wtorek, 27 grudnia 2011

[9]-Kto to Miles?- spytałam, a dziewczyna wybałuszyła oczy.-I kim ty jesteś?

 Carmen
       Chodziłam w tą i z powrotem, co jakiś czas przysiadając na łóżku. W duchu modliłam się by ktoś tu przyszedł i powiedział mi chodź tą najgorszą prawdę. Jeśli w ciągu pięciu minut by tego nie zrobili to chyba bym zemdlała. Słysząc ciche kroki i otwierane drzwi zacisnęłam powieki. Mina przybysz mogła mówić wszystko. Gdy poczułam, że ktoś ściska mnie i miażdży mi płuca otworzyłam szeroko oczy. Miles trzymał mnie w mocnym uścisku i uśmiechał się.
-Udało się-powiedział cicho i pocałował mnie. Zastanowiłam się na chwilę nad tym gestem i odepchnęłam go lekko. Nie chciałam go ranić, ale on nie dawał mi wyboru.
-To świetnie-powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Powoli usiadłam na łóżku.
-Czemu tak się zachowujesz?- uniosłam jedną brew w znaczącym geście.- Wiesz o co mi chodzi. Kiedy cię pocałowałem zaczęłaś mnie unikać.-już otwierałam usta, by powiedzieć, że nie unikałam go gdy telefon w mojej kieszeni zawibrował.
-Porozmawiamy później- powiedziałam i wyszłam z domku.  Odczytując wiadomość kierowałam się w stronę lasku. Zadziwiło mnie, że TA osoba ma ochotę ze mną porozmawiać. Z drugiej strony cieszyłam się, że nie musze jej do tego zmuszać. Szłam wąską ścieżką do miejsca które wskazała Alison. Znałam je dobrze bo na tym mostku rozegrała się znacząca scena. Uśmiechnęłam się na wspomnienie chowanego za mną Milesa i głośnego śmiechu Alice na widok, naszej dwójki w wodzie. Przełknęłam głośno ślinę na widok niskiej blondynki. Wpatrywała się w taflę wody i rzucała kamieniami. Na chwilę pomyślałam, że tak bardzo się nie zmieniła, że to nadal moja dawna nadopiekuńcza siostra. Jednak gdy spojrzała na mnie gniewnie, zmieniłam zdanie. Jej oczy płonęły czystą nienawiścią, a grymas na twarzy wyrażał niechęć do mnie. Cały czas czułam, że ktoś mi się przygląda. Podeszłam do Alison i oparłam się o barierkę mostu.
-Zjawiłaś się wreszcie… Ileż można czekać do cholery-nigdy z jej ust nie padły tak ostre słowa w kierunku do mnie, a wiedziałam, że to dopiero początek.
-Alison co się z tobą dzieje?- spytałam i położyłam dłoń na jej ramieniu, ona jednak z trzepała ją i prychnęła.
-Ty się jeszcze pytasz?! Jesteś chamska! Zostawiłaś mnie tak po prostu dla bandy rozpuszczonych nastolatków! Zapomniałaś o mnie! Nawet nie zauważyłaś że od dwóch nocy nie śpię w pokoju!- zmrużyłam zaskoczona oczy. Wyczułam zapach perfum. Takie same ostatnio czułam od Mendy. Czyli nawet do tego doszło.
-Nie zostawiłam cię! Jesteś moją siostrą powinnaś mnie wspierać! Czy ty nie zauważyłaś, że się zakochałam?!
-A ty?! Zauważyłaś, że ja się zakochałam do cholery?! Nie będziemy tak rozmawiać!- ruszyła w stronę domków. Gdy tylko zniknęła za najbliższym drzewem usiadłam i ukryłam twarz w dłoniach. Mimo, ze Miles i Alice zostają wszystko sypało mi się na głowę. Musiałam opowiedzieć o wszystkim Milesowi, ale to było takie trudne… Musiałam mu powiedzieć o tym przed Alison… Podniosłam się i wytarłam pupę.  Ręce włożyłam do kieszeni bluzy, a na mój nos spadła jedna kropla deszczu.

***
      Weszłam bez pukania do domku i od razu tego pożałowałam. Na łóżku w pokoju siedziała Alison i przytulała się do Milesa. Coś w środku mnie tknęło, jakby ktoś wbił mi sztylet w plecy. Po chwili zobaczyłam, że dziewczyna płacze sztucznymi łzami. Miles przeprosił ją na chwilę i wypchnął mnie na zewnątrz.
-Jak mogłaś jej to zrobić?!
-Ale, że co?- spytałam zdezorientowana i rozejrzałam się w koło.-Naopowiadała ci jakichś bzdur…
-Własną siostrę wyrzuciłaś z domku?! To jest chore! Ja jej nie lubię, ale nie posunął bym się do tego!- wszystko we mnie kipiało. Jak on mógł jej w to uwierzyć.
-Dobra! Mam dość! Ona cię okłamuje, a ty tak po prostu jej wierzysz! Kurwa! Nie mam zamiaru tego znosić!- coraz mocniej padało. Szybko pobiegłam do swojego domku. Założyłam na siebie mój strój kąpielowy i wyszłam na zewnątrz. W przejściu minęłam uśmiechającą się Alice.
-Co…
-Nie pytaj…- powiedziałam szybko i ruszyłam w stronę kąpieliska. Już po chwili znajdowałam się w wodzie. Pływanie zawsze mnie odstresowywało, a teraz potrzebowałam tego jak niczego innego. Zanurzyłam się głębiej i położyłam się na wodzie. Musiałam przestać myśleć o kłopotach. Nagle poczułam jak czyjeś dłonie zaciskają się na mojej szyi, a czyjaś noga pcha mój tułów pod wodę. Moje ręce automatycznie zaczęły chlapać wodą. Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam po drugiej stronie Nicka. Uśmiechał się wstrętnie i coraz mocniej mnie dusił. Powoli traciłam siły, a i nie mogłam złapać już oddechu. Moje ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała, powieki opadły, a oddech odszedł. Widziałam tylko ciemność…
                                                                               ***                            
    Ciche pikanie w pomieszczeniu było mi tak znane… Byłam tu już wiele razy. Wiedziałam, że jak otworze oczy oślepi mnie jasność, że zaraz zobaczę biały fartuch i słowa lekarza w nim, mimo to uchyliłam lekko powieki. Jasne światło przedarło się  przez moje rzęsy i sprawiło, że mechanicznie zakryłam twarz dłonią. Na moim nadgarstku znajdował się wentyl co tylko umacniało mnie w przypuszczeniach, że to szpital. Gdy byłam mała trafiłam tu wraz z moimi rodzicami.  Nic innego jednak nie pamiętałam. W mojej głowie widniał tylko obraz wypadku i szpitala. Zerknęłam na prawo i zobaczyłam siedzącego w fotelu chłopaka. Miał mniej więcej osiemnaście lat, ciemną karnację i dobrze zbudowaną sylwetkę. 
-Puk, puk, puk-usłyszałam cichy głos dziewczyny. Do pomieszczenia weszła niska brunetka. Uśmiechała się lekko, a w ręce trzymała tacę z jedzeniem. Spojrzała na  nieznanego mi chłopaka i powiedziała.-Miles całą noc przy tobie siedział.-zmarszczyłam czoło i wytężyłam umysł. Moje wspomnienia nie posiadały jednak żadnego chłopaka imieniem Miles.
-Kto to Miles?- spytałam, a dziewczyna wybałuszyła oczy.-I kim ty jesteś?
-Idę po lekarza-powiedziała cicho i wyszła oniemiała.

___
Od Oli;Jest akcja! Nie uwierzycie gdzie naszedł mnie pomysł na ten rozdział. W kościele na mszy! No i Carmen straciła pamięć:D Jak wam się podoba?
Dedykacja; Musi być. To jeden z niewielu rozdziałów, który mi się podoba.

 Jemi- za to że jesteś:) Pomagasz mi i sprawiasz, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech:D

Wszyscy czytelnicy- dajecie mi chęci na dalsze pisanie no i to za te komentarze:D


Pod tym rozdziałem mają pojawić się komentarze wszystkich czytelników! Albo będzie foch z przytupem!

czwartek, 22 grudnia 2011

Życzenia i Podziękowania :)

            Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia chciałyśmy (My Jemi i Ola)  życzyć wam radosnych, pogodnych i pełnych miłości świąt. Mamy nadzieję ,że wszystkie wasze marzenia i głęboko skryte pragnienia się spełnią ,a pod choinką znajdziecie wymarzone prezenty. Święta to magiczny czas dlatego też chcemy, by magia gościła i w waszych domach. Wierzymy też,że pomimo tego ,iż w tym roku gdy wyjrzymy za okno nie jest biało to te święta i ludzie spełnią wasze oczekiwania. Życzymy wam po prostu wszystkiego co najlepsze :*




            Przy okazji chcemy wam również podziękować za to ,że czytacie to co piszemy :) Nawet nie wiecie jakie to wspaniałe gdy robi się to co kocha a ludzie to doceniają. Cieszymy się też ,że wytrwale komentujecie każdy rozdział. Dzięki wam to wszystko ma sens :) Jesteście naprawdę najlepsi ! To właśnie wy daliście w tym roku nam najwspanialszy prezent...wasz czas, który poświęcacie na czytanie i komentowanie :) I pomimo tego ,że to nie zajmuje naprawdę dużo czasu daje nam to pewną niespotykaną chęć do dalszego tworzenia i rozwijania się :) Jeszcze raz dziękujemy :*



                                                                                                                                    Ola and Jemi :)

wtorek, 20 grudnia 2011

[8] - Czas dorosnąć ! Nie wszystko będzie tak po prostu uchodzić nam na sucho !


                                                           Alice…



            Westchnęłam i podniosłam do ucha telefon.
-Alice ? Coś się stało ?- Zapytała mama z paniką w głosie.
-Czy to,że do ciebie dzwonie oznacza,że coś musiało się stać?- Odpowiedziałam pytaniem próbując grać na zwłokę.
-Tak.- Usłyszałam westchnienie.- Co się stało tym razem?
-Wyrzucili nas z obozu.- Powiedziałam szybko zamykając oczy i czekając na wybuch.
-Że co?! Stamtąd też?! Alice…-Jęknęła.- Co wy znowu zrobiliście?
-No właśnie tym razem nic! Miles pomógł tylko Carmen…takiej dziewczynie, w której się kocha. Słuchaj mamo my to postaramy się załatwić…-Nie dała mi dokończyć.
-O nie, wy już nic nie róbcie. Wiesz jak to się zawsze kończy. Pamiętasz przeprowadzkę?- Na to wspomnienie się uśmiechnęłam. Nigdy nie zapomnę miny Milesa całego w pierzu zwisającego z balkonu z pierwszego piętra.
-Tym razem będzie inaczej…jak nam się nie uda to nie, ale proszę cię nie mów na razie tacie, teraz to chyba nas wyrzuci już z domu.- Zaśmiałam się cicho.
-Dobrze tylko proszę was…Wolę już was odebrać z obozu niż komisariatu. Muszę kończyć, tata wrócił. Kocham was pozdrów Milesa. Pa!- Rozłączyła się. Spojrzałam na Carmen.
-Wymyślimy coś, nie poddamy się tak łatwo.- Powiedziała. Przytaknęłam jej.
            Szłam zamyślona do domku. Do ogniska została niecała godzina a my jeszcze nic nie wymyśliliśmy. Nagle ktoś na mnie wpadł.
-Mam pomysł ! Musisz mi pomóc !- Krzyczał ktoś ciągnąc mnie za rękę. Gdy byłam już w domku zdałam sobie sprawę ,że to Carmen.
-Wow…wymyśliłaś ? Ja myślałam cały dzień i nic…- Powiedziałam cicho.
-Co ty na to gdybym tak wpadła do jeziora ?- Podniosłam jedną brew patrząc na nią jak na wariatkę.- Ah…idź po prostu po…-Nie skończyła bo do pomieszczenia ze smutną miną wszedł Mike.
-Pomogę.- Powiedział i puścił do mnie oczko.
-Idź Alice po Milesa i przyprowadź go nad jezioro za dziesięć minut a ty Mike idź po dyrektora. Musi to wszystko widzieć.- Powiedziała Carmen ściągając bluzę.- Wiecie może czy woda jest zimna ?- Dodała dziewczyna z uśmiechem. Mike wzniósł oczy ku niebu i skierował się do wyjścia. Po chwili też ruszyłam do drzwi.
            Podbiegłam do ociekającej wodą czarnulki i okryłam ją swoją bluzą. Miles przestraszony patrzył na dziewczynę a ta mu puściła oczko. Po niedługiej chwili koło nas znalazł się zszokowany dyrektor obozu.
-Carmen wszystko dobrze ?- Zapytał dokładnie przyglądając się dziewczynie. Moje serce biło jak oszalałe właśnie ważył się nasz los.
-Tak ale gdyby nie Miles to pewnie bym utonęła.- Powiedziała kaszląc. Dyrektor spojrzał na niego nieco sceptycznie.
-Miles , to co zrobiłeś było naprawdę godne podziwu.- W moim sercu pojawiła się niesamowita nadzieja a na twarz zaczął wypływać uśmiech.- Jednak to nic nie zmienia…Jutro wyjeżdżasz razem z siostrą.
Czułam pustkę…zupełną pustkę.
To co w tym momencie przeżywałam było nie do opisania…Smutek ,żal , porażka.
Do moich oczu napłynęły łzy. Byłam pewna ,że nam się uda.
Spojrzałam na Carmen która stała ze spuszczoną głową. Miles miał twardy wyraz twarzy…zawsze tak ukrywał smutek. Mike patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Wracaj do domku i się ogrzej , dzisiaj nie jest za ciepło.- Powiedział dyrektor do Carmen i po chwili odszedł. Miles zerknął na mnie i mruknął.
-Chodź się spakować. Jutro rano na to nie będzie czasu.
Odchodząc od przyjaciół szepnęłam.
-Dzięki ,że próbowaliście.- Miles ruszył przed siebie a ja posyłając blady uśmiech poszłam za nim. Najpierw poszliśmy do domku chłopaków. W ciszy pomagałam brunetowi pakować wszystkie ubrania. Wyjmując z szafki małą piłę uśmiechnęłam się.
-Nie chce stąd wyjeżdżać.-Szepnęłam.
-Ja też nie Alice…tym razem nam się nie udało…i tyle.- Powiedział obojętnie nawet na mnie nie patrząc.
-Wcale nie…-Mruknęłam wręcz niesłyszalnie.- Wcale nie.- Powtórzyłam głośniej.- My nawet nie spróbowaliśmy ! Nie zauważyłeś ,że poddaliśmy się od razu ?!- Warknęłam.
-Alice…-Jęknął.-To koniec.
-To wcale nie koniec !- Krzyknęłam.- Te wakacje i ten obóz miały być dla nas karą , ale to dzięki temu poznaliśmy tych wszystkich ludzi. Mamy się teraz tak poddać ? Bo pieprzonej blondi się coś nie podoba ?! Bo pomogłeś dziewczynie którą naprawdę lubisz ?
-Czas dorosnąć ! Nie wszystko będzie tak po prostu uchodzić nam na sucho ! Może to nasza kara ?- Powiedział rzucając ciuchami.
-Wmawiasz to sobie…Przykro mi z tego powodu ,że chcesz się poddać. Zawsze byłeś dla mnie wzorem.-Mruknęłam. Ten westchnął i usiadł na łóżko chowając twarz w dłoniach.
-Pocałowałem ją…a ona następnego dnia omijała mnie szerokim łukiem.- Szepnął. Usiadłam obok niego i go przytuliłam.- Co robie nie tak ?
-Nic… Jesteś świetnym chłopakiem. To Carmen ma pewien kłopot. Dużo przeżyła…Musisz z nią o tym porozmawiać ale wiem ,że jesteś dla niej ważny. Nie zmarnuj tego wyjeżdżając , walcz.
Gwałtownie podniósł głowę. Spojrzał na mnie i po raz pierwszy tego dnia zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
-Dzięki mała.- Powiedział przytulając mnie.
-Dobra a teraz czas działać ale naszymi sposobami.- Powiedziałam podekscytowana. Miles zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
-Chyba mam plan.- Na moją twarz wrócił wielki uśmiech.


                                                                    ***


            Biegłam przed siebie ile miałam sił w nogach, mimo to miałam wrażenie ,że wlokę się jak złów. Do ogniska pozostało tylko piętnaście minut. Po chwili stałam przed własnym domkiem. Wbiegłam tam trzaskając drzwiami. Na podłodze siedziała owinięta ręcznikiem Carmen, dopiero po pewnej chwili zauważyłam ,że obejmuje załamanego Mike. Gdy weszłam obydwoje podnieśli gwałtownie głowy.
-Miles ma plan.- Powiedziałam. W oczach przyjaciół zobaczyłam nadzieję.- Wiecie gdzie jest Alison ?- Zapytałam. Pokiwali przecząco głową.
-Zdaje mi się ,że zaczęła trzymać się z pustakami.- Powiedziała smutno Carmen. Widać było ,że martwiła się o siostrę.
-No dobra…Wy idźcie do domku Milesa i Mike tam się wszystkiego dowiecie !- Krzyknęłam wybiegając a oni szybko wstali i wyszli. Wiedziałam gdzie może być Alison. Nie byłam pewna czy powinniśmy prosić ją o pomoc…czy ja ją powinnam prosić o pomoc ale Miles przekonał mnie ,że jeżeli nie będę miała świadka to mojej kary nie zniosą.
Wbiegłam na stołówkę. Wszyscy byli zajęci rozmowami. Zauważyłam ją przy stoliku z Mendy. Wzięłam głęboki oddech i do niego podeszłam.
-Czego chcesz plebsie ?- Zapytała piskliwie Mendy a kilka dziewczyn się zaśmiało.
-Nie przyszłam do ciebie kretynko, Alison…mogłabym z tobą porozmawiać ?- Dziewczyna spojrzała na mnie nieokreślonym wzrokiem.- To ważne, zajmę ci tylko chwilkę.
Blondynka wstała i zaczęła iść do wyjścia , poszłam za nią. Stanęła niedaleko ogromnego świerku i patrzyła na mnie wyczekująco.
-Jak wiesz…Ja i Miles mamy jutro wyjechać.- Przytaknęła.- Wiem też ,że za mną nie przepadasz choć nie wiem czemu.-Prychnęła.
-Zjawiasz się tak po prostu i zabierasz mi wszystko na czym mi zależy ! Zupełnie wszystko… a ty jak byś się zachowała w tej sytuacji ?- Zapytała z bólem w oczach. W tamtym momencie nie wiedziałam zupełnie co powiedzieć. Było mi jej strasznie szkoda.
-W takim razie pewnie nie masz zamiaru mi pomóc…-Szepnęłam.
-Pomóc ? Komuś takiemu jak ty ? Ciebie i twojego brata nie powinno tu nigdy być !- Te słowa mnie zabolały. Ostatni raz spojrzała na mnie niechętnie i wróciła do stołówki. Usiadłam na ściółce a po moim policzku zaczęły płynąć łzy. Nie wiedziałam co robię nie tak…Jak można aż tak bardzo znienawidzić człowieka ?
Wzięłam głęboki oddech i starłam z policzków ostatnie mokre krople.
-Jesteś silna…-Szepnęłam.- Nie to teraz jest najważniejsze.- Powiedziałam wstając i strzepując z pupy piach i igły świerku. Odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam do domku chłopaków. Gdy weszłam Miles od razu mi się przyjrzał.
-Płakałaś ?- Zapytał. Wszyscy na mnie spojrzeli.
-Nie pomoże mi.- Mruknęłam cicho. Carmen spojrzała na mnie zszokowana.
-Jak to nie pomoże ? Alison ?- Zapytała niedowierzając.
-Tak to, nienawidzi mnie. Powiedziała mi ,że nie powinno mnie tu nigdy być.-Odparłam. Carmen opadły ręce.
-Co się z nią dzieje ?-Zapytała cicho patrząc na Mike. Ten wzruszył ramionami i przytulił ją.
-Nie to jest teraz najważniejsze.- Powiedział po chwili.- Tym zajmiemy się jutro.- Dziewczyna cicho się zgodziła i przeszliśmy do omawiania planu.


                                                                 ***


            Ognisko trwało już dobre dwie godziny a my nie mogliśmy nic zrobić. Wszyscy mieliśmy udawać smutek. Dla Carmen nie było to trudne bo martwiła się o Alison która nie pojawiła się na imprezie. Nagle usłyszałam jak ktoś się podnosi z miejsca. To Miles i Mike wstali. Mike delikatnie skinął mi głową po czym odeszli. Uderzyłam lekko łokciem Carmen dając jej znać ,że to już czas. Ta wstała i podeszła do instruktora który dziś pilnował porządku na ognisku. Nie słyszałam co mówili ale już znałam historię Carmen o okropnym bólu brzucha. Po niedługim czasie czarnulka do mnie podeszła i mruknęła ,że idzie do domku bo się źle czuje. Moje serce zaczęło mocniej bić gdy patrzyłam na znikającą sylwetkę dziewczyny.

Pisane w trzeciej osobie:
            Chłopak o jasnych włosach zapiął rozporek i gwiżdżąc skierował się w przeciwną stronę. Szedł powoli niczym się nie przejmując. Wiatr zaczął robić się bardziej porywisty a w ciemności można było dostrzec latające w powietrzu zielone liście które zerwał mocnymi szarpnięciami. Nagle z dwóch boków wyłoniły się zakapturzone postacie. Blondyn szedł przed siebie nie zauważając ich. W ciągu kilku sekund podbiegły do niego i przygniotły go do drzewa.
-Kim jesteście ?! Co wy robicie ?!- Krzyczał chłopak.
-Zamknij się bo nie będziemy tak mili !- Warknął jeden z nich. Nagle z cienia wyszła czarnowłosa dziewczyna. Podeszła do blondyna i z delikatnym uśmiechem na twarzy mruknęła :
-Nick…Nick. Znowu się widzimy. Musisz przyznać ,że w dość niekomfortowej sytuacji. Okazało się ,że jesteś strasznym kłamcą.
-Ty kurwo…- Wysyczał patrząc w stronę czarnulki. Nagle jeden z chłopaków którzy go trzymali puścił jego rękę i uderzył go z całej siły w twarz. Z jego głowy spadł kaptur a ciemne włosy zalśniły w blasku księżyca.
-Nigdy tak na nią nie mów !- Krzyknął i chciał go uderzyć ponownie jednak dziewczyna go złapała za ramie i powiedziała.
-Nie warto Miles…- Chłopak się opanował i mocno go przygniótł do drzewa.
-Czego chcecie ?- Zapytał a z jego ust spłynęła czerwona maź.
-Twojego wyjazdu…-Odparła dziewczyna.- Jednak przed nim powiesz dyrektorowi obozu ,że wszystko co powiedziałeś wcześniej to kłamstwo i ,ze cię do tego zmuszono. Następnie znikniesz stąd. Proste…-Stwierdziła.
-Pierdolcie się !- Warknął.
-Uuuu…Nie ładnie tak mówić. Jeżeli tego nie zrobisz to dyrektor dowie się całej prawdy o tamtym dniu. Powiem mu ,że próbowałeś mnie zgwałcić a Miles cię powstrzymał.-Blondyn zaśmiał się głośno.
-Nie uwierzy ci.
-Jesteś tego pewien ? A gdybym miała filmik na którym to wszystko jest udokumentowane ?-Spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. Ta wyjęła telefon i pokazała mu fragment.
-Ale to nie ja !- Krzyknął.
-A jak to udowodnisz ?- Zapytała.- Jeżeli jeszcze dziś nie powiesz dyrektorowi ,że kłamałeś to ja do niego pójdę i pokaże mu ten filmik. Zrozumiano ?- Przytaknął. Chłopacy go puścili. Jeden z nich kopnął blondyna w brzuch nogą i warknął.
-Nikt nie będzie obrażał mojej przyjaciółki a zwłaszcza ty…


Pisane w pierwszej osobie:
            Chłopacy wrócili po jakiś dziesięciu minutach jakby nigdy nic. Powiedzieli tylko ,że teraz wystarczy zaczekać.
            Po jakiś trzydziestu minutach na imprezę wrócił również Nick. Od razu podszedł do dyrektora obozu. Po jakimś czasie mężczyzna podszedł do Milesa i poprosił go do siebie do gabinetu.
            Czekaliśmy niecałe piętnaście minut na powrót bruneta. Podszedł z grobową miną po czym mruknął.
-Udało się.- Rzuciłam się na niego i go przytuliłam.
-Idź powiedzieć Carmen !- Krzyknęłam. Ten przytaknął i ruszył w stronę naszego domku. Spojrzałam na Mike i się uśmiechnęłam. Po chwili już znajdowałam się w ramionach chłopaka. Podniosłam delikatnie głowę do góry i zobaczyłam jego czekoladowe oczy. Nasze usta dzieliły centymetry. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy na pewno tego chcę. Dotknęłam dłonią policzka chłopaka i przysunęłam się bliżej a nasze usta się złączyły

____
Od autora : Ludzie mówcie co chcecie , to pierwszy rozdział od tak długiego czasu który mi się podoba :D I moje słowa powinny was zastanowić bo rzadko tak mówię /piszę :P No to jest akcja , łzy i romans :D Życzycie sobie czegoś jeszcze ? :)
Dedykacja: Tutaj musi być :) Zostawić ten rozdział bez dedykacji to grzech ! :P haha :D 
Werble proszę...(trrrrrrrrrrrrrr)
Dedykacje dostają...Jeszcze chwila niepewności...:
Olka - Za to ,że zawsze wiesz co powiedzieć i jesteś przy mnie w tych trudnych chwilach :) Cieszę się ,że cię poznałam :*
Gossip Girl .! i Cold_Princess- Bo zawsze komentujecie naszego bloga :) I jesteście z nami od długiego czasu :D Dzięki za wszystko :)


Oczywiście każdy z was jest wyjątkowy ale postanowiłam niektórych wyróżnić :) No to czekamy na rozdział Olki ! <3

poniedziałek, 12 grudnia 2011

[7]-Jutro wyjeżdżam.-powiedział obojętnie i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku

  Carmen

             Siedziałam i niemrawo grzebałam widelcem w groszku gdy po pomieszczeniu rozległ się głośny huk. Ktoś zamknął drzwi z trzaskiem. Niestety byłam tak leniwa, że nawet nie miałam siły spojrzeć w ich stronę. Po chwili koło naszego stolika stał główny organizator obozu i wściekle patrzył to na Milesa, to na Alice. Zastanawiałam się co takiego mogło wywołać jego złość, gdy przypomniałam sobie o wczorajszym zdarzeniu.
 -Miles i Alice… do mnie!- zerknęłam wystraszona na Milesa, ale na jego twarzy nie widziałam ani odrobiny strachu.-Już!- rodzeństwo wstało powoli od stołu i wyszło z pokerowym wyrazem twarzy z jadalni.
-Mike wiesz może co zrobiła takiego Alice?- chłopak wzruszył tylko ramionami i nerwowo zaczął zapychać sobie usta ziemniakami. Uniosłam jedną brew i nachyliłam się nad stołem.-No mów!- powiedziałam
-Ah… Zrobiliśmy wczoraj Mendy małego psikusa. –wytrzeszczyłam oczy w złości. – A co takiego zrobił Miles?
-Nie wiem co ja jestem jego matka?- podniosłam się nerwowo i wyszłam z sali. Szłam wąskim korytarzem w stronę wyjścia. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, mój krok skierowałam w stronę domku dyrektora obozu. Niewielki domek z gankiem i dwoma oknami niczym nie wyróżniał się od innych. Jedyne co go wyróżniało to to, że z środka dobiegały głośne krzyki. Organizator niemiłosiernie się darł, w jakim to świetle stawia teraz ten obóz. Po chwili ciszy z domku wyszła Alice. Widząc mnie uśmiechnęła się tylko i wyminęła. Zaraz po niej wyszedł Miles. Na jego twarzy nie widziałam ani na chwilę bólu czy żalu. Gdy chciał ruszyć w stronę swojego domku złapałam go za rękę.
-Coś nie tak?- spytał i ani na chwilę na mnie nie spojrzał.
-Co się stało?
-Jutro wyjeżdżam.-powiedział obojętnie i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku- Alice zostaje, ale nie ma wstępu na żadną najbliższą imprezę na tym obozie- czułam jak coraz bardziej chce mi się płakać. I pomyśleć, że to przeze mnie musi wyjechać.
-Ale jak to?- zamrugałam szybko, by nie uronić ani jednej łzy.
-Tak to… Zobaczymy się dzisiaj na ognisku. Cześć…- gdy tylko weszła do naszego domku po moich policzkach popłynęły łzy. Alice siedziała na łóżku z telefonem w ręce. Gdy tylko mnie zobaczyła podniosła się i podeszła do mnie. Otarłam łzy i wymusiłam na mojej twarzy uśmiech.
-Powiedział ci... Sądzę, że zrezygnuję.  Bez niego to nie będzie to samo.- otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Musimy coś zrobić. Nie możecie tak po prostu zostawić mnie, Mikego, Alison.
-Alison jakoś mój pobyt tutaj się nie podoba.- dziewczyna położyła się na łóżku. Nie mogłyśmy tak po prostu poddać się.Nie miałam na razie pomysłu na to jak to zrobimy, ale z pomocą Mike, Alison
 na pewno coś wymyślimy.

                                                             ***

                 
Pośpiesznie przewracałam kartki książki w poszukiwaniu pomysłu lecz jak zwykle nic, a nic nie przychodziło mi do głowy. Za godzinę mieliśmy spotkać się wszyscy przy ostatnim naszym wspólnym ognisku. Nagle podskoczyłam jak oparzona. Takiego pomysłu nie można było zmarnować. Musiałam go zrealizować i to jeszcze dzisiaj. Wybiegłam z domku i wpadłam na Alice. Była mi teraz bardzo potrzebna.
-Mam pomysł! Musisz mi pomóc!-powiedziałam ciągnąc ją do środka domku.
-Wow...Wymyśliłaś?Ja myślałam cały dzień i nic...-powiedziała z nutką goryczy w głosie, ale zaraz nastawiła ciekawsko uszu.
-Co ty nato gdybym tak wpadła do jeziora?-dziewczyna uniosła jedną brew do góry nie rozumiejąc o co mi chodzi.-Ah...Idź po prostu po...-nagle do pomieszczenia wszedł z nieciekawą miną Mike.
-Pomogę-powiedział ochoczo i puścił oczko do Alice- Idź Alice po Milesa i przyprowadź go nad jeziorko za dziesięć minut, a ty Mike idź po dyrektora. Musi to wszystko widzieć-powiedziałam zdejmując z siebie bluzę.-Wiecie może czy woda jest zimna?-spytałam z uśmiechem. Mike tylko wzniósł oczy do nieba i wyszedł, a zaraz za nim Alice.
***
Stałam na brzegu i szukałam wzrokiem Alice. Nie wiedziałam co ona za wymyśli za wymówkę by sprowadzić tu Milesa, ale zdałam się na jej pomysłowość. Po około dwóch minutach rozbrzmiał sygnał mojej komórki informujący mnie, że zbliżają się. Po chwili zauważyłam jak Mike idzie i o czymś opowiada dyrektorowi obozu. Szybko wskoczyłam do wody i podpłynęłam na środek jeziora. Woda nie była za ciepła, ale to dało mi więcej pola do popisu. Zaczęłam szybko przebierać dłońmi, a z moich ust wydobył się krzyk.
-Ratunku!-wrzeszczałam jak głupia. Na usta cisnął mi się uśmiech, ale powstrzymałam się. Nie było mowy na żadne potknięcie. Zanurzyłam się na chwilę pod wodę. Po moim ciele przebiegł zimny dreszcz. Mieliśmy środek lata, ale pogoda nie dopisywała.Wynurzyłam się i ujrzałam jak Miles płynie w moją stronę.Zamknęłam oczy by nie rozproszył mnie jego widok. Po chwili poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie. Odruchowo uczepiłam się jego i przyłożyłam głowę do torsu. Po chwili pod stopami czułam ląd. Odkaszlnęłam parę razy i zastanowiłam się czy jestem dobrą aktorką.

___
Od Oli; Myślę, że nie jest źle. Naprawdę nie miałam pomysłu jak ratować sytuację, ale jestem dumna, że napisałam ten rozdział. Zwłaszcza, że nie miałam od dawna weny. Proszę o wyrozumiałość...Również mam małe opóźnienie za co przepraszam:) No i krótki...ah...same wady, ale nic na to nie poradzę.

piątek, 2 grudnia 2011

[6] W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to już prawdopodobnie nasz ostatni dzień na tym obozie…


                                                                 Alice…



            Spojrzałam w czekoladowe oczy chłopaka i się uśmiechnęłam.
-Co masz na myśli pytając czy mam plany na dzisiejszą noc?- Zapytał.- Czuję,że to chytry plan,żeby zemścić się na pustakach. Mam racje?
-Jak zawszę…- Powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu. Nagle mój wzrok przyciągnęła tańcząca para. Chłopak o postawnej sylwetce trzymał w objęciach niewielką czarnulkę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Gdy moje spojrzenie zetknęło się ze wzrokiem Carmen podniosłam kciuki do góry. Usłyszałam cichy śmiech dziewczyny a potem Miles zaczął do mnie machać.
-Jak oni ładnie wyglądają…- Powiedziałam.
-Tak…ale nadal nie są ze sobą razem. Przecież coś do siebie czują.- Odparł a ja spojrzałam na niego i przytaknęłam.
-Prawda, ale Carmen nie jest pewna czy on coś do niej czuje…-Mruknęłam spoglądając na znikające postacie.
-Jak można być taką idiotką i nie widzieć w spojrzeniu drugiej osoby tak widocznej miłości.- Podniósł głos Mike piorunując mnie wzrokiem. Spojrzałam na niego. Był zły. Przekrzywiłam delikatnie głowę w bok i wyszeptałam.
-Czasami potrzeba trochę czasu…-Na jego twarzy zabłądził uśmiech.- Chodź mam idealny plan.- Powiedziałam ciągnąc chłopaka do jego domku.
            Wybiegliśmy cicho z osiemnastki (domek chłopaków) i pobiegliśmy do szesnastki (domek dziewczyn). Mike trzymał mocno w ręce małą piłę.
-No to dalej wskakuj i zobacz czy ona tam jest.- Powiedział szeptem chłopak. Przytaknęłam mu. Otwierając drzwi spojrzałam na niego a ten puścił mi oczko. Gdy tylko weszłam usłyszałam szum wody.
-Mendy ! A ty znowu zajmujesz łazienkę !- Wydarłam się uderzając pięścią w drzwi.
-Odwal się plebsie będę tu tak długo jak chcę !- Krzyknęła piskliwie. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do okna dać znak Mikemu,żeby wszedł do środka. Na migi pokazałam mu, które łóżko zajmuje blondi a on z chytrym uśmieszkiem do niego podszedł i klęknął.
Siedzieliśmy w domku tak długo aż w końcu Mendy wyszła z łazienki. Na całe szczęście nie trwało to długo. Gdy tylko zauważyłam ,że drzwi się otworzyły a blondynka wychodzi z pomieszczenia wstałam z mojego miejsca i poszłam do toalety. Chwilę postałam przed lustrem po czym spuściłam wodę i wyszłam. Widząc ,że dziewczyna chce usiąść na łóżku pociągnęłam Mika za rękę i wyszliśmy z domku. Nawet nie odeszliśmy pięciu kroków gdy nagle po całym obozie rozniósł się okropny huk i pisk dziewczyny. Ja i Mike równo na siebie spojrzeliśmy i rzuciliśmy się przed siebie w bieg.
            Okropnie zmęczona weszłam do szesnastki i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i już odpływałam gdy usłyszałam nad sobą znienawidzony głos :
-Dobrze wiem ,że to ty !- Otworzyłam jedno oko.
-O co ci chodzi ?- Zapytałam patrząc na Mendy.
-Podnieś dupsko i zobacz.- Wskazywała ręką w prawą stronę. Niechętnie spojrzałam w tamtym kierunku i wybuchłam śmiechem widząc leżący na podłodze materac.
-Gdzie ty masz łóżko ?- Zapytałam śmiejąc się.
-Musieli je zabrać do naprawy bo jacyś idioci podpiłowali nóżki i się połamało ! I pierwszą osobą o której pomyślałam jesteś ty !- Warknęła.
-Musisz po prostu schudnąć…-Powiedziałam patrząc na nią sceptycznie.- A nie wymyślasz jakieś niestworzone historię o podpiłowaniu nóżek.- Uśmiechnęłam się do siebie za tak dobrą grę aktorską.
-Kłamiesz…-Syknęła.
-Jak miałabym to zrobić ?! Do tego potrzebna jest piła ! A poza tym sama nie dałabym rady…-Odparłam i z powrotem położyłam się na łóżku.
-Pewnie pomógł ci Mike albo Carmen…Jeszcze nie wiem jak ale się zemszczę…I to tak ,że po raz pierwszy gorzko zapłaczesz.- Powiedziała groźnie. Machnęłam na nią ręką i wtuliłam się w poduszkę. Nagle drzwi od domku się otworzyły. Po chwili zamknęły się z takim trzaskiem ,że podskoczyłam przerażona. Alison nawet na mnie nie spojrzała i poszła do łazienki. Westchnęłam i po raz ostatni tego dnia zamknęłam oczy.


                                                                       ***


            Następnego dnia rano obudziła mnie Carmen szepcząc ,że musi mi o czymś powiedzieć. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy zastanawiając się która godzina. Za oknem mocno prażyło słońce a w pokoju byłyśmy tylko my dwie. Z tych spostrzeżeń wywnioskowałam ,że mamy popołudnie.
-Co jest takie ważne ,że mnie budzisz w środku południa w jedyny wolny dzień na tym okropnym obozie ?- Zapytałam. Ta się tylko uśmiechnęła i odparła.
-Tak ogółem…Chciano mnie wczoraj zgwałcić i twój brat mnie uratował następnie udaliśmy się do jego domku i tam się z nim całowałam ale jeśli uważasz ,że to mało ważne to ja mogę stąd wyjść…-Powiedziała odchodząc.
-Czekaj , czekaj…Kto cię chciał zgwałcić ?! Jesteście razem z Milesem ? Czy Miles bardzo pobił tego gościa ?- Zapytałam zrywając się z łóżka i zatrzymując dziewczynę.
-Nick , nie i tak.- Odpowiedziała.
-Chwila zacznijmy od początku. Siadaj i wszystko mi opowiedz. - Tak jak powiedziałam , tak zrobiłyśmy.
-No więc tak…wszystko się zaczęło od tego ,że…- Czarnulka dokładnie opowiedziała mi całą historię a ja słuchałam jej w szoku. Gdy skończyła powiedziałam.
-Dobrze ,że ten kretyn nic ci nie zrobił… Mam też nadzieję ,że nie doniesie na Milesa ale to jeszcze się pewnie okaże. Najbardziej zaskakujące jest to ,że całowałaś się z moim bratem a nie jesteście razem…-Ta opuściła na chwilę głowę a czarne loki opadły na jej twarz.
-To trudne.- Szepnęła.
-Ale Miles coś do ciebie czuję…i w dodatku znam go na wylot to wspaniały chłopak. Jak kogoś pokocha to naprawdę.- Powiedziałam trochę głośniej niż powinnam.
-Tu nie chodzi o to ,że ja się boję ,że on do mnie czegoś nie czuję.-Mruknęła.
-A więc o co ?- Zapytałam. Ta podniosła głowę i powiedziała.
-Nie chcę być łatwą panienką…znamy się zaledwie od tygodnia , nadal nie jestem pewna swoich uczuć. To za wcześnie…Ten pocałunek to był błąd.- Spojrzałam na dziewczynę. Po chwili na kołdrę opadła pojedyncza łza.  Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę ,że to wszystko nie jest dla niej łatwe…a ta cała sprawa ma głębsze dno. Nie mogłam od niej wymagać aby mi wszystko powiedziała. Po prostu przysunęłam się do niej bliżej i ją przytuliłam. Po pewnym momencie dziewczyna rozszlochała się na dobre.


                                                             ***


            Kilka godzin później szłam razem z Carmen do stołówki na kolacje. Przy naszym stałym stoliku siedzieli Miles , Mike i Alison. Mój brat grzebał widelcem w jedzeniu zamyślony a pozostała dwójka zażarcie rozmawiała. Carmen delikatnie ścisnęła moje ramię na widok Milesa.
-Spokojnie…porozmawiaj z nim i powiedz mu ,że dla ciebie to za wcześnie. Wszystko się ułoży.- Szepnęłam w jej stronę. Podeszłyśmy po jedzenie i usiadłyśmy do stolika. Gdy tylko Mike poklepał miejsce obok siebie Alison wstała i wyszła z pomieszczenia.
-A jej co się stało ?- Zapytał brunet. Wzruszyłam ramionami. -Jak tam po wczorajszym ?
Kopnęłam delikatnie Mike pod stołem. Ten na mnie spojrzał zdziwiony a jego usta ułożyły się w słowa „Co powiedziałem nie ,tak ? ”. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Było przyjemnie.- Powiedział Miles.- A jak tam u was ?
-Też , nic specjalnego się nie wydarzyło.- Odparłam. Nagle ktoś bardzo mocno szarpnął drzwi. Po chwili koło naszego stolika pojawił się główny przewodniczący tego obozu i spojrzał na nas wściekły.
-Miles i Alice…do mnie- Zerknęłam na brata.- Już !-Warknął. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to już prawdopodobnie nasz ostatni dzień na tym obozie…

____
Od Jemi : Tak mi wstyd ,że ten rozdział pojawia się dopiero po tak długim czasie... Wiem ,że to moja wina. A Olka nie mogła przeze mnie ostatnio nic a nic tu pisać :( Naprawdę mi głupio ale takich zaległości nie na robiłam sobie tylko i wyłącznie na tym blogu. Ostatnio miałam naprawdę mało czasu na cokolwiek i nawet nie myślałam o pisaniu. Przepraszam. No ale oficjalnie przyrzekłam na Szept mroku... ,że się poprawię i obietnicy dotrzymam :D Rozdziały są już zaczęte a pomysłów mam mnóstwo :) Mam nadzieję ,że nie jesteście źli z atak długą przerwę :*:*:**
Co do rozdziału :) Trochę nudny ale nie jest zły :)