankę na patyk i podałam ją brunetowi. Nie rozmawialiśmy na temat tego co wydarzyło się podczas zajęć. Wiedziałam ,że był wściekły i na mnie i na naszego nowego instruktora ale postanowiłam to zignorować.
-Obóz niedługo dobiegnie końca…-Powiedziała Carmen.
-To już ostatni tydzień...-Dodałam nagle zdając sobie z tego sprawę. Mocniej się przytuliłam do Mike i delikatnie go pocałowałam.- Co powiecie na to żeby przyjechać do nas na pewien czas ?- Chłopak obdarował mnie uśmiechem.
-Jeżeli wasi rodzice nie będą mieli nic przeciwko to czemu nie.-Odparła czarnulka.
-Pójdziesz ze mną po bluzę ?- Zapytałam Mike. Ten przytaknął i mruknął ,że zaraz wracamy. Szliśmy trzymając się za ręce gdy nagle stanęłam.
-Coś się stało ?- Zapytał widząc moją minę.
-Wiesz ,że cię kocham prawda ? Tylko ciebie…-On westchnął i do mnie podszedł.
-Wiem…ja też ciebie bardzo kocham.-Szepnął odgarniając kosmyk moich włosów. Po chwili mnie pocałował ale ja wiedziałam ,że coś jest nie tak…





______
Od Jemi : Jak widzicie akcja ponownie zaczyna się rozkręcać :D Mnie bardzo ten fakt cieszy :) Musicie wiedzieć ,że razem z Akwamryn przeprowadziłyśmy rozmowę w stylu : "Ile rozdziałów nam jeszcze zostało ?" :) I muszę wam powiedzieć ,że jeszcze jakiś czas spędzimy razem na tym blogu :P Sporo akcji rozegra się również po zakończeniu obozu. I jak cieszycie się ? :D

Tak na marginesie to mam nadzieję ,że rozdział wam się podoba :)

czwartek, 9 lutego 2012

[15]-Bo jesteś skończonym kretynem. Taka odpowiedź cię zadawala panie instruktorze?

                                                                      Carmen...
Wpatrywałam się właśnie pustym wzrokiem w łóżko nade mną gdy do pokoju weszła Alice.
-No w końcu jesteś. I co od ciebie chciał?- spytałam przyciągając ją w stronę łóżka.
-No nic. Skarcił mnie za to ,że byłam nieuważna i dał małą karę. Pomagałam mu przenosić materace na jedną stertę. Ogólnie jest bardzo miły.- wzięłam głęboki wdech słysząc te słowa. Powoli zaczynałam się bać, że dziewczyna zaczyna mu ulegać.
-Ja go tam nie lubię… Chłopakom też nie przypadł do gustu. Z tym gościem jest coś nie tak. Nie daj się zwieść Alice…nie zabraniam ci go lubić czy być dla niego miłą ale po prostu uważaj na niego- powiedziałam i oparłam się o ścianę. Miałam co do niego złe przeczucia i wiedziałam, że ten cały Matt może jeszcze coś namieszać.
-Naprawdę kiedyś całowałaś się z jakaś dziewczyną czy po prostu chciałaś wkurzyć Milesa ?- wybuchłam głośnym śmiechem i złapałam się za brzuch.
-Naprawdę… ale to było po pijaku. Chłopacy powiedzieli ,że jak wrócisz to mam cię zapytać czy pójdziemy popływać. A więc ?- spytałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Jak dla mnie to możemy iść. Mam seksowne bikini...Chciałabyś doprowadzić Milesa do szału ?- spojrzałam na nią jak na wariatkę i po chwili odparłam.
-Kochana ja to robię i bez tego- obydwie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Szybko przebrałyśmy się i powędrowałyśmy do domku chłopaków. Pogoda wyjątkowo dziś dopisywała. Słońce prażyło i mało kto siedział w domkach. Większość uczestników obozu siedziała w cieniu, a inni pływali. Weszłyśmy do domku chłopaków bez pukania. Właściwie czułyśmy się tam jak u siebie.
-Chłopaki jesteście gotowi na wodne szaleństwa?!- krzyknęłam i poruszałam biodrami. Alice cicho zachichotała, a Mike wpatrywał się w nią jak w obrazek.- Eh… Nie powiem, że to słodkie bo mi się to nudzi.- wymamrotałam i popchnęłam Mike na łóżko. W tym samym momencie Miles wyszedł z łazienki i zagwizdał.
-Ślicznie wyglądasz… Doprowadzasz mnie do szału skarbie- powiedział i pocałował mnie w usta. Lekko odsunęłam go i szeroko się uśmiechnęłam do Alice.
-Widzisz? Nie muszę mieć twoich seksownych strojów i tak doprowadzam go do białej gorączki- Miles lekko uniósł brwi, ale zaraz wzruszył ramionami.
                                                                                  ***
Położyłam się na czerwonym ręczniku, a na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne. Oparłam się na łokciach i spojrzałam w stronę trójki przyjaciół w wodzie. Od tego nieszczęsnego wypadku woda nie była moim sprzymierzeńcem. Obawiałam się nawet, że nie umiem już pływać.
-Bu!- krzyknął mi do ucha Matt, a ja jak oparzona podskoczyłam. Spojrzałam na niego wściekle i wróciłam do swoich zajęć.-Czemu ty mnie tak nie lubisz co?- spytał i usiadł przede mną tak, że zasłaniał mi widok i słońce.
-Bo jesteś skończonym kretynem. Taka odpowiedź cię zadawala panie instruktorze?- spytałam i spojrzałam na niego. Po raz kolejny wgapiał się we mnie tymi swoimi oczyma jak by to miało mnie uwieść. Cicho prychnęłam.
-Nie. Czemu nie pływasz?- te jego pytania powoli doprowadzały mnie do szału. Zdjęłam z nosa okulary i objęłam kolana ramionami.
-Bo nie umiem…- częściowo nie skłamałam. Obawiałam się tego i za nic w świecie nie weszła bym do wody. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i wziął mnie na ręce. Zaczęłam się wyrywać, ale to nic nie dawało. Był zbyt silny i prawie, że przygniatał mnie.-Puść mnie debilu!- wrzasnęłam na całe gardło i uderzyłam go w tors. Ten tylko cicho się zaśmiał i wszedł do wody. Gdy ta sięgała mu do połowy klatki piersiowej wtuliłam się w niego jak w koc.
-Ja umiem pływać. Przy mnie nic ci nie grozi.- powiedział i zaczął mnie opuszczać. Panikując zaczęłam krzyczeć i uwiesiłam się go jak małpa.
-Jak znajdziemy się na suchym lądzie to ci łeb ukręcę!- krzyknęłam, a ten wpuścił mnie do wody. Czułam, że się topię. Nie mogłam zapanować nad swoim ciałem wiedziałam, że takie szamotanie się nie ma większego sensu. Nagle ktoś mnie złapał i podniósł. Wyplułam wodę, którą zdążyłam nabrać do ust i wtuliłam się w ciało Milesa.
-Co ty wyrabiasz?! Chciałeś ją zabić?!- wrzeszczał oburzony chłopak, a Matt tylko założył ręce na biodra i jak zwykle zaśmiał się.
-Miles… Proszę cię… zanieś mnie na koc…- powiedziałam i spojrzałam wściekle na Matta.
-Sama chciała bym ją nauczył pływać. Zrobiłem tylko dobry uczynek- powiedział, a ja spojrzałam na niego wściekle. Z taką łatwością kłamał, że myślałam że Miles mu uwierzy. Ten jednak tylko spojrzał zdenerwowany na instruktora i ruszył w stronę lądu. Alice patrzała na mnie jak na wariatkę, a Mike był tak samo zdenerwowany jak ja. Bałam się… Cały cza się trzęsłam z strachu. Obiecałam sobie, że już więcej nie wejdę do wody.
-Carmen uważam, że trochę przesadzasz.- powiedziała Alice i usiadła na kocu. Wybałuszyłam zdziwiona oczy i stanęłam na ziemię.
-Ja przesadzam?! Prawie, że się tam nie utopiłam! Jezu… Co on ci zrobił, że tak go bronisz!- powiedziałam i ruszyłam w stronę domku. Powoli zaczynało zmierzchać. Nie miałam już ochoty na rozmowy z nią.
-Nikogo nie bronię! Sadzę, że jesteś do niego uprzedzona! On chce być dla ciebie miły, a ty go traktujesz jak trędowatego!- nie odwracając się pomachałam jej.
                                                                                  ***
Kolejny raz czytałam tę głupią opowieść o Belli i Edwardzie. Miałam już jej po dziurki w nosie, ale jedynie to udawało mi się teraz robić. Nagle po pomieszczeniu rozległo się pukanie do domku.
-Prosz…- powiedziałam i odłożyłam książkę na stolik nocny. Gdy do pomieszczenia wkroczył Miles mimowolnie uśmiechnęłam się.
-I jak? Wszystko gra?- spytał siadając koło mnie. Oparłam głowę o jego ramię i spochmurniałam.
-Nie… Nic nie gra… Ten cały Matt owija sobie Alice wokół palca.- powiedziałam, a Miles pogłaskał mnie po głowie.
-Nasza Alice nie jest, aż tak głupia. Da sobie radę. Nie martw się…- cicho westchnęłam i przytaknęłam. Doskonale to wiedziałam, ale i tak się martwiłam.- Widzisz… Alice stwierdziła, że nie chce cię widzieć i śpi u Mike więc muszę na tę noc spać u ciebie. Co ty na to?- powiedział i musnął moje usta swoimi wargami. Lekko się uśmiechnęłam i wplotłam swoje dłonie w jego włosy.
-Nie mam nic przeciwko…- wyszeptałam pomiędzy pocałunkami, a Miles nagle podniósł się. Podszedł do drzwi i zablokował je szafką nocną. Okna zasłoni i po chwili wrócił do mnie.
-No… Na czym to skończyliśmy?- spytał z łobuzerskim uśmiechem i  popchnął mnie na łóżko. Już po chwili namiętnych pocałunków miałam na sobie tylko bieliznę. Przez chwilę zastanowiłam się czy tego chcę i od razu odpowiedziałam sobie w myślach ,,TAK! Teraz albo nigdy’’
_________
Od Akwamaryn: Mam plan! Mam plan! Ale wam go nie zdradzę! Ha ha! Jemi cicho tylko bądź! Hah... przepraszam za moje zachowanie, ale rozpiera mnie energia. W rozdziale Jemi(przypominam o mojej prośbie) będziecie wiedzieć co to za PLAN! Teraz co do samego rozdziału. To za wiele się nie dzieje, ale mi tam się podoba. Nie martwcie się niedługo Matt zostawi Carmen w spokoju i tylko Alice będzie mieć go na karku;D Jest w miarę dobry moim zdaniem, ale to nie mi oceniać, a wam!
Dedykacja; Długo myślałam dla kogo, bo taki rozdział warto zadedykować i myślałam nad Jemi, ale stwierdziłam, że będą lepsze dla niej;) A ten dedykuję dla WSZYSTKICH NASZYCH CZYTELNIKÓW!

czwartek, 2 lutego 2012

[14] Nie daj się zwieść Alice...

                                                                  Alice…


    Poczułam na swoim policzku coś ciepłego…Było jednocześnie miękkie i twarde. Równomiernie się podnosiło i opadało. Ten zapach…zapach bezpieczeństwa. Nagle na moich ustach pojawił się uśmiech. Otworzyłam powoli oczy. Momentalnie uderzyła mnie jasność pomieszczenia. Szybko przymknęłam powieki i zaczęłam się oswajać z panującymi kolorami. W końcu mogłam bezpiecznie podnieść głowę i spojrzeć na twarz ukochanego. Podziwiałam jego policzki gdy Miles wbiegł do domku.
-Wstawać !!!- Zaczął się strasznie drzeć. Drzwi ponownie uderzyły o ścianę a do domku wbiegła drobna postać. Mike otworzył oczy.
-Stary zamknij się…-Nagle spojrzał na mnie z uśmiechem.- Dzień dobry kochanie…-Powiedział całując mnie w usta.
-Dzień dobry.-Odparłam szeroko się uśmiechając.
-Ojej…jakie to słodkie.- Zaczęła się śmiać Carmen ściągając bluzkę. Wkładając nową bąknęła.-Ja nie miałam takiego przywitania.
-Wybacz mała ale ktoś się musiał zorientować ,że zaspaliśmy.- Tłumaczył się Miles.
-Zaspaliśmy ?- Zapytałam.
-Tak. Ubierajcie się…to znaczy mam nadzieję ,że macie tam na sobie przynajmniej bieliznę…- Powiedział Miles kwasząc się. Zaśmiałam się i spojrzałam pod kołdrę.
-Bielizna jest.- Carmen wybuchła śmiechem zapinając dżinsy.
-To ja może wyjdę…-Powiedział brunet podchodząc do drzwi.
-Wyluzuj żartowałam.- Odparłam szybko wstając z łóżka (w pełni ubrana). Gdy wbiegałam do łazienki Miles rzucał Mikowi świeże ciuchy. Szybko się przebrałam i biorąc gumy do żucia wybiegłam z pomieszczenia. Wszyscy już na mnie czekali. Wzięłam dwie gumy i podałam reszcie opakowanie.
    Na miejsce zebrań doszliśmy gdy już wszyscy się rozchodzili. Szybko poszliśmy za naszą grupą. Okazało się ,że mamy zajęcia w starej sali tanecznej. Cała była wyłożona materacami a ponieważ dzisiejszy dzień był okropnie gorący wszystkie okna były otworzone na oścież. Uderzyłam się ręką w głowę…no tak samoobrona. Mike spojrzał na mnie jak na wariatkę. Mocniej się do niego przytuliłam a on mnie pocałował w czoło.
-Dzień dobry !- Do sali wszedł Matt i szarmancko się uśmiechnął.- Witam na pierwszych zajęciach z samoobrony.- Powiedział radośnie.- Usiądźcie sobie pod ścianą najpierw musimy omówić kilka zasad.
Wszyscy wykonali jego polecenie. Gdy zaczął mówić zauważyłam ,że kilka dziewczyn wzdycha a Carmen przewraca oczyma. Uśmiechnęłam się na ten widok. Była niemożliwa. Nagle przypomniała mi się wczorajsza impreza. Nigdy nie zapomnę uśmiechu czarnulki gdy zorientowała się ,że to z okazji jej urodzin. Pamiętam jeszcze tańce i nasze wyznania na mostku. Robiło się wtedy już zimno i ciemno więc wzięliśmy z domku koce oraz niewielką lampkę na baterie. Siedzieliśmy tam pijąc drinki i jedząc przekąski. Potem ktoś wpadł na pomysł ,żeby każdy wyznał swoja największą wpadkę życiową. Nigdy też nie zapomnę miny Milesa gdy roześmiana Carmen wyznała ,że kiedyś całowała się z  dziewczyną. Na to wspomnienie ryknęłam śmiechem a wszyscy zgromadzeni w sali spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
-Czy powiedziałem coś śmiesznego ?- Zapytał Matt uśmiechając się ciepło.
-Nie proszę pana…-Powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
-No dobrze może nasza śmieszka będzie pierwszą ochotniczką.- Powiedział Matt i wszyscy wstali.
-Przepraszam…ochotniczką ? Czego ?- Kilka osób się zaśmiało.
-To zajęcia samoobrony…przechodzimy do zajęć praktycznych.- Przytaknęłam mu i poszłam na środek pomieszczenia.
-Teraz pokaże wam podstawowy ruch którego mogłaby użyć nasza śmieszka gdy ktoś ją zaatakuje.-Powiedział Matt uśmiechając się do mnie miło. Odwzajemniłam gest i odparłam.
-Mam na imię Alice…
-W takim razie Alice, masz coś przeciwko ,żebym cię złapał w pasie ?- Pokręciłam przecząco głową.- Opuść swobodnie ręce.
Gdy to zrobiłam podszedł do mnie od tyłu i mocno mnie przytulił.
-Spróbuj się jakoś wydostać.- Próbowałam na różne sposoby jednak nic szczególnego nie osiągnęłam.- Teraz mocniej rozszerz ręce. Moje dłonie się wtedy zsuną na twoje barki.-Zrobiłam jak mówił.-I teraz szybko się zniż wyrywając mi się zupełnie po czym stań do mnie przodem.-Gdy wykonałam jego polecenia dodał.- Teraz uderzamy osobę atakującą w krok. Ale tego mi nie rób bo nie szybko bym wstał.- Zaśmiał się a ja razem z nim. Kilka dziewczyn westchnęło.- Dobrze, dobierzcie się w pary i poćwiczcie ten ruch.
Podeszłam do Mike i spojrzałam mu w oczy.
-Hej…co się dzieje ?- Zapytałam widząc ,że patrzy ze złością na Matta.
-Po prostu go nie lubię…Za chwilę by prawie na ciebie wszedł !- Oburzył się. Zaśmiałam się i pocałowałam go w usta.
-Słodko wyglądasz jak jesteś zazdrosny…Chodź poćwiczymy twój atak.
-Mój atak ? Chyba twoją obronę…-Powiedział grzecznie za mną idąc.
-Nie…Już atakuj.- Mocno mnie przytulił.- No i po co się bronić ?- Zapytałam a on wybuchnął śmiechem i pocałował mnie w szyję.
-Mogę panią zgwałcić ?- Wyszeptał do mojego ucha.
-Oczywiście ale to może po zajęciach.- Zaczęliśmy się śmiać.
Matt dziękował już za naszą uwagę podczas zajęć i życzył dobrego dnia gdy nagle dodał szybko.
-Alice…proszę cię zostań chwilę dłużej.- Mike spojrzał na niego tak jakby chciał go przeszyć wzrokiem. Przyciągnęłam jego twarz do swojej i złożyłam na ustach całusa.- Możecie iść.- Dodał Matt patrząc na Mike.- Spokojnie…mam dla Alice tylko kilka wskazówek i maleńką karę za nieuwagę na zajęciach.
Ze smutkiem patrzyłam na odchodzącego bruneta. Odwróciłam się w stronę instruktora i obdarzyłam go ciepłym uśmiechem.   

               
                                                                       ***


    Weszłam do domku a na łóżku zastałam leżącą Carmen.
-No w końcu jesteś. I co od ciebie chciał ?-Zapytała szybko przyciągając mnie do siebie. Opadłam na miejsce obok niej.
-No nic. Skarcił mnie za to ,że byłam nieuważna i dał małą karę. Pomagałam mu przenosić materace na jedną stertę. Ogólnie jest bardzo miły.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Ja go tam nie lubię…Chłopakom też nie przypadł do gustu. Z tym gościem jest coś nie tak. Nie daj się zwieść Alice…nie zabraniam ci go lubić czy być dla niego miłą ale po prostu uważaj na niego.- Przytaknęłam jej z poważną miną po czym zapytałam.
-Naprawdę kiedyś całowałaś się z jakaś dziewczyną czy po prostu chciałaś wkurzyć Milesa ?- Ta wybuchła śmiechem.
-Naprawdę…ale to było po pijaku. Chłopacy powiedzieli ,że jak wrócisz to mam cię zapytać czy pójdziemy popływać. A więc ?- Zapytała.
-Jak dla mnie to możemy iść. Mam seksowne bikini...Chciałabyś doprowadzić Milesa do szału ? -Powiedziałam poruszając brwiami w górę i w dół.
-Kochana ja to robię i bez tego…-Odparła i obydwie ryknęłyśmy głośnym śmiechem.



________
Od Jemi : Postanowiłam was "zasłodzić" miłością na śmierć :D W rozdziale nic wielkiego się nie dzieje :P Ale jest taaaaaaaki przesączony miłością :P hahahaha :D
Dedykacja : Dla Akwamaryny :* Największej wariatki na świecie :*:*:*:*:*:*