poniedziałek, 12 grudnia 2011

[7]-Jutro wyjeżdżam.-powiedział obojętnie i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku

  Carmen

             Siedziałam i niemrawo grzebałam widelcem w groszku gdy po pomieszczeniu rozległ się głośny huk. Ktoś zamknął drzwi z trzaskiem. Niestety byłam tak leniwa, że nawet nie miałam siły spojrzeć w ich stronę. Po chwili koło naszego stolika stał główny organizator obozu i wściekle patrzył to na Milesa, to na Alice. Zastanawiałam się co takiego mogło wywołać jego złość, gdy przypomniałam sobie o wczorajszym zdarzeniu.
 -Miles i Alice… do mnie!- zerknęłam wystraszona na Milesa, ale na jego twarzy nie widziałam ani odrobiny strachu.-Już!- rodzeństwo wstało powoli od stołu i wyszło z pokerowym wyrazem twarzy z jadalni.
-Mike wiesz może co zrobiła takiego Alice?- chłopak wzruszył tylko ramionami i nerwowo zaczął zapychać sobie usta ziemniakami. Uniosłam jedną brew i nachyliłam się nad stołem.-No mów!- powiedziałam
-Ah… Zrobiliśmy wczoraj Mendy małego psikusa. –wytrzeszczyłam oczy w złości. – A co takiego zrobił Miles?
-Nie wiem co ja jestem jego matka?- podniosłam się nerwowo i wyszłam z sali. Szłam wąskim korytarzem w stronę wyjścia. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, mój krok skierowałam w stronę domku dyrektora obozu. Niewielki domek z gankiem i dwoma oknami niczym nie wyróżniał się od innych. Jedyne co go wyróżniało to to, że z środka dobiegały głośne krzyki. Organizator niemiłosiernie się darł, w jakim to świetle stawia teraz ten obóz. Po chwili ciszy z domku wyszła Alice. Widząc mnie uśmiechnęła się tylko i wyminęła. Zaraz po niej wyszedł Miles. Na jego twarzy nie widziałam ani na chwilę bólu czy żalu. Gdy chciał ruszyć w stronę swojego domku złapałam go za rękę.
-Coś nie tak?- spytał i ani na chwilę na mnie nie spojrzał.
-Co się stało?
-Jutro wyjeżdżam.-powiedział obojętnie i wyrwał swoją rękę z mojego uścisku- Alice zostaje, ale nie ma wstępu na żadną najbliższą imprezę na tym obozie- czułam jak coraz bardziej chce mi się płakać. I pomyśleć, że to przeze mnie musi wyjechać.
-Ale jak to?- zamrugałam szybko, by nie uronić ani jednej łzy.
-Tak to… Zobaczymy się dzisiaj na ognisku. Cześć…- gdy tylko weszła do naszego domku po moich policzkach popłynęły łzy. Alice siedziała na łóżku z telefonem w ręce. Gdy tylko mnie zobaczyła podniosła się i podeszła do mnie. Otarłam łzy i wymusiłam na mojej twarzy uśmiech.
-Powiedział ci... Sądzę, że zrezygnuję.  Bez niego to nie będzie to samo.- otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Musimy coś zrobić. Nie możecie tak po prostu zostawić mnie, Mikego, Alison.
-Alison jakoś mój pobyt tutaj się nie podoba.- dziewczyna położyła się na łóżku. Nie mogłyśmy tak po prostu poddać się.Nie miałam na razie pomysłu na to jak to zrobimy, ale z pomocą Mike, Alison
 na pewno coś wymyślimy.

                                                             ***

                 
Pośpiesznie przewracałam kartki książki w poszukiwaniu pomysłu lecz jak zwykle nic, a nic nie przychodziło mi do głowy. Za godzinę mieliśmy spotkać się wszyscy przy ostatnim naszym wspólnym ognisku. Nagle podskoczyłam jak oparzona. Takiego pomysłu nie można było zmarnować. Musiałam go zrealizować i to jeszcze dzisiaj. Wybiegłam z domku i wpadłam na Alice. Była mi teraz bardzo potrzebna.
-Mam pomysł! Musisz mi pomóc!-powiedziałam ciągnąc ją do środka domku.
-Wow...Wymyśliłaś?Ja myślałam cały dzień i nic...-powiedziała z nutką goryczy w głosie, ale zaraz nastawiła ciekawsko uszu.
-Co ty nato gdybym tak wpadła do jeziora?-dziewczyna uniosła jedną brew do góry nie rozumiejąc o co mi chodzi.-Ah...Idź po prostu po...-nagle do pomieszczenia wszedł z nieciekawą miną Mike.
-Pomogę-powiedział ochoczo i puścił oczko do Alice- Idź Alice po Milesa i przyprowadź go nad jeziorko za dziesięć minut, a ty Mike idź po dyrektora. Musi to wszystko widzieć-powiedziałam zdejmując z siebie bluzę.-Wiecie może czy woda jest zimna?-spytałam z uśmiechem. Mike tylko wzniósł oczy do nieba i wyszedł, a zaraz za nim Alice.
***
Stałam na brzegu i szukałam wzrokiem Alice. Nie wiedziałam co ona za wymyśli za wymówkę by sprowadzić tu Milesa, ale zdałam się na jej pomysłowość. Po około dwóch minutach rozbrzmiał sygnał mojej komórki informujący mnie, że zbliżają się. Po chwili zauważyłam jak Mike idzie i o czymś opowiada dyrektorowi obozu. Szybko wskoczyłam do wody i podpłynęłam na środek jeziora. Woda nie była za ciepła, ale to dało mi więcej pola do popisu. Zaczęłam szybko przebierać dłońmi, a z moich ust wydobył się krzyk.
-Ratunku!-wrzeszczałam jak głupia. Na usta cisnął mi się uśmiech, ale powstrzymałam się. Nie było mowy na żadne potknięcie. Zanurzyłam się na chwilę pod wodę. Po moim ciele przebiegł zimny dreszcz. Mieliśmy środek lata, ale pogoda nie dopisywała.Wynurzyłam się i ujrzałam jak Miles płynie w moją stronę.Zamknęłam oczy by nie rozproszył mnie jego widok. Po chwili poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie. Odruchowo uczepiłam się jego i przyłożyłam głowę do torsu. Po chwili pod stopami czułam ląd. Odkaszlnęłam parę razy i zastanowiłam się czy jestem dobrą aktorką.

___
Od Oli; Myślę, że nie jest źle. Naprawdę nie miałam pomysłu jak ratować sytuację, ale jestem dumna, że napisałam ten rozdział. Zwłaszcza, że nie miałam od dawna weny. Proszę o wyrozumiałość...Również mam małe opóźnienie za co przepraszam:) No i krótki...ah...same wady, ale nic na to nie poradzę.

6 komentarzy:

  1. Kochana , nie jest tak źle jak myślisz :*:*
    Mi się bardzo podoba :) Myślę ,że naszym czytelnikom też :D
    Wspierajmy naszą kochaną OLKĘ bo coś ostatnio w siebie nie wierzy ! :)
    Pomóżcie mi :P

    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście,że rozdział wyszedł ci niesamowicie ;) Teraz pozostaję czekać na następnyy ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Super jest.!;D


    Podoba się bardzo bardzo fest fest fest;D

    xoxo.
    Gossip Girl . ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Faajny jest baardzo.:D

    Czekam na następnyy.:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! :D Jak zawsze zresztą

    - OneStepCl0ser (nie chce mi się na razie logować ;))

    OdpowiedzUsuń