Alice…
Patrzyłam przed siebie niewidomym
wzrokiem. Znowu tu trafiłam…i znowu z tego samego powodu. Białe ściany mnie
przytłaczały. Naprzeciwko mnie na krześle siedział Mike, patrząc tępo na
podłogę. Miles chodził w tą i powrotem po korytarzu. Był okropnie zmartwiony.
Rodzice poszli załatwiać ostatnie papiery. Siedziałam pod ścianą gdy nagle
daleko na samym początku korytarza pojawiła się jakaś postać. Na początku ją zignorowałam ale gdy stanęła przede mną
szybko się podniosłam zaszokowana.
-Alison…?-
Zapytałam jakbym nie była pewna ,że to ona. Była ostatnią osobą której się tu
spodziewałam.
-Wiem…wiem
,że strasznie zawaliłam. Po prostu wszystko.- Powiedziała cicho patrząc na
własne buty. Nawet Miles się zatrzymał w miejscu i patrzył na nią zdziwiony.- Niektórych
z was zawiodłam…-Tu spojrzała na Mike.- Innych znienawidziłam z zazdrości…- W
tym momencie zerknęła na mnie.- Kolejnych wkopałam w niezłe gówno…-Mruknęła w
stronę Milesa.- A jeszcze innych…potraktowałam w najgorszy możliwy sposób i
opuściłam wtedy kiedy mnie najbardziej potrzebowali…-Szepnęła cicho płacząc.
Wszyscy wiedzieliśmy ,że mówiła o Carmen.
-Alison…-Szepnęłam.
Przerwała mi gestem ręki.
-Proszę
pozwól mi skończyć. Zdaje sobie sprawę ,że zachowałam się jak szmata i nawet
nie proszę o to abyście mi wybaczyli bo wiem ,że każdego z was strasznie
zraniłam…ale chce żebyście wiedzieli ,że okropnie żałuje tego co zrobiłam.-
Wszyscy patrzyli na nią w ciszy. Nikt się tego nie spodziewał. Blondynka stała
cicho płacząc.
-Wybaczamy
ci.- Powiedziałam stanowczo. Dziewczyna podniosła zapłakane oczy i na mnie
spojrzała z nadzieją.
-Naprawdę
?- Przytaknęłam.
-W
naszym domu…-Powiedział Miles kładąc mi rękę na ramieniu.-…nauczono nas ,że
każdy popełnia błędy. Bo jesteśmy przecież tylko ludźmi.-Alison spojrzała na
nas z wdzięcznością i wielką ulgą. Odwróciła się w stronę Mike. Chłopak po
prostu wstał i ją przytulił szepcząc.
-Dobrze
,że wróciłaś…- Zrobiło mi się cieplej na sercu…Carmen potrzebowała teraz
wsparcia jak nigdy. Alison wróciła w odpowiednim momencie.
-A
teraz proszę was powiedzcie mi co się dzieje z Car bo rodzice raczej nie
przekazali mi zbyt szczegółowej wiadomości.- Powiedziała ze smutkiem ale i
złością.
-My
sami jeszcze nic nie wiemy…-Mruknął Mike. Miles patrzył na nią badawczo.
-Kiedy
oni tu będą ?- Zapytał. Nagle zdałam sobie sprawę ,że Carmen od ostatniego
czasu się z nimi nawet nie kontaktuje. Mike opuścił głowę.
-Nie
przyjadą.- Szepnęła z goryczą blondynka. Moja reakcja była natychmiastowa.
-Co
? Dlaczego ?- Alison spojrzała na Mike który patrzył na swoje buty.
-Nie
powiedzieliście im ?-Zapytała zdziwiona. Brunet pokręcił wolno głową.- Oni ją
wyrzucili z domu. Uważają ,że mają już tylko jedną córkę…ale chyba i to nie
jest prawdą. Gdy usłyszeli ,że chce jechać do szpitala kazali mi wybierać…więc
się spakowałam.
Razem
z Milesem patrzyliśmy na nią w szoku dobre kilka minut. Nie mogłam zrozumieć
jak można być tak bezlitosnym… Dopiero wtedy zrozumiałam dlaczego Carmen nam o
tym nie powiedziała. Zerknęłam na Milesa. On też nie był zły… W tym stanie
zastali nas rodzice którzy pojawili się nagle na korytarzu.
-Wszystko
w porządku ?- Zapytał tata patrząc na nasze miny.- Co z Carmen ?
-Jeszcze
nic nie wiadomo…ale chciałabym wam kogoś przedstawić. Mamo , tato , to Alison.
Alison to moi rodzice.- Dziewczyna nieśmiało podała ręce stojącej obok parze.
Widząc nieco zdziwiony wyraz twarzy mamy szybko dodałam.- Alison jest siostrą
bliźniaczką Carmen.
-Bardzo
się cieszę ,że mam okazję cię poznać. Przykro mi ,że w takim momencie…-
Powiedziała smutna. Alison blado się do niej uśmiechnęła.
Nagle
z sali pod którą czekaliśmy wyszedł lekarz. Miles w sekundę znalazł się obok
niego.
-Co
z nią ?
-Jej
stan jest już stabilny. Niestety…Jest w zagrożonej ciąży.- Nagle wokoło
zapanowała cisza.- Sądzę ,że to nie oznacza od razu jednoznacznego końca.
Pacjentka musi na siebie bardzo uważać i przyjeżdżać do szpitala na
cotygodniową kontrolę.
Każdy
z nas odetchnął z ulgą.
-Czy
Carmen może jeszcze dziś wrócić do domu ?- Zapytał Mike.
-Tak.
Jednak musimy wykonać dodatkowe badania. To może potrwać jeszcze jakieś dwie
godziny. Teraz można do niej zajrzeć. Jednak proszę nie więcej niż cztery osoby
na raz.- Wszyscy przytaknęli. Na samym początku weszli do niej rodzice bo
musieli iść jeszcze coś podpisać. Ich wizyta nie trwała zbyt długo. Gdy
nadszedł nasz czas pokrzepiająco uśmiechnęłam się do blondynki i wszyscy
weszliśmy do sali.
-Kochanie…tak
się martwiłem.-Powiedział Miles całując ją w czoło.
-Zrób
mi to jeszcze raz a cię zabije.- Mruknęłam uśmiechając się do czarnulki ciepło.
-Tak
się cieszę ,że was widzę…-Oznajmiła Carmen ściskając dłoń Mike. Nagle zamarła.-
Alison…-Szepnęła z uśmiechem widząc blondynkę.
-My
was zostawimy. Porozmawiajcie sobie.- Powiedział Mike po czym nasza trójka
posłusznie wyszła z pomieszczenia.
Wracaliśmy do domu jadąc dwoma
samochodami. Rodzice , Mike i Miles jechali przed nami a ja bliźniaczki i
Dereck ,który po nas przyjechał, zaraz za nimi. Spojrzałam na skupionego na
drodze blondyna i delikatnie się uśmiechnęłam. Był naprawdę wspaniałym
przyjacielem. Po chwili zerknęłam na lusterko w którym odbijały się siostry Smith. Obydwie
patrzyły przez okno na znikające ulice. Nagle poczułam ogromne ciepło w sercu
gdy zauważyłam ,że trzymają się za ręce. W końcu znowu były razem. Po chwili
jednak posmutniałam gdy zdałam sobie sprawę z tego jak je potraktowało życie.
Nie dość ,że straciły rodziców w wypadku to wychowywały się w domu bez miłości.
W mojej pamięci utrwaliła się mina mamy gdy opowiedziałam jej sytuacje w jakiej
znajdują się dziewczyny. Rodzice zgodnie stwierdzili ,że mogą zamieszkać u
nas…w końcu i tak jesteśmy już jak rodzina. Alison na początku nie chciała
przyjąć propozycji lecz po namowie wszystkich zgodziła się przez jakiś czas u
nas mieszkać. Jednak powiedziała ,że postara sobie znaleźć pracę i mieszkanie ,po
czym zwróci rodzicom wszystkie koszty utrzymania. Gdy już w końcu znaleźliśmy
się w domu podziękowałam za wszystko Dereckowi po czym odszedł z uśmiechem.
Jakiś czas później zjedliśmy wspólną kolacje.
-Padam z nóg…-Mruknął
Miles odstawiając szklankę.
-Tak , to był długi
dzień.-Skwitował tata.- A teraz wszyscy do łóżek.
Miles i Mike po życzeniu
wszystkim dobrej nocy poszli natychmiast spać. Ja i Carmen zaprowadziłyśmy
Alison do pokoju który będzie zajmować. Było to nieduże pomieszczenie które
służyło dawniej za moją sypialnie gdy byłam jeszcze małą dziewczynką. Życzyłam
blondynce dobrej nocy i razem z Carmen poszłyśmy do sypialni. Obydwie położyłyśmy
się w ubraniach na łóżku nie mając już siły się przebrać. Gdy moje oczy już się
zamykały czarnulka wyszeptała :
-Dziękuję za wszystko co
dla mnie zrobiłaś…nawet nie wiesz jak ci jestem wdzięczna…
-Tak postępują prawdziwi
przyjaciele…-Odparłam po czym zapadłam w głęboki sen.
***
Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca które nieznośnie
padały na moją twarz. Niechętnie otworzyłam oczy i po chwili stwierdziłam brak
Carmen w pokoju. Zdziwiona tym faktem spojrzałam na zegarek. Czarnulka zwykle
spała dłużej ode mnie choć nigdy nie wiedziałam jak to możliwe…
-Druga po południu ?!-
Krzyknęłam nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Szybko wybiegłam z łóżka i biorąc
przypadkowe ciuchy wbiegłam do łazienki.
Godzinę później szybkim krokiem schodziłam na parter. Gdy
wchodziłam do kuchni zaszokowana stwierdziłam ,że Mike robił z Alison obiad.
-Miles powiedział ,że
lubisz spaghetti.- Powiedział uśmiechnięty Mike gdy tylko mnie zobaczył. Moje
serce jak zwykle mocniej zabiło. Nadal kochałam tego głupka z miską długiego
makaronu w rękach. Miałam wrażenie ,że każdego dnia coraz bardziej pragnę być blisko
niego.
-Masz dobre
informacje.-Odparłam odwzajemniając gest.- A gdzie Miles i Carmen ?
-Na spacerze. Mil zaczął
przesadnie troszczyć się o zdrowie Carmen i dziecka.- Odpowiedziała mi Alison
która była również w dobrym humorze.- Powinni zaraz wrócić, nie ma ich od ponad
godziny.
Miles i Carmen pojawili się pięć minut później w
towarzystwie Derecka. Zjedliśmy w szóstkę obiad po czym zaczęliśmy leniuchować.
Nagle ktoś zaczął się strasznie głośno śmiać.
-A ty z czego się tak śmiejesz
?- Zapytałam z uśmiechem patrząc na roześmianego blondyna.
-Wpadłem na pomysł !
-O nieeee…-Jęknęli
wszyscy razem.
-Dziękuje za wiarę w moje
możliwości i pomysły !- Krzyknął Dereck udając obrażonego.
-No mów w końcu co ty
znowu wymyśliłeś.- Powiedziała Carmen.
-Zrobimy dziś małą ,zamkniętą,
nocną imprezkę ! Waszych rodziców dziś nie ma i nie będzie do jutra więc czemu ,nie
?- Zapytał poruszając brwiami w górę i w dół.
-To ma być coś w stylu
piżama party ?- Zapytał głupio Miles na co wszyscy wybuchli gromkim śmiechem. W
tamtym momencie moje spojrzenie i Mike się skrzyżowało…wiedziałam ,że to nie
będzie zwykła noc.
______
Jemi: Moi kochani :) Jak widzicie , zamiast uczyć się do egzaminu piszę rozdziały :D Mam nadzieję ,że przynajmniej w miarę dobre :P Powiem szczerze ,że ta notka za bardzo mi się nie podoba...mam wrażenie ,że jest chaotyczna i źle napisana. No ale cóż....oddaje w wasze ręce rozdział który wygląda jak wygląda :) Mam jeszcze nadzieję ,że akcja wam przypadła do gustu :) Przed nami zostało już tylko kilka rozdziałów ale nadal nie aż tak mało :D A więc...nie gadam już bez sensu tylko liczę na wasze komentarze ;*