piątek, 13 kwietnia 2012

[23] -Nie znoszę jak się na mnie złościsz! Ja cię kocham, a ty zachowujesz się jak byś widziała tylko czubek swojego nosa!

Carmen



            Podkuliłam kolana gdy kierowca obrócił się do mnie. Podał mi chusteczkę i lekko uśmiechnął. Był bardzo podobny do Milesa toteż chciałam jak najszybciej wyjść z taksówki. Wzięłam do ręki chusteczkę, a w jej miejsce włożyłam banknot.
-Do widzenia…- powiedziałam cicho i wysiadłam z auta wyjmując z bagażnika walizkę. Nie była ciężka, ale i tak trudno było mi ją unieść. Weszłam przez ruchome drzwi i rozejrzałam się w koło. Wielka sala wyglądała jakby nie miała końca, a z głośników wydobywał się niemiły kobiecy głos. Nie chciałam od razu wyjeżdżać. Postanowiłam posiedzieć i pomyśleć, chodź nie było nad czym. Mój związek z Milesem właśnie dobiegł końca, a ja nie miałam pojęcia czemu wracam myślami do tamtych chwil. W jednej chwili zdążyłam znienawidzić człowieka, ale i tak w głębi duszy oddała bym za niego życie i to małe stworzonko które we mnie siedzi na pewno też. Usiadłam na jednym z krzesełek i wyjmując z kieszeni telefon wyłączyłam go.  Rozejrzałam się po Sali i ze zdumieniem stwierdziłam, że nie daleko mnie wędrują moi ,,rodzice’’ wraz z Alison. Zagryzłam zęby i wzięłam głęboki wdech. Nagel wszyscy… no prócz najukochańszej Alice i Mike byli przeciwko mnie. Nie miałam pieniędzy… Przemknęła mi przez głowę taka myśl, ale zaraz znikła. Nie spuszczałam wzroku z trójki, która szła w moją stronę. Gdy przeszli obok mnie bez większego zainteresowania poczułam ogromny ból i wściekłość. Żałowałam, że nie ma tu moich prawdziwych rodziców. Oni by mi pomogli… wsparli i byli by wzorowymi dziadkami, ale niestety to ja doprowadziłam do ich śmierci. Podniosłam się z miejsca i ciągnąc za sobą walizkę podeszłam do recepcji. Nigdy wcześniej nie byłam na lotnisku toteż nazwy tych wszystkich miejsc były mi  obce.
-W czym mogę pomóc?- spytał dziewczęcy głos i to dzięki niemu udało mi się stwierdzić, że dziewczyna jest na stażu lub praktykach.
-Chciała bym się dowiedzieć dokąd jest najbliższy lot…- zamarłam w bezruchu. Skoro nie miałam pieniędzy nie miałam też za co polecieć. Uderzyłam pięścią w blat i przepraszając dziewczynę odeszłam dalej. Wytarłam spływający mi tusz do rzęs i już chciałam wychodzić z lotniska gdy do środka wbiegł chłopak… ale nie byle jaki. Na jego widok serce zabiło mi szybciej, a poziom adrenaliny wzrósł do maksimum.
-Carmen!- krzyknął podbiegając do mnie. Nie zwracając na niego uwagi wyminęłam go.- Nie rób mi tego…- powiedział ciszej łapiąc mnie za rękę.
-To co ja ci robię jest niczym w porównaniu co ty zrobiłeś temu dziecku!- wrzasnęłam na całe gardło pokazując na swój brzuch.- Nie mam ochoty z tobą dyskutować…- powiedziałam ciszej i ruszyłam dalej, ale dłoń chłopaka znowu nie pozwoliła mi na dalszy ruch. Wyrwałam swój nadgarstek z uścisku i odsunęłam się o krok.
-Przepraszam… Jestem głupi.  Jestem idiotą! Ale takim idiotą który cię kocha! Nie potrafię bez ciebie żyć! Jesteś moim powietrzem! Moją wodą na pustyni! Jesteś moim słońcem w pochmurny dzień!- do oczu napłynęły mi łzy, ale nie potrafiłam mu wybaczyć. Czegoś takiego się… Nagle przypomniałam sobie rozstanie Alice i Mike. Wtedy też on powiedział o kilka słów za dużo, teraz żałuje, a Alice cierpi. Nasz związek był zbudowany na tym samym fundamencie tyle, że ja noszę dziecko tego dupka…
-Nie dotykaj mnie…- wysyczałam widząc jak podchodzi bliżej.- Wrócę z tobą z powrotem ale tylko ze względu na dziecko.- widząc na twarzy chłopaka szeroki uśmiech zapragnęłam go przytulić jednak powstrzymałam się.


***


                         Drugi dzień pobytu u rodziców Milesa i Alice mijał szybko. Czułam się tu jak w domu, ale nadal nie miałam odwagi spytać się o mieszkanie. Nawet Miles nie wiedział jak zareagowali moi rodzice. Usiadłam przy stole i spojrzałam na Alice. Nie wyglądała na zmartwioną, ale to były tylko pozory. W środku zapewne łkała z bólu i cierpienia.  Jej miłość do Mike była oczywista, ale ukrywała to najlepiej jak potrafiła. Miles siedział w milczeniu obok mnie chodź starałam się być jak najdalej. Nadal nie chciałam na niego patrzeć, ale czułam, że coś szykuje. Mike przyglądał się mu uważnie i z wściekłością. Gdy wróciłam z Milesem do domu o mały włos nie skoczył mu do gardła. Był z niego prawdziwy przyjaciel.
-Jak wam minął dzień?- spytała mama rodzeństwa uśmiechając się do mnie. Odwzajemniałam gest lecz nieco bladziej i odsunęłam od siebie talerz.
-Okropnie…- wymamrotałam sama do siebie mając nadzieję, że nikt nie zwraca na mnie uwagi lecz jak się okazało wszyscy to słyszeli.- Miles może powiesz rodzicom o swoich planach…- powiedziałam zacięcie krzyżując ręce na piersi.
-Bałem się… Carmen wybacz mi to głupstwo.-powiedział bez skrępowania, ale ja udałam że tego nie słyszę.
-To ja powiem. Państwa syn stwierdził, ze wyjedzie zostawiając mnie z dzieckiem! Chciał się pozbyć niepotrzebnego bagażu!- wybuchłam i poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Zacisnęłam dłonie w pięści i wstałam.- No może coś łaskawie powiesz?!-wrzasnęłam na niego nie zwracając uwagi na wściekłe spojrzenia jego rodziców.
-Bałem się odpowiedzialności! Bałem się! Zrozum to wreszcie!- krzyknął na mnie i uniósł dłoń jakby chciał mnie uderzyć. Zamknęłam oczy chcąc tamować łzy. Pierwszy raz wrzasnął na mnie, ale zasłużyłam. Byłam tylko okropnie zła, że to wszystko dzieje się przy ludziach.  Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi i otworzyłam oczy.
-Ja też się boję, ale nie mam wyboru…- powiedziałam dławiąc się łzami. Teraz już żywnie płakałam i nie ukrywałam tego. Rodzice chłopaka gdzieś nagle znikli, ale nie interesowało mnie to. Miles oparł się o ścianę i nie wyglądałam na takiego którego przejmowały by moje łzy. Gdy do pomieszczenia wszedł Dereck z uśmiechem na twarzy. Spojrzał na Alice potem na mnie, a na końcu na chłopaków i wskazał na mnie palcem.
-Możemy pogadać, czy to zły moment?- spytał. Otarłam łzy i przytaknęłam.
-To idealny moment…- powiedziałam i wymijając  szatyna weszłam za Dereckiem.- Co jest grane?- spytałam  chowając ręce do kieszeni bluzy i patrząc na chłopaka.
-Wiem, że przechodzisz trudny okres teraz, ale myślę, że dobrze zrobi ci jak zajmiesz się czymś innym.- powiedział i usiadł na ławce. Przysiadłam obok niego i spojrzałam w niebo. Słońca nie było prawie w ogóle widzieć. Wakacje niedługo dobiegały końca, a ja nie miałam żadnych planów. Po prostu szłam przed siebie z coraz to gorszymi przeżyciami.  Wiedziałam, że przecież mój związek z Milesem nie będzie usłany różami, ale nie spodziewałam się, że jest takim tchórzem. Spojrzałam pytająco na chłopaka.- Musimy pomóc Mike i Alice i potrzebuję twojej pomocy.-powiedział i lekko się uśmiechnął.
-Sama się tego domyśliłam, ale ona jest strasznie uparta i jedynie podstęp może ją nakłonić do zmiany zdania.-powiedziałam i zobaczyłam jak Dereck jeszcze szerzej się uśmiecha.
-Zrobimy tak…- siedzieliśmy bitą godzinę obmyślając nasz plan, ale z każdą chwilą wydawał mi się mniej realny i możliwy do wykonania. Chłopak nie pytał o mnie i Milesa co mnie cieszyło. Nie lubiłam mówić o swoich problemach. Po chwili zrozumiałam, że Miles też musi nam pomóc, ale nie miałam siły mu tego powiedzieć.
                   Weszłam do domu i zdjęłam z siebie moją bluzę. W korytarzu dostrzegłam Milesa więc przyspieszyłam kroku i szybko go wyminęłam. Wbiegłam po schodach na górę i weszłam do pokoju który dzieliłam z Alice. Dziewczyny tam nie było, ale słyszałam jej głos dobiegający z salonu. Nagle do pokoju wszedł z hukiem Miles a ja aż podskoczyłam.
-Nie znoszę jak się na mnie złościsz! Ja cię kocham, a ty zachowujesz się jak byś widziała tylko czubek swojego nosa!- byłam w stu procentach pewna, że wszyscy domownicy nas słyszą, bo telewizor nagle umilkł i nikt nie rozmawiał oczekując mojej reakcji.
-To ty się tak zachowywałeś wtedy w parku! Liczyłeś się tylko ty i twoje przerośnięte ego!- nie miałam już siły i ochoty płakać. Moje łzy po prostu wyschły. Gdy chłopak zrobił krok w moim kierunku szybko się cofnęłam. Nagle zaczęłam się go bać… Jakby zaraz miał mnie uderzyć, a przecież tak dobrze go znałam. Gdy uderzyłam plecami o ścianę poczuła ból, ale nie miałam czasu nad tym rozmyślać, bo Miles był coraz bliżej. Biegałam wzrokiem w koło nie chcąc napotkać jego spojrzenia.
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że już mnie nie kochasz.- był strasznie oschły i zimny. Uniosłam wzrok, a widząc jego czekoladowe oczy zamarłam w bezruchu. Nagle poczułam się jak tamtego dnia na mostku. Gdy pierwszy raz nasze spojrzenia się spotkały.
-Ja…-wybąkałam cicho, ale nim zdążyłam dokończyć chłopak przywarł do mnie całym ciałem. Swoje ręce położył mi na policzkach, a nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie miałam siły by się wyrywać, a może tego po prostu nie chciałam? Mimo, że wiedziałam, że w każdej chwili może ktoś wejść nie mogłam się od niego oderwać. Nawet gdy rozluźnił uścisk i odsunął mnie od ściany. Nagle poczułam przeszywający ból w brzuchu i zapewne upadłabym na podłogę gdyby nie silne ramiona Milesa.
-Carmen! Co się dzieje?!-krzyknął potrząsając mną. Nie miał w ogóle wyczucia, a ja czułam się coraz gorzej. Powoli traciłam przytomność i czucie. Zamrugałam kilka razy powiekami gdy do pokoju wbiegła Alice.
-Co jej jest?!-krzyknęła spanikowana. Zamknęłam oczy. Nie miałam siły dłużej powstrzymywać powiek. Ktoś położył mnie na łóżku i zawołał panią Maraqui. Chyba Alice, ale nawet głos męski niczym nie różnił się dla mnie od żeńskiego. Przez myśl przemknęła mi tylko jedna myśl. ,,Jutro wieczorne spotkanie i połączenie Alice i Mike.’’


_______________
Od Akwamaryn: Co mogę powiedzieć o tym rozdziale? Wyszedł mi chyba najlepszy ze wszystkich! Hah... nie no bywały lepsze, ale jest naprawdę dobry moim zdaniem. Pisanie na tego bloga chyba nigdy mi się nie znudzi. Znowu jest dużo akcji, ale chyba wszyscy to lubią;D Nie wiem czy czegoś nie pominęłam ważnego, a tak... pominęłam (Jemi wie o co chodzi;*) ale to celowo;).

6 komentarzy:

  1. Faktycznie jeden z najlepszych rozdziałów . ^^ <3
    Kocham tą akcję. <3

    Ajj, chcę już następną nootke .! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się,że ty także uważasz,że ten rozdział wyszedł ci naprawdę dobrze, bo muszę potwierdzić twoje słowa ;) Te wszystkie opisy wyszły rewelacyjnie ;) Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i ja oczywiście zgadzam się z dziewczynami powyżej :)
    Już ci zresztą mówiłam ,że rozdział jest wspaniały :*
    A co do tej mojej sprawy to rozumiem :D
    Muszę się zabierać powoli do pisania :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak powyżej: rozdział super i wgl extra :D Zresztą jak zawsze wspaniały ;D Rzeczywiście dość dużo się dzieje, ogólnie wspaniale :P :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny.. faktycznie jeden z lepszych.:P

    OdpowiedzUsuń
  6. kuurcze noo.. jak ja wam zazdroszczę talentu nooo.!;/

    też tak chcę pisać;p


    Świetnie, cudnie, fajnie, genialnie, idealnie;D

    ;***

    OdpowiedzUsuń