czwartek, 5 stycznia 2012

[10] -Idę do tej szmaty! Miarka się przebrała!

                                                                Alice…


            Stojąc przy automacie z napojami zaczęłam sobie wyrzucać,że zrealizowaliśmy ten głupi plan myśląc tylko o tym, aby nas nie wyrzucili…czy choć raz wzięłam pod uwagę fakt,że Carmen może się coś stać? A gdybym wtedy przy domku jej nie pozwoliła pójść nad to cholerne jezioro tylko wymagała wyjawienia całej prawdy?
Nie zrobiłam tego…a czemu? Bo uznałam,że to może poczekać. Zdenerwowana kopnęłam automat, aby się pośpieszył. Po chwili oparłam głowę na jednej ze ścianek urządzenia. To wszystko moja wina…Myślałam tylko i wyłącznie o swoim szczęściu tak jakby problemy innych się nie liczyły.
Z maszyny dochodził cichy pisk.
Wyjęłam z rączki gruby papierowy kubeczek i udałam się do sali, w której znajdowała się Carmen.
Delikatnie nacisnęłam na klamkę a drzwi ustąpiły. Cały pokój był biały wyróżniały się jedynie czarne włosy dziewczyny. Cicho westchnęłam widząc Milesa ciągle w tej samej pozycji, trzymającego w uścisku jej bladą dłoń. Spojrzałam na twarz przyjaciółki. Powoli wracał na nią kolor, jednak nadal była bardzo jasna.
Szybko zaczęły wracać wszystkie wspomnienia…
Zdenerwowany głos Milesa, gdy opowiadał mi, co się wydarzyło. Moje wytłumaczenia, co do słuszności stwierdzenia, Carmen iż Alison kłamie. Szybki bieg, aby odszukać dziewczynę. Okropny strach, Milesa gdy zauważył Nicka wypływającego na brzeg. Kłótnia chłopaków. I te same czarne włosy delikatnie unoszące się na powierzchni jeziora. Mój krzyk oraz szybka reakcja bruneta. Przerażenie w oczach chłopaka wyciągającego na brzeg drobne ciało nastolatki. Jeszcze nigdy nie widziałam by czymś się tak przejął…jakby jego sens życia miał zniknąć i nigdy nie wrócić. A potem już tylko światła karetki, nosze, na których leżała blada czarnulka, grupka ludzi, która zebrała się, aby zobaczyć, co się stało i ciepłe ramiona Mike.
Przymknęłam oczy próbując wymazać te wspomnienia z pamięci. Wzięłam głęboki oddech i podałam Milesowi kawę.
-Musisz przynajmniej coś wypić…nie jadłeś nic prawie od dwóch dni.- Chłopak wziął kubek nie odrywając wzroku od Carmen i siedział w ciszy.- Musisz się wyspać…Jedź z dyrektorem przynajmniej na kilka godzin do obozu, aby wypocząć…to ci nie zaszkodzi.- Odwrócił się szybko i gniewnie na mnie spojrzał.
-Nie zaszkodzi?! Ona jest już prawie dwa dni w śpiączce!- Ryknął.- A wiesz, czemu? Bo jestem totalnym kretynem i uwierzyłem Alison nie pozwalając jej nawet na jakiekolwiek wytłumaczenia!- To mnie zabolało…jeszcze nigdy na mnie tak nie krzyczał. W moich oczach zebrały się łzy.-Przepraszam…-Mruknął widząc moją minę.
-Mi też nie jest wcale łatwo…Rozumiem cię, ale tym siedzeniem tutaj nic nie zdziałasz tylko osłabisz organizm.
-Nie…nie mogę tego zrobić. Gdy się tylko obudzi muszę ją przeprosić.- Szepnął znowu odwracając się w stronę śpiącej dziewczyny. Westchnęłam.
-To w takim razie pójdę po coś do jedzenia.- Odparłam a ten mi przytaknął.
            Po chwili wróciłam z dużą taca jedzenia nie spodziewając się żadnych zmian. Jednak, gdy zauważyłam otwarte oczy Carmen na moją twarz wstąpił uśmiech. Postanowiłam na samym początku pomóc Milesowi i mruknęłam:
- Miles całą noc przy tobie siedział.- Spojrzałam znacząco na chłopaka podchodząc bliżej. Gdy odkładałam na szafkę (znajdującą się obok łóżka czarnulki) tace z jedzeniem delikatni zmarszczyła czoło wpatrując się w Milesa.
-, Kto to Miles?- Zapytała a ja zerknęłam na nią szybko będąc w szoku.- I kim ty jesteś?
-Idę po lekarza.- Powiedziałam wychodząc z pomieszczenia. Biegnąc przez korytarz błagałam tylko o to abym się pomyliła.
            Poproszono nas o wyjście z Sali, w której znajdowała się Carmen. Siedziałam z Milesem pod ścianą trzymając się za ręce. Słychać było tylko nasze oddechy. Po chwili drzwi się otworzyły a my wstaliśmy z podłogi jak oparzeni.
-Mam rozumieć,że rodziców dziewczynki nadal nie ma?- Zapytał. Przytaknęliśmy. Rodzice Carmen i Alison byli obecnie w Grecji jednak nie mogli przylecieć w ten sam dzień, w którym zdarzył się wypadek. Pojawią się dopiero jutro. Lekarz westchnął.
-Carmen była za długo pod wodą…jej mózg był zbyt długo pozbawiony tlenu…straciła pamięć.- Patrzyłam w ogromnym szoku na doktora Granger. Czułam ogromną pustkę. Po chwili zorientowałam się,że Miles tak mocno ścisnął moją dłoń,że przestałam ją czuć. Delikatnie go popchnęłam a ten szybko zwolnił uścisk i cicho mnie przeprosił.
-Na zawsze?- Zapytałam.
-Tego nigdy nie wiadomo. To wszystko okaże się z czasem… Jedyne, co pamięta to chwile z wypadku i mały fragment z poprzedniego pobytu w szpitalu w czasie dzieciństwa. Pamięć może wrócić z czasem…
-…ale nie musi.- Dokończył cicho Miles.
-Ma pan racje, myślę jednak,że wszystko jest na dobrej drodze. Carmen pamięta niewiele jednak po obudzeniu się wywnioskowała,że znajduje się w szpitalu, w którym jako dziecko często przebywała,…co znaczy,że wspomnienie wróciło.- Poruszyłam głową na znak zgody.
-Dziękujemy…-Szepnął brunet, po czym doktor odszedł z cieniem uśmiechu. Spojrzeliśmy na siebie równocześnie z Milesem.
-Chodźmy do niej.- Powiedziałam. Powoli nadusiłam na klamkę a drzwi delikatnie się uchyliły. Uśmiechnęłam się do siedzącej na łóżku czarnulki.
-Wejdźcie.- Powiedziała wyraźnie. Weszliśmy do Sali. Usiadłam na krześle niedaleko niej a Miles stanął za mną.- Doktor Granger powiedział mi,że utraciłam pamięć…-Tu zrobiła przerwę.- Nie pamiętam, czemu się tu znalazłam ani kim jesteście…wiem od lekarza tylko tyle,że się przyjaźnimy.- Dodała szeptem.- Chciałabym o was sobie przypomnieć.
-Poznałaś nas na obozie sportowym…zdarzyło się to w dość niezwykły sposób.-Uśmiechnęłam się na wspomnienie o tamtym dniu.- Miles…-Wskazałam na brata stojącego za moimi plecami.-…Uciekał przede mną, ponieważ byłam na niego bardzo zła. Pobiegł na mostek, na którym stałaś ty, wtedy jeszcze się nie znaliśmy…W każdym bądź razie wpadłaś razem z nim do jeziora, potem okazało się,że mieszkamy w jednym domku. I tak oto się poznaliśmy…wszystko zaczęło się od niczego.
Na jej twarz wstąpił uśmiech tak jakby przypomniała sobie zupełnie wszystko i chciała nam skoczyć na ramiona, po chwili jej uśmiech jednak zgasł.
-Przykro mi…ale nic mi to nie mówi.- Nagle spochmurniałam.- Jak masz na imię?
-Alice…- Zauważyłam w jej oczach pewien błysk, który trwał niecałą sekundę. Zaczęła się dokładnie mi przypatrywać jakby mnie pamiętała, ale dokładnie nie wiedziała, dlaczego. Po chwili spuściła smutnie głowę. Nagle po pokoju rozniósł się dźwięk pukania. Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku drzwi, w których ukazał się dyrektor obozu.
-Alice, Miles, chodźcie na zewnątrz.- Powiedział krótko. Gdy już staliśmy na korytarzu dodał.- Muszę wracać na obóz…później nie będę miał czasu przyjechać. Jedziemy.- Dodał.
-Chciałbym przy niej zostać.-Odparł szybko Miles. Spojrzałam na niego zła.
-Przykro mi, ale nie mogę ci na to pozwolić drugą noc z rzędu, wracasz z nami. Jutro z rana będę mógł cię podrzucić, bo jadę po rodziców Carmen na lotnisko.- Chłopak niechętnie przytaknął. Spojrzałam w kierunku drzwi i poszłam pożegnać się z przyjaciółką.



                                                                 ***


            Gdy samochód stanął podziękowałam dyrektorowi obozu i chwile poczekałam na Milesa, który ustalał, o której godzinie jutro wyruszą. Gdy w końcu do mnie dołączył mruknęłam:
-Chcesz pobyć sam czy wolisz gdzieś iść?
-Wolę sam…muszę przemyśleć parę spraw.- Nagle gwałtownie się zatrzymał a ja równocześnie z nim. Spojrzałam na niego dziwnie jednak on niczym się nie przejmując podszedł do mnie i mocno objął.- Dziękuję…nikt mnie nie rozumie jak ty.- Szepnął opierając policzek o moją głowę. Odwzajemniłam uścisk i odparłam.
-Nie ma, za co.- Gdy się od siebie odsunęliśmy posłał mi swój braterski uśmiech i odszedł. W tym momencie przestałam się o niego bać.
            Leżałam na łóżku patrząc w czekoladowe oczy chłopaka.
-Pamięta tylko swój pobyt w szpitalu w czasach dzieciństwa.- Odparłam.- Gdy siedziałam przy niej i opowiadałam o naszym spotkaniu miałam dziwne wrażenie, że mnie sobie przypomniała…
-Może tak było…Jestem pewny,że lekarz miał racje, Carmen odzyska pamięć. Nie ma, co się martwić.- Powiedział całując mnie w czoło. Nagle spochmurniał.
-Co jest?- Zapytałam.
-Dziś była u mnie Alison i mówiła…a raczej wykrzyczała,że to wszystko nasza wina, no wiesz…ten wypadek Carmen…i zamierza opowiedzieć o tym jak szantażowaliśmy Nicka tylko po to, aby nam się upiekło…a to jest już karalne…- Spojrzałam na niego zaskoczona. W moim sercu zapanowało przerażenie jednak po chwili dołączył do niego narastający gniew.
-Idę do tej szmaty! Miarka się przebrała!- Wydarłam się. Wyrwałam się z uścisku Mike i wybiegłam z domku a on pobiegł za mną.


____
Od Jemi : Co do rozdziału...Trochę nudnawy ale na koniec się rozkręca :D Mam nadzieję ,że mimo to przypadnie wam do gustu :) No to chyba tyle na temat moich wypocin...taaaaaa dzisiaj nie mam zbyt wiele do powiedzenia :P Następny pisze Olka :*:*:*

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. <3
    Trochę drastycznie z tą pamięcią .. mam nadzieje że ją odzyska . ^^
    Jeju, jak ja nie lubię Alison .! xD
    ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję,że Carmen odzyska pamięć ;) O bosh nienawidzę wręcz Alison. Rozdział naprawdę dobry ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Booże aa ja prawie się poryczałam.. :D
    Genialny jak zawsze..:P
    Aaj ten Nick i Alison..!:P
    Czekam niecierpliwie na następnyy.:D

    Pozdrawiamm.:**

    OdpowiedzUsuń
  4. W mojej głowie zrodził się nowy plan! Ale nic ci nie zdradzę Jemi;P
    Rozdział świetny;)

    Hah...wybrałaś pseudonim?

    OdpowiedzUsuń
  5. No co tu pisać... Świetnie, jak zawsze;D

    I wcale nie nudnawo;p

    xoxo.
    Gossip Girl . ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział .! Fajnie opisałaś wszystkie uczucia i odczucia Alice.
    Czekam na nn :)
    Julia.

    OdpowiedzUsuń