sobota, 28 stycznia 2012

[13] -Kocham cię…- wyszeptałam mu do ucha i poczułam jak jeszcze mocniej mnie ściska.

            
                                                                          Carmen...
Siedzieliśmy z Mikem i Alice przed ogniskiem. Para wpatrywała się w siebie jak na zakochanych przystało, ale nadal miałam złe przeczucia. Jakoś dziwnie było patrzeć mi na moich przyjaciół jak na parę. Mike zdjął z patyka piankę i przysunął do twarzy Alice.
-Chcesz trochę mała?- spytał z uśmiechem. Dziewczyna ugryzła kawałek, a ja aż zamruczałam .Zawsze była taka uczuciowa. W tym samym momencie poczułam, że ktoś zakłada mi na ramiona bluzę. Odchyliłam trochę głowę, a widząc Milesa uśmiechnęłam się.
-Mogę prosić o chwilę uwagi ?!- krzyknął instruktor, a wszyscy odruchowo spojrzeli na niego. -Dziękuję. A więc chcę wam tylko ogłosić ,iż zatrudniliśmy nowego instruktora.-  w tym samym momencie z cienia wyszedł przystojny mężczyzna i uśmiechnął się szarmancko. Od razu wiedziałam, że będą z nim same kłopoty.- Będzie was nauczał samoobrony. Zajęcia będą odbywać się co dwa dni. Jutro kajaki a we wtorek samoobrona. Możecie wracać do swoich zajęć.- chłopak cały czas wpatrywał się w Alice. Coś mi tu nie pasowało. Zerknęłam na Alice. Dziewczyna wpatrywała się w chłopaka z zmarszczonym czołem. Jak by próbowała go rozszyfrować. Byłam zaskoczona jej zachowaniem.
***
Otarłam zmęczone oczy i uniosłam lekko głowę, uderzając przy tym o łóżko nade mną. Nie przypominałam sobie, by było tu tak nisko.
-Moja głowa…- wymamrotałam. Z wczorajszego wieczoru pamiętałam tylko to jak przedstawiano nam nowego instruktora oraz to, że chłopaki poszli do monopolowego. Mówili, że musimy uczcić mój nagły powrót pamięci.
-Trzymaj, to pomoże.-usłyszałam nad sobą głos Milesa, a  gdy odchyliłam lekko oczy zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz. W jednej ręce trzymał szklankę z wodą, a drugiej tabletkę.-Lepsza była by kawa, ale nie posiadamy jej w asortymencie. – zabrałam mu wodę i połknęłam tabletkę, a Miles usiadł obok mnie i pocałował mnie w czoło.
-Dziś o ile się nie mylę kajaki… Jejku…- wymamrotałam i opadłam głową na poduszkę.
-Ciebie czeka coś o wiele gorszego… Przesłuchanie.-powiedział i podniósł się- Kajaki cię ominą, ale niestety czeka cię coś o wiele gorszego. Przebieraj się, za pół godziny wyjeżdżamy.
-Kto nas zawozi?- spytałam. Wiedziałam, że dziś dyrektor ma wiele na głowie.
-Nowy Instruktor, ten cały Matt.- nie spodobał mi się zbytnio ten pomysł, ale nie miałam innego wyboru. 
  Alice i Miles bardzo chcieli jechać ze mną, jednak wynikło z tego co innego. Musieli zostać w obozie z niewyjaśnionych przyczyn, a dokładniej ten nowy instruktor tak zarządził, co już mnie denerwowało. Siedziałam w samochodzie i wgapiałam się w krajobraz za nią.
-Jesteś Carmen o ile wiem. Ja jestem Matt- powiedział zdejmując jedna dłoń z kierownicy i wyciągając ją do mnie. Spojrzałam na niego oburzona.
-Patrz na drogę i dla mnie jesteś Pan, a nie żadne Matt- powiedziałam i wlepiłam wzrok z powrotem w drzewa za szybą.
-Nie jestem, aż tak stary.-powiedział i uśmiechnął się pod nosem. Nie lubiłam takich typków. Był zbyt pewny siebie i myślał, że może mi to imponuje. Miałam tylko nadzieję, że żadna dziewczyna mu nie ulegnie. No może Alison i Mendy nie było by mi żal. Resztę drogi z pędziliśmy w milczeniu, Matt rzucał raz na jakiś czas dowcipy, by rozluźnić atmosferę, ale nie miałam ochoty na żarty, a zwłaszcza z kimś takim jak on.
    Wysiadając z auta o mały włos nie przewróciłam się, ale Matt w porę mnie złapał. Wlepił we mnie wzrok i szarmancko się uśmiechnął. Uniosłam jedną brew wyżej i wyrwałam mu się. Chyba wolałam upaść, niż być trzymana w jego ramionach.  Właśnie szłam wąskim korytarzem, w kierunku pokoju przesłuchań gdy za plecami usłyszałam ciche szepty. Odruchowo obróciłam się i spiorunowałam spojrzeniem dwie brunetki. One jednak tylko na chwile umilkły i słodko uśmiechnęły się do Matta. Aż mi się zachciało wymiotować. W pierwszym momencie pomyślałam, że to przez kaca, ale po chwili stwierdziłam, że to nowy instruktor tak na mnie działa. Zerknęłam na niego ukradkiem i drwiąco się uśmiechnęłam.
-No co? Mam powodzenie-powiedział z uśmiechem na twarzy, a ja wykręciłam oczyma. Nie powiem chłopak był przystojny, ale nie aż tak, by zawracać w głowach dziewczyną które go nie znają.  Wchodząc do gabinetu komendanta obróciłam się w stronę Matta, a ten prawie na mnie wpadł.
-Uważaj jak chodzisz łamasie. Zostajesz na zewnątrz. Komendanta nie interesują twoje techniki samoobrony-powiedziałam, a on posłusznie usiadł w poczekalni. Gdyby był psem spokojnie bym go wytresowała.  Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.
     Po godzinie odpytywania gdzie, co i jak wypuszczono mnie, a Nicka zatrzymano w areszcie. Policja powiedziała, że nie mają wystarczających dowodów by wytoczyć mu proces karny. Wsiadłam z Mattem do auta i znowu musiałam męczyć się godzinę w jego towarzystwie. Już wiedziałam, że zajęcia z samoobrony nie będą taką przyjemnością jaką mogły by być. Zatrzymaliśmy się na stacji, bo musiałam do toalety, a Matt w tym czasie kupił coś do jedzenia. Dziwne było to że od początku miałam co do niego złe przeczucia, ale postanowiłam do zlekceważyć.
-Nawet nie wiesz jakie to jest okropne…- powiedziałam do Milesa podtrzymując ramieniem telefon, a rękoma siłując się z automatem, który nie chciał wydać mi batonika.
-Nie skończyłaś jeszcze tych przesłucha?- spytał zaskoczony chłopak.
-Skończyłam, ale o wiele gorsze od tego jest przebywanie w jednym aucie z tym świrem- wymamrotałam wyciągając batonik i otwierając go z papierka.
-Niedługo będziesz w moim towarzystwie skarbie więc się nie martw. Zadowolę cię.- szeroko się uśmiechnęłam i pokiwałam z dezaprobatą głową.
-Na twoim miejscu nie liczyła bym na to kotku…- wymamrotała. Ciche postukiwanie piąską w blat rozwiało moje zboczone myśli.
-Możemy się zbierać? Nie chce mi się dłużej czekać- powiedział Matt obracając w dłoni złotą monetę.
-Jasne. Muszę kończyć. Będę za piętnaście minut to wszystko ci opowiem. Pa.-powiedziałam i rozłączyłam się. Pierwszy raz od dłuższego czasu było mi za kimś tak tęskno jak za Milesem. Ostatnio tak bardzo tęskniłam za mamą i tatą gdy zginęli, ale teraz pustkę w moim sercu zapełniali przyjaciele i oczywiście Miles.
***
-Carmen co byś powiedziała na małą imprezkę?- powiedział cicho Miles bawiąc się moimi włosami. Od kiedy powiedziałam, że będę z nim oczy tak ślicznie mu się świeciły. Chciałam by tak było zawsze. Położył głowę na moich kolanach i puścił do mnie oczko.
-Nie przeszło mi jeszcze po…- nie zdążyłam zakończyć, a on już robił minę szczeniaczka.- No dobrze, ale ja będę trzeźwa do końca.- chłopak wykręcił oczami i podnosząc się pocałował mnie.
-Jesteś cudowna. Nie zapomnisz tego wieczoru nigdy-powiedział i uściskał mnie. Coś szykował, a ja zaczynałam się bać. Podrapałam się niezręcznie po głowie gdy do domku wbiegła Alice. Z wielkim bananem na twarzy zepchnęłam Milesa z łóżka i usiadła obok mnie. Uniosłam jedną brew i spojrzałam na nią zaskoczona.
-Miles możesz wyjść? Mamy nasze babskie sprawy.-powiedziałam i wyszczerzyłam się.
-Chętnie posłucham o tych warzysz babskich sprawach.- powiedział z drwiną i usiadł na podłodze.- ,,Ależ on jest słodki… Oj tak. Z tego Matta prawdziwe ciacho…’’- powiedział nieudolnie próbując udawać nasze głosy. Obydwie z Alice wpadłyśmy w głośny śmiech, a po chwili ona podniosła się i wyrzuciła chłopaka za drzwi.
-Teraz opowiadaj.-usiadła obok mnie po turecku i nadal szeroko się uśmiechała. Nie miałam bladego pojęcia co jej się stało.
-Pierw ty powiedz co cię tak raduje.- powiedziałam i oparłam się plecami o ścianę. Dziewczyna wykręciła oczami.
- Menda wpadła do ogniska. Co ty na to?
-Hah… Szkoda, że tego nie widziałam...- powiedziała z uśmiechem. Dziewczyna zrobiła wściekłą minę, rozkazując mi tym samym opowiadać.- No dobrze. Zapytali mnie o całe to zajście na jeziorze, o Nicka i czy mam jakieś dowody. Sądzili na początku, że to była próba samobójcza…- kiedy Alice usłyszała to, aż zachłysnęła się śliną. Cicho się zaśmiałam i pokiwałam twierdząco głową- Też tak zareagowałam.- wzięłam głęboki oddech, by teraz móc zadać jej pytanie.- Wiesz może co kombinuje Miles? Chce zorganizować imprezę.- Alice już otwierała usta by coś powiedzieć, ale zaraz zamknęła je i pokręciła przecząco głową.
***
Szłam wąska drużką co chwile potykając się o jakieś konary. Byłam zaskoczona, że mój chłopak zdecydował się zorganizować imprezę w lesie.  Widząc w oddali jasne światło przyspieszyliśmy. Nareszcie widziałam grunt pod stopami. Na niewielkiej polanie bawiło już się trochę osób. Słysząc muzykę zastanowiłam się jak doprowadzili tu prąd, ale postanowiłam nie zadręczać się tym teraz.  W oddali widziałam Mike i Alice rozmawiającą z Mattem. Mattem?! Co on tu robił?! Jeszcze bardziej wyostrzyłam wzrok i przyjrzałam się Mikemu. Wpatrywał się w instruktora jak w swoją zdobycz. Bałam się, że zaraz skoczy mu do gardła, ale na szczęście powstrzymał się.
-Carmen!- wrzasnął Miles przytulając mnie od tyłu. Wystraszona aż podskoczyłam, a on tylko pocałował mnie w policzek jak gdyby tego nie zauważył.
-Powiesz mi czemu impreza jest w lesie?! I dlaczego wszędzie są liczby osiemnaście?!- spytałam. Przez ten hałas trzeba było krzyczeć by do kogoś dotrzeć. Nagle mnie olśniło. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. W tle cicho zaczął lecieć podkład do piosenki ,,Sto lat’’, a wszyscy zebrani zebrali się w kupie i zaczęli śpiewać. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Jeszcze nikt nie uszczęśliwił mnie tak bardzo. Ich pamięć była największym prezentem, a zwłaszcza, że sama zapomniałam.
-A kto?! Carmen!- krzyknęli wszyscy, a Alice rzuciła mi się na szyję. Płakałam… Zawsze wzruszałam się i tym razem mnie to nie ominęło. Uśmiechnęłam się delikatnie i odwzajemniłam uścisk.
-Carmen! Chciałam jako pierwsza życzyć ci najlepszego. Masz osiemnaście lat. Wow… Kochana… to ode mnie i Mike. Złożyliśmy się.-powiedziała wręczając mi małe pudełeczko. Spojrzałam na nią sceptycznie i wyjrzałam zza jej ramienia. Mike stał i przypatrywał nam się nadal ze złością w oczach. Nie lubił publicznego okazywania uczuć. Posłałam mu całusa, a Alice jeszcze raz uściskałam. Gdy wszyscy zaczęli wracać do zabawy podeszłam do Milesa.
-To twoja sprawka!- powiedziałam uderzając go lekko w tors.- Dziękuję…- powiedziałam już ciszej i delikatnie go pocałowałam. Ten tylko lekko się uśmiechnął i przyciągnął mnie do siebie.
-Skarbie dla ciebie wszystko…- powiedział i objął mnie w pasie. Nagle w tle usłyszałam piosenkę. Naszą piosenkę. Tę przy której tańczyliśmy pierwszy raz na dyskotece. Mogłam mu to powiedzieć. Byłam na to gotowa…
-Kocham cię…- wyszeptałam mu do ucha i poczułam jak jeszcze mocniej mnie ściska. Po prostu wiedziałam, że się uśmiecha, że jego oczy lśnią.
-Ja ciebie też…




 _______
Od Akwamaryn; Myślę, że jest w porządku. Nie napracowałam się zbytnio nad tym rozdziałem, bo pisałam go szybko puki miałam wenę.  Nadal ją mam i najchętniej napisała bym dalszą część, ale to zostawię Jemi. W piątek zaczęłam ferie więc teraz luzik przez dwa tygodnie;D

8 komentarzy:

  1. Chwalipięta :*:*
    Jest dobrze ! :D
    Tak rozdział mi się podoba :)
    Tak mam pomysł na dalszą część :)
    Nie...nie zacznę pisać od razu bo mam lenia :P
    Haha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Rozdział fajny :)
      Co ja tu narobiłam ,że wysłałam kropkę :P
      Coś czuję ,że z tego Matta to niezłe ziółko :)
      Czekam na nn:)
      Julia.

      Usuń
  3. Rozdział wspaniały,a końcówka naprawdę słodka :))) Ajj. Czekam z niecierpiwością na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, właśnie też tak myślałam, że coś z tym instruktorem jest nie halo ;p Będzie się działo pewnie. A rozdział super, końcówka, jak już wyżej ujęto, słodka :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Achhhh!! ;D

    Nie potrafię nic więcej dodać ;D Rozdział piękny ;D

    Nie lubię Matta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uhuh, rozdział super . ;)
    I romantycznie . ! <3

    .. jak mnie Matt wkurza. Weź, niech on sobie pójdzie. xD

    OdpowiedzUsuń