wtorek, 28 lutego 2012

[18] ...a moje serce powoli rozpadało się na maleńkie kawałeczki.

                                                                     Alice…



    Nadal miałam okropne wrażenie,że coś jest nie tak. Niby między mną i Mikiem było już wszystko w porządku jednak ja nie byłam tego tak do końca pewna. Chłopak zrobił się strasznie zazdrosny…
-Myślisz siostrzyczko? Co to za okazja?- Nagle zapytał Miles. Spojrzałam na niego jak na idiotę, gdy zaczął się śmiać ze swojego własnego żartu i krztusić herbatą. Po chwili około naszego stolika pojawił się Matt. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie a ten to odwzajemnił. Zauważyłam jeszcze jak Carmen wściekle wkłada dłonie do kieszeni.
-Jak się ma nasza śmieszka?- Powiedział w moim kierunku. Nagle poczułam jak Mike mocno ściska moją dłoń pod stołem. Spojrzałam na niego zła. Jednak instruktor nie czekał długo na moją odpowiedz, moment później patrzył z przerażeniem na Carmen.- Carmen powinnaś odwiedzić naszą pielęgniarkę.-Powiedział troskliwie.
Czarnulka rzeczywiście nie wyglądała dziś najlepiej. Od samego rana miała nudności i była bardzo słaba.
-Zajmij się sobą…-Warknęła patrząc na swój kubek, z którego ulatywała para.-Umiem o siebie zadbać.-Dodała. Matt wzruszył ramionami i do mnie podszedł. Schylił się nisko nad moim uchem i szepnął: „Ładnie dziś wyglądasz”. Nieśmiało się do niego uśmiechnęłam i cicho podziękowałam. W tym momencie Mike wstał z ławki i szybkim krokiem wyszedł wściekły z stołówki. Spojrzałam zła na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął i pobiegłam za nim.
Złapałam go dopiero, gdy wchodził do domku.
-Mike!- Krzyknęłam. Ten prychnął i wszedł do środka. Po chwili uczyniłam to samo.- O co ci znowu chodzi ?!-Warknęłam patrząc na jego wściekłe spojrzenie.
-O co mi chodzi?! On normalnie się do ciebie zaleca a ty z tym zupełnie nic nie robisz!-Krzyknął.
-Mike! Przecież mnie nic z nim nie łączy! Zrozum to wreszcie i daj sobie na luz!- Powiedziałam wściekła.
-Tak! On tylko tak po prostu szepcze ci miłe słówka, dotyka! Dziewczyno czy ty jesteś tak ślepa?! Nawet Carmen i Miles to widzą!- Gdy to usłyszałam w moich oczach zebrały się łzy. Czyli w ten sposób mnie postrzegał…
-Nie będziemy tak rozmawiać! I to ty jesteś ślepy nie ja! To już Matt nie może powiedzieć mi, że ładnie wyglądam?!- Podeszłam do niego i uderzyłam go z pięści w ramię.-Kretyn…-Powiedziałam i wybiegłam z domku. Gdy zbiegałam po schodach prawie się o coś przewróciłam. Przerażona spojrzałam na bladą jak ściana przyjaciółkę.
-Carmen ! Matko…-Krzyknęłam przestraszona i przyłożyłam dłoń do jej czoła. Nagle jej oczy zaczęły się zamykać.- Mike ! Carmen zemdlała !-Wrzeszczałam podtrzymując dziewczynę. Moment później chłopak już podnosił ją ze schodów.- Biegnę po Milesa !- Krzyknęłam biegnąc do stołówki. Wbiegłam do dużego pomieszczenia robiąc niezłe zamieszanie.
-Miles ! Carmen zemdlała !!-Krzyknęłam. Wszyscy się na mnie spojrzeli a chłopak przeskakując przez stół szybko do mnie podbiegł.-Jest u nas w domku…-Nie zdążyłam dokończyć zdania gdyż już zamknęły się za nim drzwi. W rogu zauważyłam przerażoną Alison. Pomimo tego ,że tak jak zwykle siedziała z pustakami dziś wyglądała inaczej…Była jakby bardziej blada i zmęczona.
-Alice !- Usłyszałam nad sobą głos Matta. Po chwili ciągnął mnie już za rękę w stronę domków.


                                                                 ***



    Wszyscy patrzeliśmy przerażeni na drobną postać czarnulki leżąca na moim łóżku.
-Ciąża ?- Zapytałam.
-Tak…to są typowe objawy tego stanu. Przed chwilą sama powiedziałaś ,że od rana wymiotowała ,była blada i słaba.-Przytaknęłam mu.
-Miles czy wy…?-Zapytałam. Chłopak delikatnie przytaknął głową. Wzięłam głęboki wdech.-No ale…
-Tak zabezpieczaliśmy się !-Warknął wściekły. Podeszłam do niego i delikatnie przytuliłam.
-Jeszcze nic nie wiadomo…Trzeba to sprawdzić.-Powiedziałam patrząc na Matta. Po chwili dodałam.-To nie twoja wina Miles…-Szepnęłam tak aby tylko on to usłyszał.
-Alice, chodź ze mną dam ci testy.-Pokiwałam twierdząco głową i nie patrząc na Mike wyszłam z domku razem z Mattem.
Szliśmy w ciszy do jego domku. Pomieszczenia w których mieszali wszyscy pracownicy obozu niewiele się różniły od tych w których mieszkała młodzież.
-W moim domku są wszystkie takie sprzęty. Zapraszam.-Powiedział otwierając przede mną drzwi.
W głównym pomieszczeniu było tylko jedno łóżko. Jedyne co wyróżniało ten pokój to duża szklana szafa w rogu pomieszczenia. Instruktor szybko do niej podszedł i coś wyciągnął po czym podszedł do mnie i podał mi niewielkie białe pudełko.
-Dziękuję.-Odparłam podchodząc do drzwi.
-Alice…-Powiedział. Odwróciłam się w jego stronę i oczekiwałam na to co chce mi powiedzieć.-Czy mógłbym jutro liczyć na twoją pomoc ?-Widząc ,że milczę kontynuował dalej.-Mam jutro dwie grupy na zajęciach na raz i na pewno by przydał mi się ktoś do pomocy. Wybrałem ciebie bo wydajesz mi się najbardziej do tego odpowiednia. Oczywiście zwolnię cię w tym czasie z twoich zajęć. To jak ?
-Bez problemu. Jeszcze raz dziękuję. Czy mogłabym liczyć na dyskrecję ?- Zapytałam podnosząc pudełko delikatnie do góry.-To końcówka obozu…nie chciałabym ,żeby Carmen miała przez to jakieś kłopoty.
-Oczywiście.-Odparł i się uśmiechnął. Szybko mu przytaknęłam i wyszłam.
    Gdy weszłam do domku Mike patrzył się na mnie wściekły. Zignorowałam to i podeszłam do łóżka na którym leżała czarnulka. Gdy zauważyłam ,że już nie śpi podałam jej pudełko. Ta na mnie dziwnie spojrzała po czym przyjrzała się małemu kartonikowi.
-Nie jestem w ciąży!- Krzyknęła i podciągnęła się na łóżku.
-Uspokój się. To tylko dla pewności. Matt powiedział, że to…-Jednak Milesowi nie dane było skończyć. Carmen go spiorunowała wzrokiem.
-Że to objawy ciąży.- Dokończyłam za niego siadając na skraju łóżka.
-Nie- jestem-w-ciąży!- Powiedziała dokładnie akcentując każde słowo.
-Zrób to dla mnie i sprawdź.-Szepnął Miles. W jego oczach czaił się okropny strach. Nagle zapanowała okropna cisza.
-Dobra…chłopacy zmykajcie na zajęcia. Dajcie Carmen odpocząć. Miles mógłbyś powiedzieć pani Anderson ,że dziś nie przyjdziemy bo Car źle się czuje a ja się nią zajmuje ?- Brunet przytaknął. Spojrzałam przelotnie na Mike…nadal był wściekły. Po chwili w pomieszczeniu zostałyśmy już tylko we dwie.
-To mi zniszczy życie…-Szepnęła dziewczyna a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Widząc to szybko do niej podeszłam i ją przytuliłam.
-Słuchaj…jeszcze nic nie wiadomo może to zwykłe zatrucie. Idź do łazienki i zrób test.- Ta popatrzyła na mnie ze strachem.
-A co jeśli jednak jestem…no wiesz…-Mruknęła przełykając łzy.
-Wtedy pomyślimy co dalej…Miles to dobry chłopak nie zostawi cię. Idź do łazienki kochana…-Powiedziałam pomagając jej wstać.
-Zostaniesz tu ze mną ?-Zapytała starając się przełknąć łzy.
-Oczywiście ,że tak. Będę tu czekać.- Otworzyłam przed nią drzwi od łazienki nagle zdając sobie sprawę ,że jestem szczęśliwa ,iż Mendy się wyprowadziła z tego domku razem z Alison.
    Siedziałam na łóżku przytulając do siebie ciągle płaczącą Carmen. Nagle mój czasomierz w telefonie zaczął dzwonić.
-To już czas…-Szepnęłam odgarniając jej włosy z twarzy. Powoli wstała po czym chwiejnym krokiem podeszła do szafki na której leżał mały patyczek. Delikatnie wzięła go do ręki po czym na mnie spojrzała.
-Zerknij.-Powiedziałam. Jej wzrok opadł na cienki przedmiot który trzymała w rękach. Dokładnie obserwowałam jej twarz. W jej oczach zebrały się łzy…przez pierwsze kilka sekund nie byłam pewna czy to łzy szczęścia czy też nie. Jednak po chwili gdy upadła i zaczęła strasznie szlochać nie miałam już złudzeń. Mój brat został ojcem. Podbiegłam do niej i próbowałam ją przytulić. Ta jednak miotała się w moich ramionach.
-Rodzice mnie zabiją…Już nigdy nie pójdę na studia…moje życie właśnie dobiegło końca !-Wykrzykiwała pomiędzy wybuchami płaczu. Widząc jej cierpienie w moich oczach również zbierały się łzy.
-Wszystko będzie dobrze…wszystko będzie dobrze…-Powtarzałam nie wiedząc co powiedzieć. Mocno ją do siebie przytuliłam.-Będę ci pomagać…Miles na pewno cię nie zostawi…Jeżeli twoi rodzice będą mieli coś przeciwko to zawsze możesz się wprowadzić do nas…-Plotłam trzy po trzy starając się ją uspokoić.
    Była trzecia w nocy a ja po raz kolejny odgarnęłam przylepiające się do czoła włosy czarnulki. Ciągle płakała. Na całe szczęście udało mi się ją przenieść na łóżko. Dziewczyna leżała na moich nogach.
-A może…-Szepnęła przerywając płacz.-…a może by usunąć ciąże ?- Zapytała patrząc na mnie.
-Carmen…ja nie wiem…Musisz to dokładnie przemyśleć z Milesem.-Powiedziałam będąc już zupełnie bezsilna.
-Najpierw muszę mu to powiedzieć…-Szepnęła a spod jej czerwonej powieki spłynęła kolejna łza.
-Zrób to jutro…On okropnie się denerwuje. Dzwonił chyba już z milion razy i tak jestem zdziwiona ,że cię posłuchał i nie przyszedł tutaj.-Na twarzy dziewczyny pojawił się blady uśmiech.
-Zrobię to jutro…-Szepnęła cicho po czym ze zmęczenia zasnęła. Poczułam ogromną ulgę gdy delikatnie ją przykrywałam kocem. Nagle mój telefon rozbłysnął. Powoli do niego podeszłam i zaczęłam głośno czytać wiadomość od Mike :
-Musimy jutro porozmawiać…jestem strasznym idiotą.
Szybko mu odpisałam „ok.” i opadłam na łóżko.



                                                                    ***



    Słyszałam bardzo dobrze znaną mi melodię która mnie drażniła.
-Alice…-Usłyszałam nad sobą jakiś głos. Powoli otworzyłam oczy , miałam wrażenie ,że przecież przed chwilą się położyłam spać. Byłam okropnie zmęczona.
-Carmen ?- Zapytałam widząc burze zwykle lśniących włosów. Była nadal okropnie blada. Kontrastowały z tym zaczerwienione oczy wskazujące na bezustanny płacz.
-Twój budzik…-Powiedziała wskazując na telefon. Szybko go wyłączyłam. Podrapałam się po głowie i niechętnie odrzuciłam pościel.
-Jak się czujesz ?- Zapytałam patrząc na jej wolne ruchy.
-Okropnie zmęczona…-Szepnęła.-Alice…bo…może…pomyślałam…-Jąkała się nieśmiało na mnie patrząc. Widać było ,że chciała mnie o coś poprosić ale się wstydziła.-Mogłabyś mi pomóc doprowadzić się do porządku ?-Powiedziała szybko opuszczając wzrok. Delikatnie się do niej uśmiechnęłam i złapałam ją pod rękę.
-Jestem twoją przyjaciółką…odpowiedź jest oczywista.-Blado się do mnie uśmiechnęła. Delikatnie otworzyłam drzwi od łazienki i pomogłam jej wejść do środka.
    Wbiegłam na stołówkę i szybko podeszłam do bufetu.
-Alice !- Krzyknął Miles zauważając mnie. Szybko wzięłam na tacę trochę jedzenia i picia po czym podeszłam do stolika przy którym siedział z Mikiem.
-Cześć…-Powiedziałam słabo. Mike spojrzał na mnie troskliwie.
-Wszystko dobrze ?- Zapytał.
-Jestem po prostu strasznie zmęczona. Wybaczcie muszę wracać do Carmen…-Powiedziałam odchodząc. Jednak nie poszłam daleko gdyż Miles złapał mnie za ramię.
-Co z nią ? Jak się czuje ?-Zapytał patrząc na mnie ze strachem w oczach.
-Już z nią lepiej, jest po prostu zmęczona…dziś po zajęciach przyjdzie do waszego domku. Muszę jej zanieść coś do jedzenia. Mike…-Powiedziałam patrząc na ukochanego.-Zobaczymy się po zajęciach na mostku , dobrze ?
Chłopak szybko przytaknął a ja wyszłam sprężystym krokiem z pomieszczenia kierując się do domku numer szesnaście.



                                                                    ***



    Wykończona z przyjemnością wsłuchałam się w dzwonek oznaczający koniec zajęć.
-Alice…jesteś bardzo blada…dasz radę dojść do domku ?- Zapytał Matt.
-Idę na mostek muszę się tam spotkać z Mikiem.- Powiedziałam.
-Mogę cię tam odprowadzić.- Zmęczona nie mając siły zaprzeczać od razu się zgodziłam. Instruktor złapał mnie za talię i zaczęliśmy powoli iść. Zatrzymaliśmy się spory kawałek przed jeziorem , rozejrzałam się po czym spokojnie odetchnęłam nie widząc nigdzie bruneta.
-Dziękuję.-Powiedziałam Mattowi i zaczęłam iść w stronę jeziora. Nagle obok mnie pojawił się wściekły Mike.
-Czy to w ogóle ma sens ?-Zapytał podnosząc głos.
-On mi tylko pomógł bo…-Zaczęłam się tłumaczyć.
-Zawsze jest to samo !- Krzyknął.- Przecież on mi tylko pomógł ,bo on mnie o coś poprosił , on mnie tylko dotknął…-Wściekła uderzyłam go z całej siły w twarz. Chłopak nawet się nie poruszył.
-Co ?! Ty siebie słyszysz jak mówisz ?! Jesteś po prostu okropnie o niego zazdrosny ! Przecież dobrze wiesz ,że to ciebie kocham pieprzony idioto !-Wykrzyczałam. Patrzył na mnie zimno.
-I właśnie dlatego dajesz mu się obejmować ? Dlaczego w ogóle cię nie było dziś na zajęciach ? No oczywiście…byłaś z nim.-Wysyczał. W moich oczach pojawiły się łzy.
-O co ci chodzi ?-Zapytałam bezsilnie.
-No i oczywiście tylko z nim rozmawiałaś…-Ciągnął. Moje oczy nagle się powiększyły.
-Czy ty mi sugerujesz niewierność ?!- Opuścił wzrok. Gdy podniósł głowę widać ,że był zmieszany…żałował tego co powiedział przed chwilą.
-Alice ja po prostu bardzo cię kocham…-Powiedział próbując złapać mnie za ręce.
-Kochasz ?! Gdy się kogoś kocha to powinno mu się ufać !-Krzyknęłam.-To podstawa w związku ! Wczoraj miałam trudny dzień ! Twoja przyjaciółka też…jestem cholernie zmęczona a ty robisz mi sceny o to ,że nie miałam siły sama tu dojść i potrzebowałam pomocy !! Gdzie tu ta pieprzona miłość o której ciągle mówisz ?!- Darłam się na niego jak opętana.
-Zatraciłem się w tym…Przepraszam…naprawdę przepraszam nie zdawałem sobie sprawy z tego co teraz przechodzisz.-Powiedział podchodząc do mnie. Szybko się odsunęłam.
-Teraz nagle mnie przepraszasz ? Przed chwilą mi powiedziałeś ,że się puściłam i oczekujesz ,że tak po prostu ci wybaczę ?!-Krzyczałam płacząc.
-Skarbie…-Powiedział.
-Nie…to koniec Mike…ja tak nie potrafię…żegnaj.-Wyszeptałam wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. Ostatni raz spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i zaczęłam biec przed siebie. Moje serce krzyczało abym tam wracała i wszystko wybaczyła Mikowi jednak rozum głośno powtarzał ,że muszę zniknąć. Nie potrafiłam tak po prostu mu tego wszystkiego wybaczyć. Wpadłam do domku który dzieliłam z Carmen i wyjęłam spod łóżka walizkę. Biegałam jak opętana od szafy do walizki nosząc w dłoniach sterty ubrań. Opadłam na podłogę i zaczęłam okropnie płakać. Nie potrafiłam zapiąć tej walizki…Nie mogłam zostawić biednej Carmen i brata a moje serce powoli rozpadało się na maleńkie kawałeczki.
-Nie mogę tu zostać…-Powiedziałam ścierając zły. Podeszłam do szafki w której Car trzymała różne książki i zeszyty. Wzięłam czysta kartkę i długopis po czym napisałam na niej :

                              „Przepraszam wiem ,że powinnam przy Tobie być
                              w tym ciężkim okresie ale nie potrafię…muszę
                              odpocząć od tego wszystkiego. Wiem ,że gdybym
                             tu została było by jeszcze gorzej.”
                                                                              Kocham , Alice <3



Kartkę rzuciłam na łóżko czarnulki po czym zapięłam walizkę. Mocno ją szarpnęłam do góry i ocierając ostatnie zły wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się w stronę domku dyrektora obozu. Mocno zapukałam do drzwi.
-Proszę !- Usłyszałam. Zdecydowanie pchnęłam drzwi.
-Chcę wrócić szybciej do domu.-Powiedziałam.
-Musimy zadzwonić do twoich rodziców…-Mówił, jednak ja mu niegrzecznie przerwałam.
-Chce wracać teraz.
-Ja mogę ją odwieźć.-Usłyszałam za sobą głęboki męski głos. Nie musiałam się odwracać ,żeby go rozpoznać. To przez jego właściciela mój związek się rozpadł… 



______
Od Jemi : To chyba najdłuższy rozdział który napisałam ! :) Całkiem mi się podoba :) Kurcze jestem tak podekscytowana !!! :D W końcu się naprawdę dzieje :P Rozwaliłam związek Mike i Alice ! Buahahahaha jestem zła :P Co wy na to ? :D Cieszycie się czy raczej nie ? :)
Jak zmiany to na całego :) Razem z Akwamaryn radykalnie zmieniłyśmy wygląd bloga :D Podoba wam się ? :)
Dedykacja: Oczywiście ,że dla Akwamaryn ! Bo rozdział ci się strasznie spodobał :) No i dlatego ,że jesteś :*:*

8 komentarzy:

  1. Aaaaaa boski rozdział <3

    Biedna Alice ;(
    Czekam na następną notkee .! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah... Dziękuję;)Rozdział na prawdę wymiata!
    Co do związku Mike i Alice nie będę się wypowiadać, bo za dużo wiem;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Alice. Rozdział naprawdę wspaniały. Czekam na nowy ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział jak zawsze..:D :D

    Pozdrawiamm.:D :D

    OdpowiedzUsuń
  5. foch forever 3d z przytupem! jak mogłaś?! Wrrr... Znajdę! Zabije;d

    Nie mogę uwierzyć, że rozwaliłaś związek Alice i Mike'a !
    Akcja się rozkręca, ale nigdy Ci tego nie wybaczę;d
    Czekam na NN;)

    OdpowiedzUsuń
  6. boskooo ;D jak mogłaś?! znaczy rozwalić ich związek?! ;o akcja w toku ;p + fajny ten nowy szablon ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bomba, tylko taki mały defekt..
    Jak mogłaś rozbić ich związek?! Alice i Mikiego.. ;(Biedna Alice :(
    Ale rozdział i tak boski :D i nowy szablon tez :D

    OdpowiedzUsuń
  8. ulala;D ale się dzieje... tylko trochę szkoda, że się rozstali.. nie lubię takich sytuacji... wystrój ładny, i bardzo przepraszam, że dopiero teraz piszę...

    xoxo.
    Gossip Girl . !

    OdpowiedzUsuń