poniedziałek, 31 października 2011

[3] Miles patrzył na mnie z wściekłością, a ja nadal nie wiedziałam o co mu chodzi.

Carmen
Właśnie zakładałam na siebie kamizelkę gdy ktoś objął mnie w pasie. Szybko odskoczyłam i spojrzałam w stronę zboczeńca. Jednak gdy zobaczyłem piękne, brązowe oczy Milesa na usta zaczął cisnąć mi się uśmiech.
-Nie pozwalaj sobie-powiedziałam i zapięłam  kapok.
-Do twarzy ci w pomarańczowym- uśmiechnęłam się drwiąco i szturchnęłam chłopaka w ramię. Głośne prychnięcie Mendy sprawiło, że wszystkich spojrzenia zostały utkwione w nią.
-Dobieramy się w pary ! Dziś jak chcecie za tydzień podzielimy się :chłopak i dziewczyna. Dalej !- rozbrzmiał donośny głos instruktora. Gdy Miles złapał mnie za rękę szybko ją wyrwałam. Jednak widząc jego smutne oczy zgodziłam się. Tak łatwo mu ulegałam. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, a już byłam na jego wezwanie.
-Z nią ?- burzyła się Alice. Spojrzałam w jej stronę. Stała na środku, a obok niej Mendy. Obydwie dziewczyny piorunowały się spojrzeniami. - Jej ego przeważy kajak i się utopimy ! Nie chce umierać !- słysząc te słowa wybuchłam śmiechem, ale co racja to racja. Mendy mogła przeważyć kajak. Nawet nie tyle swoim ego, ile tłusta dupą.
-Mam patrzeć na tą jej bladą mordę ? No chyba nie…- wzniosłam oczy ku niebu. Ta dziewczyna nie umiała nawet wymyślić dobrej riposty.
-Przestańcie ! To tylko jeden dzień ! Do kajaków !-krzyknął instruktor i nagle wszyscy znaleźli się w podłużnych, pływających maszynach. Nienawidziłam sportów wodnych. Samo pływanie odpychało mnie, a co dopiero kajaki i wiosłowanie. Zasiadłam za Milesem z nadzieję, że będzie wiosłował za mnie. I nie pomyliłam się. Jego sylwetka nadawała się do tego doskonale.  Po woli zaczynało nudzić mi się to całe pływanie w kółko po jeziorze więc nachyliłam się w stronę Milesa. Chyba miałam prawo wykonać mały żarcik?  Głośno huknęłam mu do ucha co spowodowało wymknięcie się wiosła z rąk chłopaka. Plusk wody sprawił, że byłam cała mokra.
-Masz za swoje!- krzyknął Miles i wytknął mi język.  Wszyscy już powoli zaczynali dopływać do brzegu gdy nagle ktoś całą swoją powierzchnią uderzyło o taflę wody. Automatycznie wszyscy spojrzeli w miejsce dochodzącego dźwięku. Na środku jeziora  topiła się Alice, a Mendy bezczelnie oddalała się od niej. Widząc to aż we mnie bulgotało. Co ta dziewczyna sobie myśli? Spojrzałam na Milesa. Chłopak już zdejmował koszulkę i szykował się do skoku, ale złapałam go za umięśnione ramię.
-Nie. Daj wykazać się Mikemu.- mój przyjaciel tylko wzniósł oczy ku niebu, ale koszulki nie założył. Strasznie mnie to denerwowało i rozpraszało.  Mike już dopływał do brzegu z Alice gdy nagle czyjś kajak przewrócił się. Oczywiście była to Mendy. Robiła to celowo. Miles tylko głośno się roześmiał i wyszedł na brzeg. Co mnie zdziwiło Alison była cała czerwona na twarzy. Coś było nie tak. Zabijała wzrokiem Alice. 
-Dzięki Mike- słychać było z oddali głos Alice.-A to w podziękowaniu za uratowanie- dziewczyna pocałowała Mike w policzek.
-Też dostanę?- spytał Miles i zrobił dzióbek. Ja tylko głośno się roześmiałam i ruszyłam w stronę domku. Nagle ktoś mnie popchnął. Była to Alison. Jej twarz była cała purpurowa, a dziewczyna gnała przed siebie jak struś pędziwiatr.
-Coś z nią jest nie tak-powiedziałam sama do siebie i weszłam do domku. Oczywiście Mendy już siedziała w łazience.-Mendy! Muszę do toalety!- krzyknęłam, ale z strony dziewczyny żadnej reakcji.  Wyszłam z domku i zapukałam do drzwi Mike i Milesa. Nie słysząc żadnego ,,Proszę” weszłam do środka. Pomieszczenie było puste tylko z łazienki wydobywał się dźwięk puszczanej wody. Już miałam wychodzić, ale niestety mój pęcherz domagał się wypróżnienia. Zapukałam więc do drzwi od łazienki.
-Od kiedy to pukasz!- wrzasnął męski głos i wyszedł z łazienki. Gdy drzwi się otworzyły przede mną stał grecki Adonis z samym ręcznikiem na biodrach. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam wzrok.-O to ty. Właśnie brałem kąpiel. Na wiosłowałem się dziś za dwóch-powiedział Miles i uśmiechnął się uroczo. Kolejny raz odwróciłam wzrok i spojrzałam gdzieś na ścianę.-Chłopak złapał mnie za podbródek i ustawił moją głowę tak, że patrzałam mu prosto w oczy. Gdy jego usta były niebezpiecznie blisko moich zrobiłam unik. Wyminęłam chłopaka i stanęłam w drzwiach od łazienki.
-Przepraszam, ale mój pęcherz dłużej nie wytrzyma.
***
      Kolejny dzień zaczynał się od dzwonka budzika. Uderzyłam dłonią o zimną powierzchnie i otworzyłam oczy. Wszyscy jeszcze spali. Zobaczyłam na nim godzinę 6:30. Za pół godziny miało być spotkanie przy podeście. Szybko się ubrałam i obudziłam resztę załogi. Alison od samego rana patrzała wściekle na Alice. Musiałam się dowiedzieć co się między nimi wydarzyło.
    Cały obóz stał już w wyznaczonym miejscu i czekał na instruktora gdy Mendy podeszła nagle do Milesa. Nie umknęło to mojej uwadze w końcu cały czas na niego patrzyłam. Powiedziała mu coś na ucho i mocno przytuliła. Coś nagle zakuło mnie. To bolało jak cholera. Nie mogłam patrzeć na nią, ale udało mi się zobaczyć jaki wyraz twarzy ma Miles. Chłopak stał przybity, a gdy spojrzał na mnie w jego oczach znalazłam wściekłość. Co ona mu powiedziała?
-Witam! Dzisiaj jesteście w takich samych drużynach jak wczoraj tyle, że zmieniają się wasze zajęcia. Grupa pierwsza idzie na wspinaczkę- podskoczyłam uradowana. To było to zajęcie, które sprawiało mi przyjemność. Ruszyliśmy w stronę ścianki wspinaczkowej. Mierzyła ona ok. dwunastu metrów. Mielimy wspinać się wszyscy razem, a ten kto dojdzie pierwszy na szczyt dostanie nagrodę.  Ustawiłam się obok Mendy i Alice. Instruktor właśnie mnie przypinał gdy ktoś kopnął mnie w łydkę.
-Au…- wymamrotałam i spojrzałam w stronę tej osoby. Mendy stała do mnie przodem i uśmiechała się głupio. Nie miałam zamiaru jej ustąpić, a w mojej głowie już rodził się chytry plan. Gdy wszyscy byli już zabezpieczeni instruktor włączył stoper i wszyscy ruszyli. Od razu wybiłam się na początek stawki. Na równi ze mną wspinała się Mendy i Miles.  Ja jednak zamiast przyspieszyć przybliżyłam się w stronę Mendy, tak że ocierałyśmy się o siebie. Przechyliłam się w bok i zrzuciłam dziewczynę w ścianki. Mendy próbując złapać się połamała sobie wszystkie paznokcie. Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam przed siebie. Miles patrzył na mnie z wściekłością, a ja nadal nie wiedziałam o co mu chodzi. Może o to, że odtrąciłam go gdy chciał mnie pocałować? Nie miałam czasu zastanawiać się nad tym bo zbliżałam się do celu. Ostatnie podciągnięcie i byłam na samej górze. Miles siedział po drugiej stronie ściany i patrzył w dół. Zrobiłam to samo. Na samym środku dyndała Mendy, a Alison stała na samym dole z rękoma założonymi. No, tak. Przecież ona ma lęk wysokości.
-Wygrywa Miles!- krzyknął instruktor. Zrobiłam naburmuszoną minę w stronę Milesa, ten jednak nawet na mnie nie spojrzał.  Zeszliśmy ostrożnie na ziemię i podeszliśmy do instruktora.
-Co wygrywam?- spytał chłopak i zerknął na Mendy. Czyżby mu się odwidziało? Zaczął ją tolerować?
-Wygrywasz dwa bilety…- nie dosłyszałam reszty bo oddaliłam się od grupy. Podeszłam do Alison i usiadłam przy niej.
-Faceci to debile co nie?- spytała dziewczyna, a ja spojrzałam na nią dziwnie.
-Nie wszyscy. Przecież Mike jest super. Przyjaźnimy się z nim.- dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i podniosła się.-Ej!- powiedziałam i złapałam ja za bluzę.-Coś się stało wczoraj? Wyglądałaś  na złą.
-Nie twoja sprawa-powiedziała oburzona i oddaliła się. Moja siostra zaczynała wariować.                   
______
Od Oli:  Napisany dość szybko. Całkiem inaczej chciałam to rozegrać, ale niestety nie wyszło mi to. Chciałam by Carmen stał się zadziorna nie wiem tylko czy mi to wyszło. Jak sądzicie?
Następny: Jemi, Jemi, Jemi...Co ja bym bez ciebie zrobiła...                                          

poniedziałek, 24 października 2011

[2] -Chcesz wojny będziesz ją miała...


                                                           Alice…


            Spojrzałam na Milesa z groźnym uśmiechem na ustach:
-Wykurzmy stąd tą panienkę.- Ten obdarzył mnie podobnym uśmiechem i wyjął z szafki maleńką piłę.- Zaczynam się trochę ciebie bać. Kto normalny trzyma piłę w szafce ?- Ten się zaśmiał i zaczął poruszać brwiami w dół i w górę.
-Najprostsze sposoby są czasami najbardziej wyszukane.- Przytaknęłam mu i wyszliśmy. Plan był bardzo prosty i oczywisty. Wszyscy muszą pojawić się na powitalnym ognisku więc naszej ofiary nie trzeba będzie jakimś specjalnym sposobem zwabiać do miejsca przeznaczenia. Ławka z delikatnie naciętymi nóżkami plus tłusty tyłek blondi równa się niezła zabawa. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
            Wszyscy słuchali z uwagą kierownika obozu gdy nagle rozległ się głośny trzask. Każdy spojrzał w stronę z której doszedł dźwięk. Mendy siedziała na ziemi. Wybuchłam śmiechem. Spojrzałam na siedzącego obok mnie Mike który się wręcz krztusił ze śmiechu.
-Dobra na koniec…- powiedział prowadzący powstrzymując się od śmiechu.-Mamy dla was zabawę. Dobierzcie się w pary. Chłopak-dziewczyna.- Nagle poczułam ,że ktoś delikatnie bierze mnie za rękę. Zerknęłam w ciepłe czekoladowe oczy chłopaka i się do niego uśmiechnęłam.
-Teraz my!- Krzyknął Miles i wbiegł z Carmen na podest. Czyżby mój braciszek kogoś adorował ? Carmen jak było widać nie była przyzwyczajona do tak dużej uwagi nad jej osobą bo spojrzała przestraszona po wszystkich uczestnikach obozu.
-Alice ?- Usłyszałam.
-Co jest ?- Zapytałam Mika.
-Słuchaj…bo…-  Nie dane mu było dokończyć.
-On ją całuje…-Szepnęłam patrząc na parę na podeście. Szybko spojrzałam na Mendy. Patrzyła na nich z chęcią mordu w oczach. Byłam jednak pewna ,że cała ta sytuacja odbije się tylko na jednym z nich.
-Ruszaliście się! Nie zaliczam!- Krzyknął rozbawiony opiekun.-Możecie iść do swoich domków.- Stanowczo podkreślił słowo SWOICH i spojrzał na Milesa. Niektórzy zaczęli się śmiać.
-Wybacz…Co chciałeś powiedzieć ?- Zapytałam wstając ze swojego miejsca i z uwagą patrząc na chłopaka.
-Już nic.- Odparł i posłał mi słaby uśmiech.
-Mów…Nie odejdę dopóki mi nie powiesz. A jak cię nie poruszy ,że umrę tu z zimna to jeszcze będę krzyczeć „To on mnie zabija !”- Mike wybuchnął śmiechem.
-Dobra przekonałaś mnie. Chciałbym ci pokazać pewne miejsce. Dziś w nocy na mostku ?- Uśmiechnął się niebezpiecznie.
-O której ?- Zapytałam.
-Drugiej.- Podeszłam po chłopaka i pocałowałam go w policzek po czym odeszłam od niego mocno kręcąc biodrami. Po policzeniu do trzech odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu seksowny uśmiech. Patrzył na mnie z błyskiem w oczach. I właśnie o to chodziło…Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. 


                                                             ***


            Przewróciłam kolejną stronę książki gdy nagle mój telefon się zaświecił.
-To już.- Szepnęłam sama do siebie i delikatnie wstałam z łóżka. Szybko i bezszelestnie przemknęłam do łazienki. Rozczesałam dokładnie włosy. Usta pomalowałam bezbarwnym balsamem a oczy podkreśliłam malując rzęsy tuszem. Założyłam czarne rurki, zwykły T-shirt a na nogi ubrałam moje ulubione trampki. Teraz wystarczyło wydostać się z domku tak ,żeby nikt nie zadawał zbędnych pytań. Wyszłam ostrożnie z łazienki i skierowałam się ku wyjściu. Będąc przy drzwiach stanęłam na deskę która strasznie zaskrzypiała. Zacisnęłam mocniej zęby i spojrzałam po dziewczynach czekając aż któraś się podniesie.
-Alice ?- Usłyszałam. Cholera !
-Tak to ja.- Odparłam Alison.
-Gdzie idziesz o tej godzinie ?- Zapytała przecierając oczy.
-Spotkać się z kolegą. Wrócę za jakąś godzinkę, śpij spokojnie.- Powiedziałam a ta spojrzała na mnie przenikliwie po czym z westchnieniem mi przytaknęła i położyła głowę na poduszkę.
Szłam powoli patrząc pod nogi. Nagle ktoś objął mnie w pasie i zakrył usta ręką. Zbliżył usta do mojego ucha i szepnął :
-Daj buziaka to cię nie zgwałcę.- Wypowiadając ostatnie słowa zaczął się śmiać. Zwolnił uścisk i pozwolił mi na siebie spojrzeć.
-Mike… - Powiedziałam zaskoczona. Uśmiechnął się do mnie uroczo  i powiedział.
-Dobra koniec żartów. Chodź.- Mruknął nadal z uśmiechem. Ruszyliśmy w stronę lasu.
-A wiesz ,że najczęstszym miejscem gwałtów są właśnie lasy ?- Powiedziałam zupełnie poważnie.
-Czy ty mi coś sugerujesz ?- Powiedział ze śmiechem. Puściłam mu oczko i ładnie się uśmiechnęłam.- Dobra teraz zamknij oczy.- Spojrzałam na niego dziwnie.- Nie zgwałcę cię. No chyba ,że mi na to pozwolisz. -Powiedział poruszając brwiami w górę i w dół. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy.
Mike złapał mnie za ręce i delikatnie pociągnął w przód. Szliśmy tak przez  chwilę gdy nagle usłyszałam.
-Już możesz spojrzeć.- Otworzyłam oczy a przede mną rysował się piękny widok na las znajdujący się na ogromnym zielonym wzgórzu.- Całkiem ładnie.
-Całkiem.- Mruknęłam. Z krzaków z boku wyjął mały koszyk piknikowy i koc. Rozłożyliśmy wspólnie koc i na nim usiedliśmy. Po chwili Mike nalał do kubków które wyjęłam gorącej herbaty.
-Wszystko miałeś zaplanowane…- Powiedziałam znad kubka.
-Zawsze jestem gotowy na wszystko.- Odparł.


                                                                 ***

            Od samego rana byłam na nogach. Po wczorajszej nocy nie mogłam zmrużyć oka. Około godziny szóstej rano weszłam do domku i oznajmiłam Alison ,że dziś idziemy na kajaki.
-Kajaki ? To takie pływające banany ?- Zapytała Mendy. Wybuchłam z Alison śmiechem.- Co się śmiejecie idiotki ?!- Wrzasnęła.
-A wiesz w ogóle jak wygląda banan ?-Zapytała bliźniaczka.
-Yyyy weź !- Prychnęła blond.
-Alison ! Nie obrażaj Mendy ona kocha brać banany do ust…Wie jak wyglądają ! A przynajmniej wie jak smakują !- W tym momencie blondynka obrzuciła mnie groźnym spojrzeniem, już myślałam ,że się na mnie rzuci gdy do domku wszedł Miles.
-A Carmen jeszcze śpi ?- Zapytał. Nagle zdał sobie sprawę ,że chyba nam w czymś przerwał.- Oj…przyjdę później.- Powiedział i wyszedł. Mendy spojrzała na mnie wściekła i zasyczała :
-Chcesz wojny będziesz ją miała…- Gdy poszła do łazienki wzruszyłam ramionami a Alison zaczęła budzić Carmen.
            Gdy już wszyscy zebrali się przy podeście okazało się ,że będziemy podzieleni na grupy. Było sześć sekcji , a mianowicie : Kajaki , wspinaczka ,siatkówka,  koszykówka , piłka nożna i tenis. Podzielono nas na dziesięcioosobowe grupy i każdą z nich przydzielono do odpowiedniej sekcji. W pierwszej grupie byłam ja , Miles , Carmen , Alison , Mike ku niezadowoleniu wszystkich Mendy oraz trzech nie znanych mi chłopaków i jedna dziewczyna.
-Grupa pierwsza kajaki !- Wydarł się przewodniczący.- Grupa druga wspinaczka ! Idźcie w wyznaczone miejsca !
-Wie ktoś gdzie mogą być kajaki ?- Zapytała Mendy patrząc słodko na Milesa. Carmen zaczęła udawać ,że się dławi a Mike zaczął się głośno śmiać.
-Rusz głową i pomyśl. Kajaki…hmmm…jak się na nich poruszasz ? Na wodzie ?- Zapytałam z sarkazmem. Ta głośno prychnęła i ruszyła przed siebie.
-Kocham twoje teksty…-Powiedział Mike i przybił mi piątkę.
-Nie tylko teksty…-Szepnął Miles na co wszyscy oprócz Mike wybuchli śmiechem. Chłopak się zaczerwienił a ja ładnie się do niego uśmiechnęłam.
            Podczas ubierania kamizelek nagle sobie coś przypomniałam. Nie umiem pływać… Pociągnęłam Mike i mruknęłam.
-Nie umiem pływać…-Ten uśmiechnął się do mnie słodko i wypiął pierś.
-Gdy wypadniesz uratuje cię !- Uderzyłam do delikatnie w brzuch.
-To nie jest śmieszne…- Powiedziałam podśmiechując się.
-Po to masz tą kamizelkę. Nie utoniesz, spokojnie.- Powiedział.
-Wybaczcie ,że wam przerywam ale…Mike , mogę płynąć z tobą ?- Usłyszałam. Spojrzałam trochę zdziwiona na Alison ta nawet na mnie nie zerknęła. Mike przez chwilę się zastanawiał a potem z westchnieniem się zgodził.
-Dobieramy się w pary ! Dziś jak chcecie za tydzień podzielimy się :chłopak i dziewczyna. Dalej !- Nagle każdy pociągnął kogoś za rękę a na środku zostałam tylko ja i Mendy. Jęknęłam.
-Z nią ?- Instruktor pokiwał twierdząco głową.- Jej ego przeważy kajak i się utopimy ! Nie chce umierać !- Powiedziałam a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Mam patrzeć na tą jej bladą morde ? No chyba nie…-Powiedziała Mendy.
-Przestańcie ! To tylko jeden dzień ! Do kajaków !
Westchnęłam i ruszyłam w stronę kajaków.  



_____
Od Jemi : Więc tak :) Najpierw przeprosiny :) Przepraszam :P Ostatnio przechodzę dość trudny okres w życiu...i nie jest ze mną najlepiej. Teraz już powoli wszystko wraca do normy ale wcześniej po prostu było mi naprawdę źle i nawet nie myślałam ,żeby coś napisać a zwłaszcza zabawnego :P Więc błagam o wybaczenie :D Mam nadzieje ,że rozdział wam się podoba i was choć trochę śmieszy :P 
Następny : No jak nie Olka jak Olka :P Jeszcze dziś pewnie go napisze :P Załamie się z ta dziewczyną :D
Dedykacja: Dla tych wszystkich którzy byli ze mną w tych ciężkich chwilach i mnie wspierali :* Kocham was :*:*:*:*
   

           

piątek, 14 października 2011

[1]-Seksi majteczki…- powiedział i zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.


Carmen…
           Czemu musieli nas tu wysłać. Tak bardzo chciałam pojechać do Grecji, ale czego ja się spodziewałam?  W końcu jestem sierotą, którą łaskawie przygarnęli pod swój dach.  Stałam właśnie na drewnianym mostku i czekałam na Alison gdy zobaczyłam w oddali zbliżającą się postać. Przystojny chłopak pędził jak struś pędziwiatr w moją stronę. Pierwsza myśl, która nasunęła się mi to :,,Ale on jest śliczny”. W zdumieniu przyglądałam się mu, gdy on nagle stanął za mną i mocno mnie przytulił. Dopiero teraz zauważyłam dziewczynę. Brunetka stała naprzeciwko mnie i z uśmiechem się nam przyglądała.
-Jeżeli mam umrzeć, to z nią. Ładna jesteś, wiesz?- stałam jak słup i myślałam nad słowami chłopaka.
-Dzięki, ale ja nie chcę umierać.- powiedziałam cicho.
-Puść ją mięczaku!- krzyknęła dziewczyna.
-Przepraszam bardzo… No teraz to uraziłaś moją męskość. Piękna… czy ja ci wyglądam na mięczaka ?- zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, że po co go oszukiwać.
-Tak trochę- powiedziałam już pewniej, a nieznajoma zaczęła się śmiać.
-Zabolało-powiedział oburzony chłopak i jeszcze mocniej mnie uściskał.
-Dobra wystarczająco cię zhańbiła. Odpuszczam ci.- uśmiechnęłam się, a chłopak wypuścił mnie z objęć. Już miałam powracać do swoich rozmyśleń gdy nagle chłopak pociągnął mnie.        W jednej chwili stałam się cała mokra i zachłysnęłam się wodą.
-Pff…- wyplułam wodę z usta i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Ha ha…- głośny śmiech dziewczyny sprawiał, że sama chciałam się śmiać. Zerknęłam w stronę chłopaka. Brunet chyba korzystał z darmowej kąpieli bo właśnie mierzwił sobie włosy próbując je umyć. Jednak widząc, że na niego patrzę odwzajemnił uśmiech i z całej siły prysnął wodą w stronę dziewczyny na mostku.
-Masz za swoje-krzyknął i jeszcze raz ochlapał ją.
***
         Okazało się, że dziewczyna nazywa się Alice, a chłopak jest jej bratem i ma na imię Miles.  Weszłam do domku z numerem 16 i owinęłam się szybko ręcznikiem.
-Matko… Carmen co się stało?- spytała zaskoczona Alison i podbiegła do mnie.
-Z-z-zimna w-woda- wyjąkałam i mocno wtuliłam się z ręcznik.
-Czy ciebie naprawdę trzeba cały czas pilnować?- już miałam odpowiedzieć, że nie gdy do pokoju wkroczyła niska blondynka. Spojrzała na mnie z wyższością i uśmiechnęła się triumfalnie.
-Czy wszyscy biedacy kąpią się w ciuchach?- spytała i usiadła na jednym z łóżek. Już chciałam powiedzieć jej coś, co tyczy się jej wyglądu, ale uprzedziła mnie Alice, która właśnie weszła do domku.
-Blondi możesz ruszyć swoją tłustą dupę i zejść z mojego łóżka? Nie chcę zarazić się wścieklizną-z trudem powstrzymałam się od śmiechu.
        Dzień mijał wolno i bez większych przygód. Już zaczynałam myśleć, że będę się tu nudzić, gdy okazało się, że będę musiała robić za swatkę. Idąc w stronę miejsca gdzie miało odbyć się za godzinę ognisko wpadłam na Mika. Wyraźnie szukał kogoś wzrokiem, bo nawet na mnie nie spojrzał.
-Kogoś szukasz?- spytałam i uniosłam jedną brew. Chłopak zerknął na mnie i uśmiechnął się.
-Carmen, tu jest taka piękna dziewczyna. Widziałaś może ją?- zarzuciłam włosami i usiadłam na ławeczce. Chłopak poszedł w moje ślady.
-Mówisz o mnie?- spytałam z uśmiechem, ale nie otrzymując odpowiedzi zastanowiłam się. Czyżby on się zakochał?- Jak ma na imię?- spytałam. Mike zaskoczony tym pytaniem zaczął uroczo drapać się po głowie.
-No i tu jest problem…- wybałuszyłam oczy ze zdziwienia.
-Nie znasz jej imienia nawet, a już się zakochałeś?- wpadłam w głośny śmiech.
 -Wiedziałem…- powiedział tylko i ruszył szybko w stronę domku numer 18. Natychmiast zaczęłam go gonić, ale dobiegłam do niego dopiero gdy wszedł do domu. Stanęłam jak wryta widząc leżącego na łóżku Milesa. W uszach miał słuchawki i kiwał głową do rytmu muzyki.-Miles!- wrzasnął mój przyjaciel i rzucił w chłopaka poduszką. Ten zdjął szybko słuchawki i wściekły podszedł do Mike.
-Nie przeszkadzaj mi!- dopiero po dłuższej chwili zauważył mnie.-Carmen? Co ty tu robisz?- spytał zaskoczony i uśmiechnął się.
-No właśnie! Gdybyś na mnie nie wrzeszczał to wiedział byś już, że to moja przyjaciółka!- miałam dość tych krzyków. Wyszłam szybko z domku mówiąc tylko po cichu ,,Pa” i ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca. Młodzież powoli zaczynała się z chodzić. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc i zaczęłam patrzeć w rosnący płomień. Nie wiem ile czasu minęło, a obok mnie siedziała już Alison i Miles. Dalej widziałam Mike i Alice. Zacięcie o czymś rozmawiali, ale niestety ktoś im przerwał.
-Siemka ludzie!- krzyknął jakiś straszy mężczyzna, a ja zaskoczona spojrzałam na Milesa. Widać było, że tłumi śmiech.-Witam was na naszym obozie sportowym. Wiele z was już tu widziałem, ale są też nowe twarze. Przedstawię wam w skrócie co będziecie tu robić…- przymknęłam oczy i czekałam, aż facet skończy gadać gdy nagle głośny huk sprawił, że otworzyłam oczy. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam siedzącą na ziemi Mendy. Miles płakał ze śmiechu, tak samo jak Alice, a wszyscy inni przyglądali się blondynce. –Dobra na koniec…- powiedział prowadzący powstrzymując się od śmiechu.-mamy dla was zabawę. Dobierzcie się w pary. Chłopak-dziewczyna.- na swojej dłoni poczułam miłe ciepło. Miles trzymał mnie za rękę i patrzył w stronę mówiącego. Zabawa polegała na tym, że każda z par miała pokazać w bezruchu scenę zakochanych. Przyglądałam się wszystkim z par i wtedy zrozumiałam w kim zakochał się Mike. Jego parą była Alice…to wszystko wyjaśniało.
-Teraz my!- krzyknął Miles i pociągnął mnie za sobą. Stanęliśmy na podeście, a ja wystraszona rozejrzałam się po widowni. Nigdy nie czułam się dobrze gdy zwracano na mnie większą uwagę. Wśród kilkudziesięciu spojrzeń dostrzegłam wściekłe oczy. Była to Mendy. –Rozluźnij się- powiedział Miles i pociągnął mnie za podbródek, bym patrzyła mu w oczy. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował. Zaskoczona jego  pomysłem znieruchomiałam jak słup. Chłopak jednak dalej mnie całował mimo, że miał się nie ruszać. Dyskretnie uderzyłam go w głowę, a ten oderwał się ode mnie.
-Ruszaliście się! Nie zaliczam!- krzyknął rozbawiony opiekun.-Możecie iść do swoich domków.- stanowczo podkreślił słowo SWOICH i spojrzał na Milesa.
-Co to miało znaczyć?- spytałam jak już wracaliśmy.
-Miała być scena zakochanych to byłą.-powiedział i stanął. Dopiero zorientowałam się, ze stoimy przed moim domkiem.
-Jakoś nikt inny się nie całował…- powiedziałam i już trzymałam za klamkę, gdy chłopak odsunął od niej moją dłoń.
-Ja nie jestem nimi- jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mnie. Oj nie! To nie mogło się potoczyć tak szybko! Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.
-Dobranoc-powiedziałam i weszłam do środka, zamykając za osobą drzwi. Osunęłam się po nich i uklękłam.-Było blisko.- nagle wywróciłam się. Ktoś otworzył drzwi.
-Naprawdę nie musisz myć podłogi…- powiedziała Mendy i ominęła mnie. Podniosłam się zdenerwowana i stanęłam naprzeciw niej.
-Nie jestem twoją sprzątaczką! Więc się ode mnie odwal!
***
            Przetarłam senne oczy. Gdy je otworzyłam oślepiło mnie słońce. Szybko więc zakryłam twarz kołdrą i przekręciłam się na drugi bok.
-Carmen. Wstawaj. Zaraz idziemy pływać w kajakach.- ,,Nienawidzę tego obozu..” pomyślałam, ale niechętnie się podniosłam.
-Która godzina?- spytałam ziewając.
-Szósta rano.-wytrzeszczyłam oczy i wróciłam do łóżka.
-Nie budź mnie więcej dla żartów…- wymamrotałam do Alison i przykryłam się kołdrą.
-Wstawaj!- wrzasnęła Alice i z ciągnęła ze mnie kołdrę.- Fajne majtki w misie…- wyskoczyłam szybko z mojego posłania i założyłam ręce na ramiona. Zrobiłam  minę w stylu ,,Nigdy ci tego nie wybaczę”. Ale zaraz wszystkie trzy śmiałyśmy się w niebo głosy. Słysząc ciche pukanie do drzwi zaczęłam rozglądać się za jakimiś ciuchami, ale Alice już krzyczała.-Proszę!- na szczęście do środka wszedł Mike, a nie jakiś opiekun lub Miles. Gdyby on wszedł to chyba zapadła bym się pod ziemię.
-Seksi majteczki…- powiedział i zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
-Wiem- powiedziałam i obróciłam się do niego tyłem, po czym wypięłam pupę.

_____
Od Oli: Bywały lepsze, ale nie jest źle moim zdaniem :D Oczywiście początki są nudne..ale to się zmieni:D Miałam kilka pomysłów na ten rozdział, ale wybrałam ten:D Mam nadzieję, że rozdział się podoba:P
Następny: A któż by inny? Oczywiście że Jemi:D

piątek, 7 października 2011

Prolog

                                       Alice…

            Promienie słońca tańczyły na mojej twarzy. Nakryłam kołdrą głowę i jęknęłam. Pulsujący ból nie dawał mi spokoju. Odrzuciłam z twarzy nakrycie i westchnęłam. Otworzyłam powoli jeszcze senne oczy i spojrzałam przed siebie. Mój ciemno fioletowy pokój był dzisiaj dziwnie jasny i pogodny. Wtedy zauważyłam otwarte okno.
-Cholera…-Warknęłam zła na siebie. Rzuciłam się z powrotem na łóżko. Wiedziałam ,że muszę wstać. Wiedziałam co mnie czeka gdy pójdę na śniadanie. Zdawałam sobie sprawę z tego ,że im wcześniej przyjmę odpowiedzialność za swoje czyny na tym szybciej będę mogła całą winę zrzucić na Milesa. Niechętnie podniosłam swój zgrabny tyłek i wstałam. Przeczesałam ręką włosy i wyszłam z pomieszczenia. Szłam powoli po schodach sunąc palcem po poręczy. Skoczyłam z ostatniego stopnia i korytarzem poszłam do kuchni. Przy stole siedział tata z gazetą w ręku i kawą przed sobą. Nawet na mnie nie spojrzał gdy usiadłam naprzeciw niego. Mama skończyła myć naczynia , wzięła swoją kawę i usiadła obok taty.
-Czyli śniadanie muszę sobie zrobić sama ?- Zapytałam. Odpowiedzi jednak nigdy nie usłyszałam. Wstałam i sięgnęłam z szafki moje ulubione płatki śniadaniowe.
-Ja też chce.- Usłyszałam za sobą. Wzięłam dwie miseczki i nasypałam do nich płatki. Następnie zalałam je zimnym mlekiem. Jedną z miseczek podałam Milesowi, gdy ten chciał wyjść z kuchni tata warknął.
-W tył zwrot młodzieńcze.- Miles westchnął i usiadł obok mnie. Tata odłożył gazetę i spojrzał na nas surowo. Uuuu…chyba naprawdę się wkurzył.
-O której dziś wróciliście ?-Zapytał.
-Nie pamiętam…-Powiedział Miles.
-No właśnie ! A może to dlatego ,że zasnąłeś na wycieraczce i wnosiłem cię do twojego pokoju !-Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu i zaczęłam chichotać.-A ty z czego się tak cieszysz ?! Zasnęłaś w łazience…Ale nie naszej tylko sąsiadów !- W tym momencie się zaczerwieniłam a Mil krztusił się ze śmiechu. Po chwili jednak zaczęłam się śmiać z nim.
-Czy do was coś dociera ?!- Krzyknął ojciec. Przestaliśmy się śmiać i spuściliśmy głowy. To zawsze pomagało.- Tym razem to nie ujdzie wam na sucho tak jak zawsze…- Powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.- Nie jedziecie z nami na Hawaje tylko na obóz sportowy. Hahahaha !-Zaczął się śmiać.- I komu jest teraz do śmiechu ?- Zapytał.
-Co?!- Krzyknęliśmy równo.- Nie zrobicie nam tego !
-Ćwiczyliście to ?- Zapytała mama uśmiechając się.
-Nie…-Powiedzieliśmy znów równo.- Och zamknij się…-Warknęłam na Milesa.- Przecież planujemy tą wycieczkę od dwóch miesięcy !
-To nic nie zmienia.- Gdy Mil chciał już otworzyć usta tata dodał.-Nie ma co się kłócić jedziecie na obóz i kropka. Temat skończony. Jutro wyjeżdżacie.
-O której ?- Zapytałam z westchnieniem.
-O szóstej rano. Ale wy wstaniecie o piątej.- Powiedział wychodząc z kuchni. Mama też nagle gdzieś zniknęła.
-No chyba go coś popierdoliło…-Mruknął Miles.
-No chyba nie ! Ty wstajesz o czwartej trzydzieści !- Krzyknął z drugiego pokoju. Zaczęłam się śmiać. Mil spojrzał na mnie i dodał.
-Nieźle słyszy jak na swoje lata…
-Wstajesz o czwartej !
-Co ?! To już przesada ! Nie obraziłem cię !- Krzyknął.
-Chcesz wstawać o trzeciej trzydzieści ?- Słychać było głos taty. Zaczęłam się strasznie głośno śmiać gdy Miles otwierał i zamykał usta jak ryba potrzebująca tlenu. Poklepałam go po ramieniu i poszłam do swojego pokoju.

                                                            ***

            Szybko nacisnęłam na budzik tak aby nie mógł wydać ani jednego dźwięku więcej. A w dupie z tym obozem zostaje w domu…Pomyślałam i z powrotem ułożyłam głowę na poduszce.
-Słyszałem ,że się znowu kładziesz ! Wstawaj Śpiąca Królewno !- Krzyknął tata waląc pięścią w drzwi. Przewróciłam oczami i podniosłam się z łóżka.- Bądź za dziesięć minut na dole Miles popisuje się swoimi zdolnościami kulinarnymi.- Co ?! Miles gotuje ?! Szybko pobiegłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam na siebie mój ulubiony T-shirt z napisem „Ja nic nie muszę” a do tego dżinsowe szorty. Zrobiłam mocniejszy makijaż , związałam włosy w kucyk i zbiegłam na dół. Wybuchłam śmiechem widząc bruneta w fartuszku mamy.
-Jeżeli chcesz naleśnika to siadaj i bądź cicho…Zmuszono mnie.- Warknął. Usiadłam zgodnie z rozkazem powstrzymując śmiech. Dla jego naleśników…zrobię co mi każe. Z nudów zaczęłam obserwować to jak wygląda i co robi. Miał na sobie niebieską koszulkę z krótkim rękawkiem i dżinsowe spodenki. Jego włosy były w idealnym nieładzie…Ciekawe jak długo pracował nad tą fryzurą. Sprawnie podrzucał naleśniki i kładł je na dużym talerzu. Patrzyłam na jego umięśnione ramiona. Przypakował.
-Która tym razem ci się podoba ?- Zapytałam gdy stawiał na stół górę naleśników.
-Żadna…- Powiedział wyjmując płynną czekoladę z szafki.-A czemu myślisz ,że jakaś mi się podoba ?
-Zacząłeś znowu ćwiczyć.- Powiedziałam wpychając do ust ogromny kawałek naleśnika.
-Weź naucz się jeść jak człowiek.- Zaśmiał się i oznajmił.- To ,że zacząłem ćwiczyć to nic nie oznacza.- Przeszyłam go wzrokiem ale ten się tylko uśmiechał i lał czekoladę na swoje naleśniki.
-Ja myślę jednak…-Nie dane mi było dokończyć mojej modrej wypowiedzi gdyż do kuchni wtargnął tata.
-Ty nie myśl tylko jedz. Idę wrzucić wasze walizki. Za dziesięć minut jesteście w samochodzie.- Powiedział i wyszedł.
-Na ile tak właściwie tam jedziemy ?- Zapytałam.
-Na miesiąc. Pytałem dziś rano mamę.-Westchnęłam i zaczęłam pochłaniać kolejnego naleśnika.


                                                         ***

            Widzielibyście moje zaskoczenie gdy się okazało ,że tam jest las.
-Mam mieszkać w lesie ?- Zapytałam.
-To nie jest las. Las masz tam po prawej- Powiedział tata wskazując ręką w wcześniej wymienionym kierunku.- Tutaj rośnie tylko sporo dużych i starych drzew. Będziecie mieszkać w ładnych drewnianych domkach. A tam jest jezioro.
-Skąd wiesz takie rzeczy ?- Zapytał Miles wyciągając moją walizkę. Podał mi ją a tata odparł.
-To tutaj spędziłem kiedyś najlepsze wakacje swojego życia. Oczywiście trochę się tu zmieniło od tego czasu ale…nie przesadzajmy. Chodźcie idziemy sprawdzić jakie macie domki.
            Okazało się ,że mieszkamy osobno. Mój domek miał numer 16 i był to największy domek na obozie. Miałam go dzielić z trzema dziewczynami. Tak więc mam nadzieję ,że nie trafie na jakieś wariatki albo pustaki.
Z kolei Miles mieszkał w najmniejszym domku na obozie, o numerze 18. On na szczęście miał w nim mieszkać tylko z jednym chłopakiem.
            Tata odjechał a my się rozeszliśmy do swoich domków. Weszłam powoli do mojego. Wchodziło się prosto do pomieszczenia w którym będziemy spać. Cztery łóżka , dwie duże szafy , dwa okna i cztery stoliki nocne. Kolejne drzwi zapewne prowadziły do niewielkiej łazienki. Wybrałam sobie jedno z łóżek i rzuciłam na nie moją walizkę.
-Cześć !- Usłyszałam za sobą piskliwy i jednocześnie (niestety) tak dobrze znanymi głos. Odwróciłam się szybko i jęknęłam rozpaczliwie.
-Mendy ?! Co ty tutaj robisz ?- Zapytałam zdziwiona.
-Odpoczywam ? –Zachichotała.- Nie do wiary ,że akurat przyjechałaś tu z Milesem.- Aha…no i już wiadomo czemu ta idiotka tu jest. Westchnęłam i wyszłam. Kręciło tu się sporo nastolatków z walizkami. Oparłam się o jedno z drzew i zaczęłam ich obserwować. Stali bywalcy się radośnie witali a ci nowi stali z małymi mapkami próbując rozszyfrować gdzie znajduje się ich domek. Moją uwagę zwrócił chłopak o ciemno brązowych oczach. Stał koło dwóch dziewczyn i śmiał się wesoło. Nagle na mnie spojrzał i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam dalej. Po chwili byłam w domku mojego brata.
-Mendy przyjechała.- Oznajmiłam wchodząc.
-O nieeeee…-Jęknął i usiadł na jednym z łóżek.
-Wyluzuj. Masz coś do picia ?- Zapytałam.
-Łap !- Krzyknął i rzucił puszką coli. Pisnęłam i odskoczyłam. Puszka uderzając o podłogę pękła a jej zawartość wylała się na moje buty.
-Wiesz ,że mam refleks szachisty !- Warknęłam.
-Wyluzuj…- Gdy moja twarz zaczynała robić się purpurowa a usta układały się w słowa „Nie odpuszczę ci” zaczął uciekać. Wybiegł z domku. Szybko rzuciłam się w bieg za nim. Zbiegając po schodkach uderzyłam w jakiegoś chłopaka.
-Oj sory…muszę zabić brata.- Powiedziałam tylko i pobiegłam dalej. Miles próbował mnie zgubić ale ja nadal wytrwale biegłam za nim. Byłam już okropnie zmęczona więc postanowiłam wykorzystać moją wiedze. Musiałam zrobić tak aby nie miał gdzie uciekać i po sprawie. Gdy byliśmy blisko mostku wiedziałam ,że tam już mi nie ucieknie. Wbiegł na niego nagle zorientował się ,że nie ma jak uciec. Na samym końcu stała zgrabna dziewczyna. Gdybałam już koło niego szybko złapał ją w tali i przycisnął jej plecy do swojej klatki piersiowej.
-Jeżeli mam umrzeć to z nią. Ładna jesteś ,wiesz ?- Powiedział patrząc na dziewczynę. Ta stała oniemiała i cicho mruknęła.
-Dzięki , ale ja nie chce umierać.
-Puść ją, mięczaku.- Powiedziałam.
-Przepraszam bardzo…No teraz to uraziłaś moją męskość. Piękna…czy ja ci wyglądam na mięczaka ?- Zapytał czarnulkę patrząc jej w oczy.
-Trochę tak- Powiedziała. A ja zaczęłam się śmiać.
-Zabolało…
-Dobra wystarczająco cię zhańbiła. Odpuszczam ci.- Powiedziałam uśmiechając się do dziewczyny. Miles wypuszczał ją z objęć gdy nagle się poślizgnął i pociągając za sobą „piękną”, wpadł do jeziora. Wybuchłam szalonym śmiechem. Może jednak te wakacje nie będą takie złe ?

_____
Od Jemi : Wybaczcie w mojej głowie to wyglądało zupełnie inaczej...To znaczy była taka sama akcja ale było lepiej napisane :P No ale spokojnie ;) Poprawię się :) Tak , tak wiem...Miałyśmy to napisać razem z Olą ale jednak potem postanowiłyśmy ,że prolog będzie mój :D W takim razie mam nadzieję ,że się podoba ;)
Następny : Olka :***
Informacja : Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą :) Ja informuję o nowych rozdziałach na tym blogu :) Jeżeli ktoś chce abym go informowała to bez problemu :) Musi mi jednak podać swój numer gg w komentarzu :)

niedziela, 2 października 2011

Postacie:

Carmen Smith (17 lat)
Zwykła nastolatka z przeciętnymi zdolnościami. Nie wyróżnia się z tłumu jednak umie walczyć o swoje. Nielubi gdy ludzie uważają ją za cichą i nie śmiałą. Od 16 lat jest wychowywana przez rodzinę zastępczą wraz z siostrą bliźniaczką. Rodzice dziewczyn wyjeżdżają do Grecji, a w tym czasie dziewczyny trafiają na obóz sportowy. (Ola)







Alison Smith (17 lat)
Siostra, a zarazem najlepsza przyjaciółka Carmen. Często jest nazywana pustą lalą. Jednak dziewczyna mimo swojego stylu jest inteligentna i czuła. Każdą uwagę bierze sobie do serca i pracuje nad swoimi wadami. Uwielbia taniec i śpiew. Na obóz trafia z tego samego powodu co jej siostra.











Mike Simpson (18 lat)
Jedyny przyjaciel Carmen nie licząc Alison. Jest bramkarzem w szkolnej drużynie piłkarskiej. Przyciąga do siebie dziewczyny swoim pięknym uśmiechem i głębokim spojrzeniem. Jest powszechnie lubiany, ale ma również wrogów. Na obóz wyjeżdża z czystego zamiłowania do sportów.






Alice Maraqui (17 lat)
Miła i zabawna dziewczyna. Jest jednak typem buntowniczki i bardzo często pakuje się w kłopoty przez swój niewyparzony język. Jest otwarta na nowe znajomości. Ma sporo przyjaciół ale także dużą grupkę wrogów. Tymi drugimi jednak za bardzo się nie przejmuje. Trafia na obóz za karę. (Jemi) 







Miles Maraqui (19 lat)
Brat Alice. Jest tak jak jego siostra buntownikiem, to dzięki niemu rok temu on i jego siostra trafili do więzienia. Jednocześnie jest bardzo uprzejmy i słodki. Zna się na dziewczynach jak nikt. Wszyscy twierdzą ,że jest podrywaczem, jednak gdy się zakocha tak szybko nie odpuszcza. Podobnie jak jego siostra trafia na obóz za karę.








Mendy Cook (17 lat)
Nastoletnia dziewczyna uważająca się za najładniejszą i najmądrzejszą. Umie namieszać pomiędzy relacjami wielu osób. Pochodzi z bogatej rodziny. Ojciec polityk, matka dziennikarka. Uwielbia ranić ludzi i ich wyśmiewać. Wyjeżdża na obóz ze względu na Milesa.










_________
Od Jemi : Haha ! No i zaczynamy nowego bloga :D Mam nadzieję ,że historia wam się spodoba...a ja mam nadzieję ,że my ją wymyślimy bo jak na razie raczej nie ma na nią zbyt wielu pomysłów :P Ale się nie martwcie :D Z Światem Magii też tak było :) No to zaczynamy !!!
Od Olki : Tak czekałam aż zaczniemy pisać to opowiadanie, a nie wiem jak ja to zacznę:) Mam nadzieję, że opowiadanie spodoba się wam tak jak Świat Magii. Miłego czytania!
Następny : My razem :)